MROCZNY POWRÓT!
Będę szczery - Zaliczam się do osób, którym Begins się średnio podobał. Brak gotyckiego klimatu z filmów Burtona (że o muzyce Elfmana nie wspomnę), ryczący głos Batmana, tu i tamzbyt szybkie skakanie od sceny do sceny, i jeszcze kilka elementów, dały mi się we znaki, a film momentami robił się nudnawy, bądź nieco monotonny.
The Dark Knight to zupełnie inna bajka! Jasne, muzyka bez zmian, a Batman dalej porykuje, jednak tu pan Nolan dał prawdziwy popis stworzenia naprawdę ciekawej historii, która trzyma w napięciu przez dwie, i pół godzinny, nie wywołuje nudy, a Begins prezentuje się przy nim po prostu jako prolog, mający na celu wprowadzić postać Bataman i kilka ważniejszych elementów, czy postaci.
Definitywnie prawdziwym "kopem energii", który wprowadził Nolanowską wizję Gotham City, na o wiele ciekawszy tor były nowe postacie, a konkretnie Joker i Harvey Dent.
Ten pierwszy (świętej pamięci Heath Ledger) odwalił kawał świetnej roboty na ekranie, kreując naprawdę chaotyczną, i niezrównoważoną postać. O ile ciągle lubię Nicholsonową interpretacje Jokera, o tyle przyznać muszę że Ledgerowy Joker, robi o wiele większe wrażenie. W dużej mierze jest to zasługa scenariusza. Joker daje się we znaki nie tylko jako świetny strateg zbrodni, ale daje także daje upust swoim psychopatycznym poczynaniom. Tu i tam szczuje ludzi swoimi pomagierami, ale jak przyjdzie co do czego, jest w stanie w pojedynkę poradzić sobie z całym komisariatem policji. Nie bawi się w jakieś gadgety (choć w jednej scenie demonstruje wręcz wyborną "magiczną sztuczkę"), a w walce używa prawie wyłącznie noży, których używaniem się rozkoszuje. Nie chodzi mu o pieniądze, czy przejęcie władzy w Gotham City, a po prostu o sianie zamętu, i udowodnienie swojej teorii, że nawet najporządniejszych ludzi, da się zepchnąć, i zmienić ich w niewiększych zbrodniarzy od niego (odwołanie do The Killing Joke?).
Jaki jest jego orgin? Nie wiadomo! Tu i tam Joker wspomina coś o swojej przeszłości, lecz za każdym razem otrzymujemy inną wersję skąd się wzięły szramy na jego twarzy. Czy to istotne? W sumie nie. I tak wypadł rewelacyjnie, choć przez brak znajomości tego co motywuje Jokera, wydawać się on tu może bardziej symboliczną postacią, mającą na celu reprezentować, wszystko czym nie jest Batman.
Drugą rewelacyjną i wbrew pozorom, równie ciekawą postacią w jest prokurator Harvey Dent (Aaron Eckhart), który w sumie wydaje się najbardziej pełną i rozbudowaną postacią, w całym filmie. Dla kogoś kto zna komiks (Bądź uważnie śledził zwiastuny, do licha!) nie jest niespodzianką że Dent staje się Two-Face. Wbrew pozorom mroczna część Denta, dostaje całkiem przyzwoitą rolę, a tragiczna przemiana (za równo psychiczna, jak i fizyczna) jest o wiele lepiej pokazana niż kiedykolwiek (że foreverowa reinkarnacja prezentuje się przy tym jak parodia pisać nie muszę). Nolan dobrze postępuje, dając Dentowi zdobyć już na początku zdobywa sympatię widza, by później jego tragiczne przejścia, były dla oglądającego jak najmocniejsze, i nawet gdy Harvey zaczyna zabijać ludzi jako Two-Face nie myślimy o nim jak o łotrze, lecz mimo wszystko czujemy empatię i współczucie.
Swoją drogą Gordon, Rachel, Fox, i Alfred, prezentują się o niebo lepiej w tej części, i tu rodzi się pytanie jak wypada sam Batman? Przyzwoicie, choć w sumie niewiele ponad jego wcześniejsze wystąpienie. Bruce nie ma w tym filmie swojej jaskini (Willa Wayne jest ciągle odbudowana, po dewastacji we wcześniejszym epizodzie), i nie pada ani jedna wzmianka o zabójstwie jego rodziców (co jako plus liczę, gdyż ile można wałkować ten wątek?), lecz tu i tam pokazuje coś ciekawego, za równo sporo ciekawych patentów jako Batman, jak i świetnie wykorzystuje swoje alter-ego milionera-playboya, by w chwilach gdy nie ma swojego kostiumu i gadgetów pod ręką, jakoś uratować sytuację (Zwłaszcza, jedna scena jest wyjątkowo zabawna). Warto też zaznaczyć że w tej części Batman jest o wiele bardziej brutalny, co daje znać w kilku scenach, próby wyciągnięcia od kogoś informacji/ przesłuchań, choć z zasadą postawioną już we wcześniejszym filmie, nie zabija, czy nawet nie pozostawia nikogo na śmierć.
Fabuła bogata, dobrze rozbudowana i ponad Batmanowo/ Jokerowo/ Dentowe wątki, Nolan oferuje dla urozmaicenia trochę drobniejszych epizodów, jak wątek mężczyzny, który odkrywa sekret naszego bohatera, motyw, z naśladowcami Batmana, biorących trochę dosłownie symbol, jakim stał się Batman, bądź naprawdę ciekawa wyprawa Bruce i Foxa do Hong-Kongu. Jest jeszcze jeden genialny, i łapiący za serce epizod dziejący się na dwóch łodziach, ale wolę nic nie zdradzać, bo to trzeba po prostu zobaczyć. Scarecrow pojawia się na chwilę, ale to nic godniejszego większej uwagi.
Czy film jest najbardziej dojrzałą wersją Batmana? Jeśli o dojrzałość problemów, postaci chodzi, zapewne tak, choć osobiście nie miał bym większych przeciwwskazań pokazania tego filmu dziecku, powyżej dziesiątego roku życia. Film jest brutalny, lecz nie licząc powieszonego mężczyzny w jednej scenie, oraz drastycznie oszpeconą twarz Two-Face, w sumie nie znalazłem nic ponad to co mieliśmy w już w Batman Returns... Ba! Pan Nolan unika krwi jak diabeł wody święconej, i przy dawce brutalności jaką mamy w dzisiejszych grach komputerowych, ten film nie powinien być niczym wyjątkowo szokującym.
Podsumowując film oceniam wysoko. Dla niektórych, może się wydać za długi, bądź zbyt napchany wątkami, ale jak dla mnie było w sam raz. Tu i tam można doczepić się tu i tam trochę błędów logicznych (To, ktoś taki jak Bruce nie może sobie pozwolić na ochroniarzy na własnym przyjęciu, z najbogatszymi ludźmi w Gotham, wiedząc że ktoś taki jak Joker grasuje po mieście!?), ale nie rażą. Nolan definitywnie oferuje nam jedno z najciekawszych użytków, komiksowych czarnych charakterów do tej pory, sporo intrygujących i zapadających w pamięci momentów, i bardzo wysoką poprzeczkę, dla późniejszych filmów z Batmanem do przeskoczenia...