MUZYKA WSTYDZIĆ FILMU SIĘ NIE UMIE...
Rok 1995 dla kompozytora Elliota Goldenthala okazał się jednym z najlepszych w jego karierze. W tamtym okresie, obok pracy nad Gorączką, Goldenthal przejął po Dannym Elfmanie posadę nadwornego kompozytora Mrocznego Rycerza, co zaowocowało docenioną nie tylko przez branżę partyturą do Batman Forever. W przeciwieństwie do Joela Schumachera kompozytorowi udało się podtrzymać dobrę imię muzycznego oblicza Batmana, przedstawiając stosunkowo oryginalne kompozycje, gdzie muzyka orkiestralna ścierała się w dźwiękami wygenerowanymi przez elektornikę. Ze strony entuzjastów jego twórczości jak i tego typu eksperymentów dźwiękowych Batman Forever otrzymał nawet miano "dzieła wielkiego" (co na pewno po części ociera się o prawdę, jeśli przymknie się oko na to i owo), a pozostałym pokazał, że można z równie dobrym efektem, nie oglądając się przy tym za siebie, napisać zupełnie świeżą muzykę dla Batmana, która także dobrze będzie współgrała z tym bohaterem. Nie ma zatem potrzeby wyjaśniać, dlaczego Goldenthal znowu zasiadł na krześle kompozytora, gdyż odpowiedź jest bez wątpienia oczywista dla każdego czytelnika.
Sukces poprzedniej produkcji z Batmanem dał kompozytorowi ponownie możliwość wykorzystania i pokierowania ponad stuosobową orkiestrą, której celem było nadać muzyce, zgodnie z życzeniem autora, doniosłości. Wyszło to na lepsze ilustracyjności, dając efekt jeszcze lepszej symbiozy ścieżki z obrazem z ekranu, ale ujmując odrobinę oryginalności. "Filmy o Batmanie mają to do siebie, że nieodzowną ich częścią są elementy heroiczne, sceny akcji, dlatego potrzebowałem do tego dużej orkiestry", mówi Goldenthal. "W filmach z Batmanem nie ma mowy bez wkładu muzyki, ponieważ jego świat potrzebuje całej tej pop-opery, tak jak kostiumów, dekoracji, emocji, fabuły, złoczyńców. Sceny akcji wymagają wspaniałej oprawy muzycznej", dodaje Joel Schumacher. W Batmanie i Robinie Goldenthal zrobił pod tym względem zarówno krok do przodu jak i w bok. Podczas gdy film Schumachera razi infantylnością Goldenthal wzmacnia odbiór scen akcji, znikąd "podkręca" chórami fatalne fragmenty. Przede wszystkim jego muzyka dostarcza poważnego tonu do i tak już mało poważnej ekranowej intrygi. Najbardzije zauważalne jest to, że Goldenthal wprowadził i gdzieniegdzie na nowo zaaranżował stare tematy, by zachować ciągłość muzyki z wcześniejszego filmu. "Joel chciał, aby wchodząc do kina, widz mógł poczuć coś znajomego, usłyszeć pewne znajome dźwięki i poczuć się środowisku Batmana", wspomina kompozytor. Dlatego cała masa świeżutkich, cudownych małych kompozycji znakomicie czuje się w towarzystwie tych starych, które nadwyraz często poddawane są zmianom tempa i orkiestracji, co daje w końcowym rozrachnku olbrzymią i bogatą ścieżkę dźwiękową (w Batmanie i Robinie, wierząc słowom reżysera, jest tylko 55 sekund bez obecności muzyki).
"Pamiętam, że muzyka do Batman Forever miała być orkiestrowa i monumentalna. Sam miałem zdecydować, które tematy chciałbym kontynuować w tym filmie. Zawsze to przecież miło mieć pewną kontynuację. Na pewno Robin zyskał na ważności w tej części, musiałem więc skomponować mocniejszy i bardziej heroiczny temat dla niego. Musiałem też wymyślić coś nowego dla Poison Ivy i Mr. Freeze'a", wyjaśnia. Dlatego ogrom pracy wykonanej przez Goldenthala daje się odczuć w każdej minucie filmu, nawet jeśli w dużej większości jest to underscore. W zasadzie, pomimo, że największą część kompozycji pochłaniają sceny akcji, gdzie kompozytor często sięga po ostre i wybuchowe brzmienia (m.in. przebudowaywany na wszelkie możliwe sposoby temat przewodni), to jednak uwagę przykuwają te mniej obecne, delikatne kawałki (pierwszy gdzieś około połowy Museum Mayhem), budowane na ogół przez smyczki. Dobitnym przykładem jest tutaj, bodajże według mnie najdoskonalszy pod tym względem utwór na płycie, Gotham Observatory, gdzie jednocześnie nachodzą na siebie smyczki, cymbały, trąbki, skrzypce oraz pianino. Najciekawszym wprowadzonym do filmu tematem jest podniosła i czysta muzyka chóralna dla Victora Firesa i wątku jego chorej żony (Mr. Feeze's Plan). Z kolei złowieszcze alter-ego naukowca otrzymuje podkład będący wirem elektroniki, przywodzącym na myśl Perpetuum Mobile z Batmana Forever, oraz metalo podobnych odbić (Mr. Freeze Crashes the Party), które zdają się być ewoluującą wersją Obligatory Car Chase z Człowieka Demolki. Do bardziej agresywnej i równie oryginalnej części score zalicza się temat towarzyszący Bane'owi, skonstruowany z dudniących smyczków, druzgoczących uderzeń metalowej perkusji i bębnów, do których od czasu do czasu włączają się pojękiwania kobiecych chórków. Mi osobiście do gustu przypadł skonstruowany na zasadzie wyrywających się trąbek, wspomaganych przez organy heroiczny temat Robina (Trust Me Now). Dość umiarkowane i spokojne melodie Goldenthal wypisał dla Poison Ivy: saksofonowo-perkusyjny styl ściera się z egoztycznymi bębenkami i altówkami wspieranymi chwilami przez trąbkę (zupełnie jak w Chase Noir z Batman Forever). W parze z rozbudowanym najbardziej ze wszystkich wcześniejszych filmów wątkiem, doczekaliśmy się także wzruszającego i jakże delikatnego tematu muzycznego dla Alfreda (New Family).
Muzyka instrumentalna do Batmana i Robina miała tego pecha, że z powodu klapy filmu nie doczekała się nigdy komercyjnego wydania. A szkoda, bo płytę na pewno zakupiłby nie jeden miłośnik muzyki filmowej. Stąd też ten oto opisywany bootleg, będący materiałem odseparowanym od ścieżki dźwiękowej wydania DVD, który daje możliwość bliższego zapoznania się z imponującym wkładem muzycznym Goldenthala w czwarty obraz serii o Batmanie. Wielkim plusem tego wydania jest udostępnienie nowych fragmentów, które bezpośrednio w filmie wielokrotnie zagłuszane są przez efekty dźwiękowe, dialogi lub też potraktowano jako underscore. Minus jest taki, że bootleg męczy, lecz nie tylko ze względu na swoją objętość, ale może głównie z powodu słabej jakości utworów. Innym powodem może być to, że, w przeciwieństwie do chociażby Elfmana, kosztem mrocznej atmosfery Goldenthal rozbudowywuje akcję. Niemal od początku po sam koniec narzuca niezwykle szybkie tępo bogatej gamy dźwięków, pomieszania poukładanych kompozycji z rozszalałą elektroniką. Muzyka Goldenthala jest jakby zakurzonym z zewnątrz brylantem wsadzonym do wyłożonego brudnymi i szorstkimi kamieniami ogródka Joela Schumachera. Kto sposrzegawczy, dostrzeże ten brylant. Jak na mój gust pozycja odrobinę lepsza od partytury do Batman Forever.