THE DARK KNIGHT RISES - POWSTAJE CZY UPADA? 
Od premiery Batman Begins minęło 7 lat. Filmem The Dark Knight Rises Christopher Nolan zakończył swoją trylogię dając widzom jak i fanom Batmana niesamowite przeżycia. Oceniając najnowszy film nie sposób nie odnieść się do dwóch poprzednich filmów.
Batman Begins przywrócił do łask trochę już zapomnianego przez widzów bohatera i wyznaczył nowy kierunek. The Dark Knight nie tylko będzie kojarzył się milionom fanom z Oscarową rolą Heatha Ledgera, ale także z bezsennymi nocami spędzonymi na śledzeniu kolejnych etapów marketingu wirusowego. Takiej skali promocji nie zastosowano przy The Dark Knight Rises. Nie było to, co prawda konieczne zwłaszcza, że zapowiedziano zakończenie trylogii. Za sprawą kilku miesięcy realizacji zdjęć w różnych zakątkach świata do sieci przedostawało się tysiące zdjęć z planu. Niektóre z nich prędzej ujawniły wygląd nowych bohaterów. Tym samym zaczęły się pojawiać negatywne opinie na temat kostiumu Catwoman, czy Bane'a. The Dark Knight Rises udowodnił jednak, że te obawy były bezpodstawne.
Z Incepcji do Batmana
W swoich filmach Nolan często współpracuje z tymi samymi aktorami. Po zrealizowaniu
Incepcji do
The Dark Knight Rises dołączyli Marion Cotillard, Tom Hardy i Joseph Gordon-Levitt. Najtrudniejsze zadanie stanęło przed Tomemem Hardy'm, który wcielił się w głównego złoczyńcę. Inteligentnego przeciwnika, który pod względem fizycznym przewyższa Batmana. Postać Bane'a jest stosunkowa młoda, ale każdy fan wie kto złamał Mrocznego Rycerza. Nie warto poświęcać czas na porównanie łotrów z filmów Nolana i Schumachera, bo to zupełnie dwie różne postaci. W
The Dark Knight Rises Bane jest inteligentny, bezwzględny i pewny swojej siły. W pierwszym starciu z Batmanem decyduje się na walkę jeden na jednego. Nie korzysta z żadnych sztuczek. Czysta walka, w której mrok nie jest już atutem Mrocznego Rycerza.
Kocia złodziejka znowu w akcji

Jeśli chodzi o kobiece postacie w "Batmanach" Nolana, to do czasu
The Dark Knight Rises nie można o nich wiele powiedzieć. Rachel Dawes nie podbiła serc widzów. W zakończeniu trylogii pojawia się więc Catwoman. Casting do roli Seliny Kyle przez wiele miesięcy elektryzował fanów, ale ku zaskoczeniu wielu z nich wybór reżysera padł na Anne Hathaway. Zmierzenie się z legendą Julie Newmar, czy Michelle Pfeiffer to nie łatwe zadanie, całej sprawy nie poprawiał też kostium, który nie do końca przypominał strój znany z komiksów.
W filmie ani razu nie pojawia się nazwa Catwoman. Bohaterka nie jest otoczona kotami, nie ma też pejcza. Po raz kolejny udowodniona została jednak teza, że nie można oceniać książki po okładce. Anne Hathaway w roli Seliny Kyle jest po prostu olśniewająca. Warto było, więc zaufać opiniom widzów, którzy podczas CinemaCon w Las Vegas mieli okazję obejrzeć 5 minutowy materiał, w którym przedstawiona została świetna scenę z Seliną udającą pokojówkę.
Już pierwsze sceny z jej udziałem pokazują, że mamy do czynienia z bohaterką, którą znamy z komiksów. Niebezpieczna i seksowa złodziejka. Nie ma dla nie sejfu nie do złamania, a w świecie rządzonym przez mężczyzn potrafi sobie radzić i zadbać o swój interes. Nawet kiedy kogoś wykorzysta do swoich celów i wystawi jego życie na niebezpieczeństwo, to i tak nie wystarczy to by ten ktoś przestał być nią zauroczony. Tak samo jak bohaterów w filmie, tak i widzów postać Seliny Kyle po prostu porywa. Jeśli dodamy do tego chemią łączącą kocią włamywaczkę z Bruce'em Wayne'em to otrzymujmy coś czego w filmach Nolana brakowało.
Anne Hathaway jako Selina Kyle ma w sobie, co najtrafniej określiła Lindy Hemming, czar i urok Audrey Hepburn a zarazem jest groźna i niebezpieczna jak Anne Parillaud w roli Nikity. Jest to naprawdę wybuchowa mieszanka.
Kim jest John Blake?

Jeszcze przed oficjalnym ogłoszeniem, kogo zagra Joseph Godon-Levitt było mnóstwo spekulacji na temat tej postaci, które nie ustały nawet, gdy okazało się, że będzie to niejaki John Blake, czyli postać stworzona specjalnie przez Christophera Nolana na potrzeby filmu. Było wiele rozważań, że będzie to syn Carmine'a Falcone, czy też nawet Azrael. Prawdziwe imię bohatera poznajemy dopiero na końcu filmu i jest to spore zaskoczenie dla widzów. Reżyserowi udało się stworzyć nową postać, która łączy w sobie cechy wielu znanych komiksowych bohaterów, czy też takich, którzy pojawiali się w serialach animowanych. Dodajmy do tego, że Blake w razie zagrożenia nie ma przeciwwskazać, przez zabiciem w samoobronie swoich przeciwników. Nie pochwala także kłamstwa, na jakie zdecydował się Gordon dla większego dobra, jest to więc bohater o innych wartościach moralnych, ale także ktoś kto specjalnie nie obawia się śmiertelnie skrzywdzić swoich przeciwników.
Brak krwi, ale brutalność jest. Plus zmysłowość.

Ze względu na ograniczenia kategorii wiekowej PG-13 w
The Dark Kngiht Rises w scenach walk nie ujrzymy krwi. Niestety do takich rzeczy należy się już przyzwyczaić, a widząc jak na przestrzeni ostatnich lat w USA cenzorzy stawali się bardziej rygorystyczni, a producenci za wszelką cenę chcą by potencjalne hity były dostępne dla jak największej grupy widzów, to w przyszłych filmach może być jeszcze gorzej. Mając jednak takiego brutala jak Bane nie mogło zabraknąć scen pokazujących nie tylko jego siłę, ale i bezwzględność. Swoim ofiarom może skręcić kark w mgnieniu oka, albo też zabić własnego człowieka, który nie wypełnił należycie swojego zadania. Przeciwnik Batmana nie tylko, więc potrafi planować, ale kiedy uzna to za stosowne zabija każdego, kto przestaje mu być potrzebny.
W odróżnieniu od poprzednich "Batmanów" Nolana tym razem kobiece bohaterki miały okazję pokazać swoją kobiecość. Już od samego początku czy to Alfred, czy Lucius starają się zasugerować Bruce'owi, by ten znowu zaczął czerpać przyjemność z życia i poświecił trochę uwagi kobietom. Z tego powodu wierny lokaj, co raz podsyła do apartamentów Wayne'a pokojówki. Wbrew powszechnym opiniom Bruce potrafi ścielić łóżko, a jego uwagę przykuwa seksowana i niebezpieczna Selina Kyle. Taka kobieta jak Selina fascynuje każdego. Nawet jeśli dosłownie wystawi kogoś na pewną śmierć, to i tak cały czas będziemy jej fanami. Chemia pomiędzy Bruce'em i Seliną wyczuwalna jest od pierwszego spotkania, co jeszcze jest wzmacniane różnymi słownymi podtekstami, a panna Kyle nie raz udowadnia, że potrafi kokietować mężczyzn, bez względu na to czy są to milionerzy, wpływowi politycy, czy policjanci.

Nie można też zapomnieć o Mirandzie Tate. Jest to kolejna bohaterka, która skrywa pewną tajemnicę. Dla widzów, którzy uważnie śledzili różne doniesienia odkrycie na jej temat nie będzie wielkim zaskoczeniem, ale mimo wszystko dobrze zobaczyć jest zaskoczenie Bruce'a, który wpada z deszczu pod rynnę.
Epizody znanych i lubianych bohaterów
W kończącym trylogię
The Dark Knight Rises nie mogło zabraknąć w epizodycznych rolach dwóch znanych bohaterów. Dla śledzących doniesienia z powstawania filmu ich pojawienie się nie będzie jakimś specjalnym zaskoczeniem, ale mimo to ich epizody są kapitalne. Krótkie sceny z ich udziałem po prostu zapadają w pamięć. Każdy widz zapamięta sekwencję, w której grupa policjantów zamiast wygnania wybiera śmierć, a "sędzia" zgadza się z ich wyborem i skazuje ich na śmierć, przez wyganianie.
W kończącym trylogię filmu zabrakło mi natomiast Rutgera Hauera, który w
Batman Begins wcielił się w Williama Earle'a. Biorąc pod uwagę, że tematyka
The Dark Knight Rises w dużej mierze dotyczy działalności Wayne Enterprises, to powrót rządnego zemsty na Wayne'ie biznesmana, nawet w jednej krótkiej scenie, mógłby stanowić jeszcze większą klamrę spajającą całą trylogię. Zwłaszcza, że w filmie powrócili w swoich rolach inni członkowie zarządu firmy Wayne'a, jak chociażby George Fredericks, w którego rolę wcielił się John Nolan, wuj Christophera, których widzowie pamiętają z pierwszego "Batmana" Nolana.
"And yes Mr. Wayne it does come in black."

Oprócz wspomnianych wcześniej epizodów w
The Dark Knight Rises nie brakuje scen, które na długo zapadają w pamięci widzów. Z
Batman Begins każdy pamięta jak po raz pierwszy Bruce testuje Tumblera lub jego niesamowity pościg po ulicach Gotham City, w
The Dark Knight mamy chociażby magiczną sztuczkę z ołówkiem, czy przesłuchanie Jokera. Oczywiście takich scen, które są pewnego rodzaju wisienkami na torcie jest znacznie więcej. Nie brakuje ich także w kończącym trylogię filmie. W tym przypadku oprócz znanych już bohaterów swoje wielkie chwile ma także Selina Kyle i nic dziwnego, że wiele jej popisowych momentów zostało pokazanych w różnych materiałach promujących film. Nie brakuje także zabawnych sekwencji oraz tych pełnych emocji, w których Micheal Caine pokazuje cały swój wielki kunszt aktorki. Niektóre momenty, które można było już zobaczyć w spotach czy zwiastunach w kinie nabierają zupełnie innej skali, a gdy dodamy do tego przygotowaną przez Hansa Zimmera ścieżkę dźwiękowa, to doprawy jest do czegoś wracać.
Gotham City bez Batmana ale z Howardem Hughesem

Wydarzenia w
The Dark Knight Rises rozpoczynają się 8 lat po zakończeniu
The Dark Knight. Chociaż na początku nie pojawia się w żadnej scenie Batman, to pierwsze pół godziny filmu jest po prostu genialne. Widowiskowe akcja odbicia samolotu przez grupę najemników, a następnie jakby się wydawało idealne, pozbawione przestępczości Gotham. Tak, mamy przedstawione wyidealizowane miasto, w którym praktycznie nie ma przestępczości, a wszystko to za sprawą tzw. ustawy Denta, która powaliła na skuteczniejszą walkę z zorganizowaną przestępczości. Motyw ten wydaje się zbyt naiwny, ale daje możliwość przedstawienia kilku ciekawych pomysłów. Po pierwsze w mieście bez przestępczości nie jest potrzebny Batman. Bruce Wayne jest teraz niczym Howard Hughes. Zamknięty w apartamentach swojej rezydencji nie dopuszcza do siebie praktycznie nikogo. Odniesienia do sławnego multimilionera, pilota, konstruktora oraz producenta filmowego i ekscentryka nie są przypadkowe. Ciekawe jak by potoczyły się losy filmowego Batmana, gdyby Nolan nakręcił film o Hughesie, do którego przymierzał się w 2004 roku? Pokazanie Bruce'a Wayne'a jako zamkniętego w sobie człowieka, co prawda bez twarzy pokrytej bliznami i długich paznokci, który do końca nie zdaje sobie sprawy, co się dzieje w jego firmie, ma także wpływ na działania samego Mrocznego Rycerza. Chociaż w Gotham City nikt nie widział Batman od 8 lat to w filmie pojawią się wyraźne aluzje, że przez ten czas Bruce od czasu do czasu działał. Świadczy o tym chociażby lepiej wyposażona jaskinia, oraz fakt, że nie dopuścił by pewien program wpadł w niepowołane ręce. Dodajmy też przenośne urządzenie do wyłączanie kamer, czymś takim Batman mógł sobie zapewnić swobodę w działaniach, bez obawy, że zostanie uwieczniony na nagraniach video lub fotografiach. Wygląda, więc na to, że bohater działał przez jakiś czas w stylu komiksowej Oracle. Nad wszystkim czuwał i zadbał też o sprzęt, który pozwoli mu normalnie się poruszać mimo uszkodzonego kolana.
Kłamstwa nie popłacają

W
The Dark Knight Rises poruszona zostaje kwestia kłamstw w dobrej wierze. Dzięki przypisaniu zbrodni Denta Batmanowi udaje się zaprowadzić w Gotham porządek. Nie wydaje się to wysoką ceną za 8 lat spokoju, ale sam Gordon zaczyna mieć wyrzuty sumienia. W filmie poznajemy także opinie młodego policjanta, który nie zgodziłby się na takie rozwiązanie. Ujawnienie tego kłamstwa odwraca się w końcu przeciwko bohaterom, którzy tyle poświecili dla Gotham.
O ukrywaniu prawdy wie też coś Alfred. Spalenie listu od Rachel wydawało się dobrym posunięciem. Niestety w rzeczywistości tylko jeszcze bardziej przyczyniło się do pogorszenia stanu Bruce'a i w ostateczności doprowadziło do dramatycznej i pełnej emocji kłótni pomiędzy Bruce'em i Alfredem.
Prawda, więc zawsze wychodzi na jaw...
Batman nie jedynym bohaterem Gotham City

O ile przez lata w Gotham Batman uważany był przez większość za wroga, to po końcowych wydarzeniach stał się prawdziwą legendą, która wzbudza podziw w gothamczykach. Pomnik Mrocznego Rycerza wydaje się dość ckliwym pomysłem, ale przecież uczczenie pamięci wielkich bohaterów, nawet tych, których imiona nie są znane, nie jest czymś niezwykłym.
Końcówka i wskazanie następnego bohatera Gotham City jest czymś dość nietypowym. Do tej pory mieliśmy już kilka filmowych trylogii z bohaterami komiksów, ale jeszcze żaden twórca nie odważył się na tak kompletne zakończenie. Nolan wyraźnie pokazał, że jego wizja Batmana została zakończona i pozostawia nie tyle furtkę do kolejnego filmu, ale pewien promyk nadziei, że wraz z odejściem bohaterów na ich miejscu pojawiają się nowi.
Mroczny Rycerza powstaje, czy upada?

Oglądając
The Dark Knight Rises ma się wrażenie, że pewne kwestie mogłyby zostać bardziej rozwinięte lub wyjaśnione. Jednak gdyby taka miało być to wtedy ostatni "Batman" Nolana sam powinien być co najmniej trylogią. Nie można, więc mieć wszystkiego. Po tak udanej trylogii spełnieniem marzeń fana byłoby gdyby, co roku do kin wchodził kolejny film z Batmanem, który kontynuowałby wizję Nolana. Oprócz tego dobrze było także zobaczyć równolegle inne filmowe wizje Batmana. Oczywiście takie rzeczy są kompletnie nierealne, ale marzyć zawsze można.
The Dark Knight Rises ma swoje wady, tak jak każdy film, ale stanowią one tylko ułamek filmu Nolana. Reżyser w kończącej trylogie produkcji postanowił pokazać wiele różnych problemów. Mamy więc pragnącego śmierci bohatera, który nie zdaje sobie sprawy, że jego dążenie do samozagłady nie stanowi o jego sile, ale słabości. Pokazane zostaje również wyidealizowane miasto. Brak przestępczości równa się z tym, że policjanci sprawdzeni w boju są zbędni. Liczą się bardziej karierowicze dbający o swoje interesy. Czyli mimo braku problemów z zorganizowaną przestępczością nie da się rozwiązać wszystkich problemów. Gotham w
The Dark Knight Rises zostaje poddane ciężkiej próbie. Mieszkańcy nie tylko dowiadują się, że przez lata byli okłamywani, ale także stają się zakładnikami Bane'a. Wraz z zabiciem burmistrza i wielu wpływowych polityków oraz zdyskredytowaniem komisarza policji, mieszkańcy są praktycznie pozostawieni na łasce złoczyńcy. Nie mogąc liczyć na wsparcie rządu, który w obawie przed katastrofą decyduje się wręcz odciąć Gotham od reszty kraju, sprawia, że pokazaną mamy wizję świata, w którym nie zawsze można liczyć na wsparcie sojuszników. Jest to jednak film o Batmanie, w którym nawet, jeśli są sygnalizowane bardziej poważne kwestie to i tak wiadomo, że w momencie kryzysu można liczyć na Mrocznego Rycerza. W tym przypadku Bruce doświadcza najpierw upokorzenia w starciu z Bane'em, ale zgodnie z mottem znanym z
Batman Begins "Upadamy po to żeby nauczyć się podnosić", bohater powstaje i powraca silniejszy niż wcześniej. Odrabia lekcje i tym razem nie działa w pojedynkę, a także postanawia zainspirować mieszkańców Gotham City, dać im nadzieje na lepsze jutru. Płonący symbol Batmana to znak, że nie wszyscy się poddali. Prowadzona podjazdowa walka może przynieść pożądane skutki, i chociaż w scenach walki nie brakuje patosu i postrzępionej amerykańskiej flagi, to ubrany w galowy mundur zastępca komisarza policji prowadzący oddział funkcjonariuszy do ostatecznego starcia, w żaden sposób nie drażni. Jest niczym Kapitan Ameryka w gwiaździstym kostiumie. Wiadomo, że w tej walce wielu zginie, ale mimo wszystko są oni gotowi największe poświęcenie, bo czują, że nie zostanie to zmarnowane.
 |
"You have my permission to die" |
The Dark Knight Rises to film w innym stylu niż dwa poprzednie "Batmany" Nolana. Osoby liczące, że reżyser ponownie sięgnie do tematyki, która go wcześniej zainspirowała mogą więc czuć się trochę zawiedzone. Nie dostajemy, więc powtórki z rozrywki tylko kolejny etap historii Batmana, która zatacza krąg. Nawiązań do
Batman Begins nie brakuje, wykorzystanie retrospekcji jeszcze bardziej wpływa na widzów i powoduje, że nikt nie pozostaje obojętny po wyjściu z sensu
The Dark Knight Rises. Czy jest to najlepszy film o Batmanie? Na to pytanie każdy musi sobie odpowiedzieć sam, bo każdy oczekuje czegoś innego. Jednych poirytuje fakt, że Batmana jest za mało innych, że za dużo.
The Dark Knight Rises to na pewno jeden z lepszych filmów o Mrocznym Rycerzu, w którym w odróżnieniu od poprzedniej produkcji tytułowy bohater nie zostaje zepchnięty na drugi plan, a nie przytłoczony przez kapitalną Catwoman, i też taki, który najwięcej czerpie z komiksów. Otrzymujemy, więc dość nietypowe połączenie autorskiej wizji Nolana ze znanymi z komiksów motywami. Reżyserowi udało się na swój sposób zaadaptować nawet kultową scenę, którą znają wszyscy fani Bane'a. Zrobił to jednak na swój sposób, który bardziej odpowiada jego wizji świata przedstawionego w trylogii o Batmanie.
Kilka elementów filmu wydaje się być zbyt przesadzonych i nie do końca wiarygodnych, ale takim motywów nie brakowało we wcześniejszych filmach. Była broń odparowująca wodę oraz sonar, tym razem trzeba zaakceptować bombę atomową z reaktora termojądrowego. Takie elementy w niczym jednak nie psują przyjemności związanej z śledzeniem najtrudniejszej walki Batmana. Po wyjściu z kina widz ma ochotę ponownie obejrzeć film, by wyłapać różne szczegóły, a biorąc pod uwagę ile materiału nie trafiło do ostatecznej wersji filmu, to za pewne warto będzie sięgnąć po wydanie DVD/Blu-ray by wysłuchać komentarzy twórców i odkryć sekrety jednego z najlepszych filmów na podstawie komiksów w dziejach.