THE DARK KNIGHT
Byłem na pokazie przedpremierowym Mrocznego Rycerza. Przedtem jednak naczytałem się recenzji, które pisały jakie niesamowite to dzieło, jak świetne, piękne itd. Okazuje się jednak, że recenzje kłamały. The Dark Knight był jeszcze lepszy! Christopher Nolan zdecydował się nam przedstawić mroczne Gotham, skażone korupcją i przestępczością, gdzie wszechobecna jest przemoc i brutalność. Nie ma przy tym znaczenia pora dnia czy nocy. Wydaje się nawet, że w dzień, kiedy Batman nie czuwa, jest o wiele gorzej niż w nocy. Stawia przy tym na realność. Bo czy nikt z Was nie zastanawiał się jak to możliwe, że nikt nigdy nie odkrył sekretnej tożsamości Bruce'a Wayne'a? Jak widać reżyser zadał sobie to pytanie. Najbardziej fantastyczną rzeczą w filmie są chyba gadżety Batmana, ale i tak daleko im do tego co prezentują filmy o Jamesie Bondzie.
Akcja, akcja i jeszcze raz akcja. Film, mimo że trwa 2,5 godziny nie może nudzić. Ogląda się go z niebywałymi emocjami. Czasem co prawda po scenach akcji pojawiają się rozmowy, ale nie są to tak zwane zapychacze. Jest też miejsce na sceny wzruszające oraz na odrobinę humoru. Film nie ma ani syndromu słabego środka, ani słabej drugiej połowy. Przy czym akcja jest przedstawiona w taki sposób, że trudno się pogubić. TDK tak naprawdę nie jest filmem o Batmanie. Bohaterów jest wielu: Joker, Harvey Dent, James Gordon, Rachel, Lucius Fox przy czym występ każdego z nich jest doskonale poukładany i każdy ma swoje pięć minut. Nie jest tak, że napchane jest do jednego filmu zbyt wiele wątków lub że w jakiejś postaci nie wykorzystano całego potencjału. A skoro o postaciach mowa...
Joker to bez wątpienia największa gwiazda tego filmu. Joker to psychol, świr, socjopata, bez żadnych zasad o czym przekonuje nas już w pierwszej scenie czy też pokazując sztuczkę z ołówkiem. Nie jest to zwykły złoczyńca jakich wielu w Gotham. On stoi ponad nimi. Jest zdolny mordować policjantów na wysokich stanowiskach, gangsterów, sędziów czy polityków. Jego ideą jest sianie chaosu i anarchii, a nie chęć wzbogacenia się co wyraźnie pokazuje paląc olbrzymią ilość pieniędzy. Jest przy tym geniuszem, który potrafi zaplanować takie rzeczy jak dostanie się dla własnych celów i ucieczka z więzienia. Jest jednak tylko człowiekiem, bo nie zawsze wszystko mu wychodzi tak jak kiedy pasażerowie statku nie wysadzili się w powietrze. Ledger zagrał go po prostu fenomenalnie. Doskonale wczuł się w rolę geniusza zbrodni. Patrząc na ekran w jego oczach naprawdę było widać szaleństwo. A scena kiedy powtarzał słynne "Why So Serious"? Mistrzostwo. Aż mnie dreszcze przeszły. Taki właśnie powinien być Joker. Śmierć Heatha to wielka strata dla przemysłu filmowego. Jeśli za tą rolę nie otrzyma Oscara to będzie to po prostu skandal.
Christian Bale miał w tym filmie trudniejszą rolę do zagrania niż w poprzedniej części. W przeciwieństwie do Batman Begins główny bohater nie jest już pewny swojej misji. Zaczyna mieć wątpliwości, czy to co robi jest słuszne, czy świat bez niego nie był by lepszy, czy naprawdę jest odpowiedzialny za śmierć ludzi? Jest w tym szczypta szaleństwa. Aktor po raz kolejny sprostał roli. Potrafił też świetnie wcielić się w osobę z podwójną osobowością. Chrypa kiedy mówi jako Batman jest znakomita. I tu znów pojawia się realizm. Taki np. Superman wystarczy, że założy okulary i już nikt nie wie kim jest, Batman natomiast poza maską pomyślał również o takim szczególe jakim jest głos.
Aaron Eckhart zagrał w tym filmie Harveya Denta człowieka, który nie cofnie się przed niczym w walce z przestępczością. Potrafił wytoczyć proces nawet 500 oskarżonym na raz, nie zawahał się, kiedy grożono mu śmiercią, zdolny do poświęcenia, aby chronić Batmana i Rachel. Aktor zrobił co do niego należało, również wtedy, gdy Harvey Dent zszedł ze ścieżki dobra. Postaci Rachel nie zaszkodziła zmiana aktorki w stosunku do części pierwszej. Jej wizerunek jest w miarę spójny. Wbrew pozorom odgrywa dużą rolę. To przecież ona darzy uczuciem zarówna Bruce'a jak i Harveya przez co częściowo stają się tym kim się stają. Michael Caine, Gary Oldman, Morgan Freeman to aktorzy idealni do ról Alfreda, Gordona czy Luciusa Foxa. Właśnie tak wyobrażałem sobie te postacie, gdy czytałem komiksy o Batmanie.
Muzyka została idealnie dopasowana do fabuły. W żadnym momencie nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie. Dzięki niej wzrastają jeszcze większe emocje. Znakomicie buduje klimat. To jedna z cech wielkich filmów.
Czy zdziwi kogoś, jeśli pochwalę zdjęcia? Kamera była zawsze tam, gdzie być powinna, widz nie miał prawa przeoczyć żadnego ważnego szczegółu. Może to nadinterpretacja spowodowana moją chorą wyobraźnią lub przypadek, ale zwróciłem uwagę na to, że Dent często zanim stał się jeszcze Two Facem pokazywany był tak, że widać było tyko jego profil lub tak, że cień zasłaniał niemal idealnie pół jego twarzy. U innych postaci tego nie zauważyłem. Jeśli takie było zamierzenie, to brawa również dla specjalistów od światła. Doskonała praca kamery w scenie, kiedy Joker przystawia nóż do twarzy Rachel.
Świetny Joker to nie tylko zasługa Ledgera, ale także doskonałej wręcz charakteryzacji. Ten makijaż był naprawdę przerażający. Tak jak cały Joker. A jego ubrania? Dokładnie jak wyjęte z kart komiksu, świetne. Chociaż tutaj chyba należą się pochwały dla kogoś od kostiumów. Również Twarz Two Face'a była znakomicie zrobiona, a do tego niemal identyczna jak w zeszytach o Batmanie. Tu z kolei chyba gratulacje dla ludzi odpowiedzialnych za efekty specjalne.
I tak przechodzimy do ostatniej rzeczy jaka chce opisać czyli właśnie efektów specjalnych. Nie obchodzi mnie to czy są one robione komputerowo czy nie. Ważne, żeby wyglądały naturalnie. I takie były! Wprawdzie nie jest to film robiony specjalnie dla efektów, ale i tak były one znakomite. Moja ulubiona scena? Wybuch szpitala. To oczywiście również zasługa Wally'ego Pfistera od wspomnianych już zdjęć.
Wielu ludzi twierdzi, że ten film to tylko kolejny wytwór popkultury stworzony tylko w celach komercyjnych, dla zarabiania pieniędzy, który sukces zawdzięcza śmierci Ledgera, dobrej reklamie i fanom Batmana. Cóż, faktem jest, że bije kolejne finansowe rekordy, ale czy rzeczywiście zarabiałby tyle, gdyby był słaby? A gdyby Odtwórca roli Jokera żył czy myślicie, że nie zagrałby tak dobrze? Przecież to absurd. A co ma do tego reklama? Przecież to Batman! Chyba nie trzeba go specjalnie przedstawiać. Fani? Jest wiele innych postaci komiksowych, które lubię bardziej niż Batmana, jednak filmy o nich tak bardzo mnie nie zachwyciły. Dla mnie to film ambitny niechcący rozbawić widza, czy pokazać mu jakieś niesamowite efekty. To film z przesłaniem. Czy nie opowiada on o odwiecznej walce dobra ze złem (Batman nie zabije Jokera, bo ma zasady, Joker nie zabije Batmana, bo jest dla niego zabawny), czy nie pokazuje również, że nic nie jest do końca całkiem złe, lub całkiem dobre (nawet Harvey Dent, czy Batman)? A mówiąc prościej czy nie ma wokół nas takich Batmanów, którzy stają się więcej niż bohaterami, stają się symbolami? Ludzi, którzy choć pozornie wydaje się, że sprawa jest przegrana walczą, którzy maja zawsze u swojego boku pozostających w cieniu Alfredów czy Luciusów Foxów? Czy nie ma także takich Harveyów Dentów, którzy choć świetnie się zapowiadali, marnie skończyli? I wreszcie w dobie terroryzmu czy nie znaleźlibyśmy żadnego szaleńca, który tak jak Joker ma chorą ideologię i nie cofnie się przed niczym? Moim zdaniem choć to film komiksowy, to prawdziwy bardziej niż wiele innych filmów ostatnich lat.
The Dark Knight to pierwszy film, w którym zachwycam się takimi rzeczami jak kostiumy, światło czy charakteryzacja. Podobało mi się w nim dokładnie wszystko i mógłby on trwać jeszcze kilka godzin. Podczas seansu szukałem minusów i w pewnej chwili wymyśliłem, że jest nim zabicie Gordona, jak się później okazało, nic takiego nie miało miejsca. Jest to część lepsza od rewelacyjnego przecież Batmana Początku (do którego było kilka nawiązań m. in. kiedy Bruce mówi o tym, że przestępca nie jest skomplikowany). Zdecydowanie najlepsza ekranizacja komiksu. Po obejrzeniu pierwszego Batmana według Nolana pomyślałem: "czy da się zrobić lepszy film o Batmanie?". Okazało się, że da! Dlatego chcę kolejną część i jeszcze jedną i jeszcze. W pierwszej Nolan pokazał jak powinny wyglądać originy, w drugiej jak powinny wyglądać sequele. Czy w trzeciej pokaże jak robi się serię filmów, w której każda część trzyma wysoki poziom?
Czy zatem przy tych wszystkich pochwałach jest to film, który może stać się kultowy i zapisać się na stałe w kinematografii? Oczywiście film musi przejść jeszcze próbę czasu, ale myślę, że uda mu się to.