W fantastycznym filmie Tima Burtona Batman człowiek w stroju nietoperza rzuca swego zaciekłego wroga Jockera* do kadzi z trującymi chemikaliami. Temu ostatniemu udaje się uniknąć śmierci, ale jego twarz zostaje zdeformowana i po operacji plastycznej przybierze trwały ironiczny uśmiech. W przygodowym obrazie Stevena Spielberga Indiana Jones i ostatnia krucjata energicznemu ojcu, uczestniczącemu wraz ze swoim synem Indym w akcji poszukiwania Świętego Graala, udaje się unieszkodliwić hitlerowski myśliwiec typu Messerschmitt za pomocą... parasola. Podczas rejsu dalekomorskiego atomowej łodzi podwodnej w sensacyjnym dreszczowcu Jamesa Camerona Głębia dochodzi do nieprzewidzianej awarii, w wyniku której okręt osuwa się na głębokość 7000 metrów. Nie bacząc na niebezpieczną depresję, ekspedycja ratunkowa spieszy z pomocą pogrążonej w mrocznej toni łodzi.
Żadna z powyższych sytuacji nie mogłaby się zdarzyć naprawdę. Zaprzeczają im bowiem prawa fizyki, logika rozumowania i praktyki. A jednak siła ich oddziaływania na wyobraźnię widza jest ogromna. Batman, Indiana Jones III i Głębia biją obecnie w kinach zachodnich rekordy powodzenia. Publiczność, która na co dzień jest świadkiem wielkich, ludzkich tragedii, eksponowanych z dokumentalną wiernością w programach telewizyjnych, ma już dość presji realizmu i chętnie ucieka w krainę filmowych snów na jawie. Wywołują one emocje nie mniejsze od tych, jakie przeciętny obywatel przyżywa oglądając skutki trzęsienia ziemi w Kalifornii, budzący niepokój pożar radzieckiego, atomowego statku podwodnego w rejonie Morza Norweskiego albo przejmujące dreszczem grozy krwawe porachunki kolumbijskich handlarzy narkotyków z policją i ludnością cywilną. Chociaż wyczyny Batmana, perypetie Indiany Jonesa czy odyseja oceaniczna załogi okrętu atomowego zostały wymyślone, to przecież są one w aluzyjny sposób związane z prawdą o człowieku. Filmy Burtona, Spielberga i Camerona nie przekazuja autentycznego obrazu życia ani też go nie fałszują. Tworzą nową rzeczywistość, nieobecną w naszym ziemskim krajobrazie, ale odpowiadają klimatowi moralnemu współczesności. Ich walory estetyczne spełniają na taśmie filmowej podobną rolę w kształtowaniu wartości etycznych, jaką kiedyś odegrały w malarstwie abstrakcyjnym niepodobne do form świata zewnętrznego kompozycje, czy w muzyce dodekafonicznej dźwięki nie znajdujące odpowiednika w sferze naturalnych odgłosów lub też w literaturze eksperymentalnej słowa, konstruowane na wzór graficznych układów.
Batman Burtona dzieje się w czasie nieokreślonym. Pokrewna stylowi gotyckiemu architektura wielkiego miasta, stanowiącego centrum akcji, zbudowanego z betonu i szkła, wskazuje na lata trzydzieste, zaś ultranowoczesna technika komputerowa, która dysponują główni bohaterowie, zdaje się świadczyć, iż chodzi tu o schyłek dwudziestego wieku. Eklektyzm w scenografii i pomieszany czas filmowy mają sugerować pewien uniwersalizm, co wydaje się o tyle przekonujące, iż decydująca rozgrywka między człowiekiem w przebraniu nietoperza a satanicznym Jockerem ma cechy walki dobra ze złem. Uosobieniem dobra jest wzięty przemysłowiec, który za dnia wiedzie przykładny żywot bogatego mieszkańca gigantycznej metropolii. Dopiero nocą, niczym ukrywający się przed światem wampir Dracula, wyrusza na łowy. W czarnym uniformie ptaka ciemności, Człowiek-Nietoperz poluje na przestępców oraz zbrodniarzy dewastujących dobytek miasta i zabijających jego spokojnych mieszkańców. Głównym celem ataków Batmana pozostaje jednak przywódca bandy rabusiów i morderców, zamożny Jocker. Jest on wcieleniem wszelkiego zła. Uprawia je dla przyjemności, niemal bezinteresownie. W pewnej scenie, podczas uroczystości dwusetnej rocznicy założenia grodu Gotham City, Jocker każe swoim podwładnym rozrzucać dolary, a następnie strzelać do tłumów rzucających się na pieniądze. Gdy wydaje się, że skąpane we krwi i rozświetlone błyskami pożarów betonowe skupisko ludzkie ugnie się pod jarzmem Jockera, nastąpi decydujące uderzenie ostatniego ze sprawiedliwych.
Tytułowy bohater widowiska Burtona jest jak mitologiczny gecki bóg. Ten nocny łowca zawdzięcza swą siłę nie tyle poznaniu tajemnych mocy natury, ile nowoczesnej technice laserowej, komputerom, czarodziejskiemu samochodowi wyścigowemu i ponaddźwiękowemu myśliwcowi. Dostęp do masowych środków rażenia posiada również jego krwiożerczy rywal, Jocker. Ci dwaj to upostaciowane symbole dwóch obcych sobie systemów myślenia i władzy prześcigających się w zdobywaniu środków umożliwiających im przeprowadzenie skutecznych ataków. "Bajka" Burtona to także materializacja dwudziestowiecznych lęków, którym apokaliptyczna scenografia Antona Fursta i ponura muzyka Danny Elfmana dodają wyjątkowo upiornego wyrazu.
O ile Batman demonizuje zło, o tyle "Indiana Jones III" ośmiesza je. Ale zarówno Człowiek-Nietoperz ze spektaklu Burtona, jak i archeolog Indy ze przedstawienia Spielberga musza za wszelką cenę unicestwić piekielne siły, aby kinowe audytorium mogło opuścić salę projekcyjną pokrzepione myślą, że pierwiastki dobra tkwiące w naturze człowieka są zdolne obronić się przed zewnętrznym, diabelskim zagrożeniem. Ale jak dowodzą tego przygody obu romantycznych bojowników, sama szlachetność nie wystarczy. Mężczyzna w skórze nietoperza znajduje oparcie w wielkiej fortunie. Stawiający czoła przeciwnościom losu Indy dysponuje wprawdzie tylko długim biczem i podręczną bronią palną, lecz o jego bogactwie stanowi jego inteligencja. I tak w obrazie Burtona w konsekwencji niebezpiecznej konfrontacji Batmana z Jockerem zostanie uratowana społeczna sprawiedliwość, tak w opowieści Spielberga nadludzkie wysiłki Indiany Jonesa, mające na celu odnalezienie chrystusowego naczynia, nie są niczym innym, jak poszukiwaniem prawdy. By przekonać się, ile jest warta odwaga i co sprawia, że ktoś staje się tchórzem oraz kiedy nadmierna powaga trywializuje czyny człowieka, a śmieszność je uwzniośla, spielbergowski wędrowiec musi przebrnąć przez dziesiątki przeszkód. Intryga filmu rozgrywa się na trzech kontynentach u progu drugiej wojny światowej. Obok motocykli, samochodów, okrętów, samolotów, czołgów i charakterystycznego dla tamtego okresu olbrzymiego powietrznego sterowca, przed kamerą pojawiają się tysiące egzotycznych stworzeń, nie brak też tresowanych szczurów, jadowitych węży, aligatorów, nosorożców, wielbłądów oraz koni. Wśród wielobarwnego tłumu konkurentów Indy'ego i jego ojca przeważają naziści, z którymi dzielny archeolog toczy zażarty pojedynek o przetrwanie i poznanie Wielkiej Tajemnicy. Pełne napięcia oczekiwania na dotarcie do miejsca przechowywania Świętego Graala wzmaga się wraz ze wzrastającym tempem zdarzeń. Jest ono tak szybkie, że oszołomiony widz ulega złudzeniu współuczestnictwa w pełnych gwałtowności wypadkach. Uwodząca wzrok plastyczna strona realizacji, w czym niemała zasługa autora ekspresyjnych zdjęć Douglasa Slocomba, powoduje, że spielbergowska wizja świata staje się bardziej namacalna od realiów codzienności.
W odróżnieniu od Batmana i Indiany Jonesa III fabuła Głębi ogniskuje się w jednym miejscu. Sa nim wody oceanu, w którego przepastnej głębi utkwiła supernowoczesna łódź atomowa. Dzieło Camerona ma szanse zająć czołową lokatę w historii kinematografii jako pewien gatunek filmów marynistycznych. Glębia przedstawia dramatyczne zmagania ludzi z morskim żywiołem. Usiłują oni uwolnić podwodny statek z głębokiej pułapki. Reżyser korzystając z dorobku fantastyki naukowej i tradycji psychologicznego horroru wzbogacił swój utwór o efekty specjalne, nigdy do tej pory nie stosowane podczas zdjęć pod wodą. Znajdującym się w krytycznym położeniu ludziom uwięzionym w ciemnościach oceanu, kazał zetknąć się z nieznanymi, pojawiającymi się tylko w najbardziej koszmarnych snach, tajemnymi siłami. Człowiek, który rozbudził je swoją interwencją, może bezwiednie spowodować globalną katastrofę. Cameron kładzie nacisk nie tyle na fotografowane z rozmachem przez Michaela Salomona, przerażające incydenty w nieprzyjaznych głębiach, ile na budowanie nastroju niesamowitości i klaustrofobii, zręcznie podsycanego niepokojącą muzyką Alana Silvestri. Bohaterowie Głębi nie szczędzą przez coraz trudniejsze zapory i nie traca odwagi, gdy muszą z narażeniem życia stawać do walki z obcym, bezwzględnym przeciwnikiem. Podwodny thriller Camerona to nie tylko studium zachowań ludzkich w obliczu śmiertelnego kataklizmu, ale przede wszystkim ostrzegawczy sygnał dla naszej cywilizacji, która szykuje sobie zagładę, dokonując ryzykownych eksperymentów naukowych.
Oto przykłady magii ruchomych obrazów, które, co prawda, nie znajdują odpowiednika w codziennej rzeczywistości, to jednak pozwalają po skończonym seansie spojrzeć odbiorcy na najbliższe otoczenie oczyma podróznika, który dzięki doznanym emocjom w czasie rejsu przez krainę filmowych snów, pojął sens życiowych ograniczeń.