THE DARK KNIGHT. IT MAKES COMIC BOOK LOOK FLAT
Właśnie to zdanie przychodziło mi przez cały czas oglądania nowego filmu o Batmanie pt. Mroczny Rycerz. Premiera filmu odbyła się w Belgii (gdzie obecnie jestem) 23go lipca. Na film poszedłem w ostatnią sobotę, wybrałem najpóźniejszy seans. Oto moje wrażenia, spisywane następnego ranka i zweryfikowane kilka dni później.
Fanem Batmana stałem się kilkanaście lat temu, gdy jako siedmiolatek zobaczyłem w telewizji pierwszy odcinek serii, nakręcony przez Tima Burtona. Od tego momentu zacząłem regularnie wydawać swoje kieszonkowe na wydawnictwa poświęcone Mrocznemu Rycerzowi. Moim ulubionym filmem był zawsze Powrót Batmana, chociaż wszystkie dotychczasowe ekranizacje, razem z Początkiem Nolana, były wg mnie dalekie od doskonałości. Mimo wszystko, z niecierpliwością czekałem na nowy odcinek, regularnie sprawdzając nowinki dotyczące produkcji, obsady, i przede wszystkim zarysu historii która zostanie opowiedziana.
Wczoraj obejrzałem film doskonały. Absolutny.
Film trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty. Skupia całą uwagę, wymusza ciszę na sali i pełną koncentrację. Nie ma tu ani jednej niepotrzebnej sceny, ani jednego zbędnego ujęcia. Ciarki przechodzą po plecach za każdym razem gdy pojawia się motyw muzyczny Why so serious?, dotyczący Jokera i obecny w różnych momentach filmu.
Żeby ogarnąć wszystkie aspekty fabuły, film trzeba obejrzeć chociaż 3 razy, bo wątków jest mnóstwo, poszczególne splecione ze sobą, a tempo rozwoju akcji jest bardzo wysokie. Każda postać ma (nawet jeśli jest to niewidoczne na pierwszy rzut oka) wpływ na rózwój wydarzeń. Nawet każdy z gadżetów Batmana ma swoją historię i rolę do odegrania...
A propos ról...Obsada jest doskonała. Bale jako Batman sprawdza się 5 razy lepiej niż w Początku. Jednocześnie wystarczą mu 3-4 krótkie sceny by pokazać jakim playboyem jest Bruce Wayne. Caine jako Alfred jest oazą spokoju, w ogóle nie jest lokajem jakiego byśmy oczekiwali, tylko mentorem i dobrym duchem dla Wayne`a i Batmana. Oldman nie dość, że idealnie odzwierciedla Gordona z komiksu, to jeszcze dodaje mu swoją głębię. Morgan Freeman świetnie bawi się rolą Foxa, sprytnego, ironicznego, ale zarazem mocno wspierającego swojego pracodawcę. Ciężko też byłoby przebić Aarona Eckharta jako Denta powoli przeobrażającego się w Dwie-Twarze. Temu ostatniemu wątkowi poświęcono więcej uwagi niż się spodziewałem. Jednocześnie Dent i Face zostali pokazani ze znacznie większą głębią niż w którymkolwiek z komiksów. Ogólnie rzecz biorąc, autorzy scenariusza opowiadają o każdej postaci tak dużo jak tylko się da. No ale daniem głównym jest ten pan z poszerzonym uśmiechem...
Od 22-ego stycznia nie potrafię odżałować Heatha Ledgera. Heath świetnie zagrał w Czekając na wyrok, Cenie honoru, czy Brokeback Mountain, jednak jako Joker przeszedł siebie.
W filmie Mroczny Rycerz Heath Ledger nie gra Jokera. On nim jest. Oglądając go na ekranie w pełni zrozumiałem to, co inni aktorzy mówili w wywiadach - podczas kręcenia filmu, Ledger stał się postacią którą miał odegrać, tak mocno się wczuwał. Każda scena z nim jest majstersztykiem, stanowiąc wzór dla aktorów wcielających się w role złych bohaterów. Oscar post mortem.
Joker Ledgera jest zły do szpiku kości. Jest diabłem który pojawia się i znika, za każdym razem absorbując uwagę wszystkich. Sposób w jaki Nolan napisał tę rolę a Heath ją przedstawił pokazuje szaleństwo, niedoścignioną inteligencję i nieprzewidywalność Jokera. W jednej chwili potrafi być komiczny, doprowadzając wszystkich do śmiechu, a za moment śmierelnie niebezpieczny. Ledger sprawia, że Joker Nicholsona wygląda, nomen omen, jak klaun (tak przy okazji, dwie sceny wydają się być hołdem wobec Batmana 1989). Za każdym razem wywołuje strach, i od pierwszej sceny w której się pojawił czekałem na pojedynek z Batmanem, walkę tytanów. Tych pojedynków jest kilka.
Im bliżej sceny finałowej, tym bardziej zauważamy jak biedny jest Batman. Obrywa w każdej walce. Ale dojrzewa jako bohater i pokazuje coraz większą determinację. Pod koniec filmu Wayne w pełni sobie uświadamia, a my razem z nim, że pojawienie się Batmana w Gotham wywołało piekło, a od roli Mrocznego Rycerza nie ma już odwrotu. W ostatniej rozmowie między Gordonem a Batmanem padają słowa "Spuście za mną psy", i w tym momencie zaczyna się jego ucieczka przed psami, dosłownie i w przenośni.
Bogactwo przedstawienia postaci Batmana, Jokera, Denta/ Dwóch-Twarzy, Rachel, Gordona, Alfreda i Foxa, finezja w skonstruowaniu zarówno scen akcji, jak i budowaniu napięcia w spokojniejszych momentach, oraz przede wszystkim świetnie opowiedziana historia, sprawiają, że nazywanie Mrocznego Rycerza adaptacją komiksu byłoby obelgą dla filmu i jego twórców. Christopher Nolan poszedł znacznie dalej niż się spodziewano, posługując się bohaterami w celu przedstawienia walk między uniwersalnymi wartościami, opowiadając nam o naturze ludzkiej, sile i słabości jednostki. Czapki z głów za sposób w jaki to zrobił.