- Powiedział pan wcześniej, że obawiał się tego, że Christopher Nolan mógłby nie widzieć pana w innej roli niż tylko roli Batmana. Czy był pan tym także zaniekokojony jeśli chodzi o widzów?
Christian Bale: Nie byłem tym zaniekojony, ponieważ moje podejście zawsze jest takie, iż wszystko zależy od kolejnych ról, które przyjmuję, jak i po prostu zdolności aktorskich. Jeżeli okazuje się, że w opini ludzi mam do końca życia być tylko kojarzony z różnymi wariacjami Bruce'a Wayne'a, w takim razie kto chciałby mnie do czegokolwiek zatrudniać. To dlatego aż tak się o to nie martwiłem. Zwłaszcza z powodu kierunku jaki obraliśmy tworząc Batmana i kręcąc Batman Begins. Aczkolwiek Batman jest oczywiście nieprzeciętną postacią. Oczywiście nawiązywaliśmy do wielu komiksów, dlatego według mnie jest trochę inną postacią, niż ta przedstawiana w wielu innych wersjach. Poniekąd oglądam ten film i wierzę w niego jako realną postać, zamiast w tę raczej niedorzeczną rysunkową osobowość. Dlatego myślę, że jeszcze raz mogłem pozostać troszeczkę dłużej w zasięgu.
- Czy w kolejnym obrazie postać Bruce'a Wayne'a będzie jeszcze głębsza? Czy film pójdzie znacznie dalej w jego psychologię?
CB: Nie mam pojęcia.
- Nie widział pan scenariusza?
CB: Nie, ale nie w tym rzecz. Rozmawiałem już o tym z Chrisem. Niczego jeszcze do tej pory nie czytałem. W pełni mu ufam. Jestem pewien, że tym razem będzie to coś lepszego niż w naszym poprzednim filmie. Wiemy także, że wszyscy nam ufają w tym, nad czym teraz pracujemy, ponieważ pierwszy film się sprawdził. Ludzie przyjeli go z radością. Ponadto Chris jest i tak solidnym oparciem. Jeśli on ma nad tym czuwać, nie musicie się martwić. On po prostu to zrobi. Według mnie takim sposobem, jakim dopasował komiks do filmu w Batman Begins. Uwielbiam to, co z tym zrobił. Te zawirowania i zwroty akcji, które dodał. Podejście, które znalazło zainteresowanie. Chris jest w tych rzeczach jednym z najlepszych reżyserów w branży. Kompletnie mu zaufałem i nie mam nic przeciwko temu, aby przeczytać scenariusz na tydzień przed rozpoczęciem zdjęć. Właściwie jestem bardzo o tym przeświadczony. Oczywiście chciałbym móc porozmawiać o tym jeszcze, ale wiem, że jeszcze będziemy mogli porozmawiać o moim bohaterze oraz o tym, co będziemy mogli, a co będziemy chcieli z nim zrobić.
Ale pomijając to, bardzo podoba mi się ten rodzaj wiszącej w powietrzu tajemniczej atmosfery i nie przeszkadza mi, że nie jestem wtajemniczony, dopóki Chris o tym nie zadecyduje. W końcu musi mi o tym powiedzieć, tak jak potrzebny jest mu mój wkład. Jak na razie do tego nie doszło.
- Batman to najlepszy detektyw w świecie komiksów. Oczekuje pan, że twórcy rozbudują tę stronę Batmana?
CB: Wie pan co, nie mam na ten temat żadnych wiadomości. Nie wiem, co będziemy kręcić, nad czym będziemy pracować i nawet nie poświęcałem temu zbyt wiele uwagi. Pomyślę o tym dopiero wtedy, kiedy Chris usiądzie ze mną i powie mi, czego chce dokonać w następnej części. Gdy usiadę w bezpiecznym, monitorowanym ze wszystkich stron miejscu i przeczytam scenariusz, wtedy będę wiedział więcej. Wtedy ruszę do przodu z punktu wyjścia, w ktorym teraz jestem. Ale do tego czasu faktycznie o tym nie myślę.
- Kiedy zaczyna pan pracę nad Batmanem?
CB: Człowieku, nie przpominaj mi o tym.
- Nakreci pan coś przed Batmanem?
CB: Jasne, właśnie skończyłem zdjęcia do filmu Todda Hayesa i rozpocząłem pracę nad
3:10 to Yuma.
- Powiedział pan, że nie myśli o obsadzie, dopóki nie skończy scenariusza, jednak wybrał już pan do roli Heatha Ledgera. Czyli oznacza to, że skrypt The Dark Knight został właśnie ukończony?
Chritopher Nolan: Nie, jeszcze nie, raczej chodzi o to, że ukończyliśmy konstruowanie tej postaci i mogliśmy sobie pozwolić na to, by o tym pomyśleć. Jego wybór był serią szczęśliwych zbiegów okoliczności, Heath był wyraźnie zainteresowany. Właściwie nie przypuszczałem, że ktoś taki jak on mógłby być zainteresowany zagraniem takiej roli, ale jednak warto było spróbować, nawet na tak wczesnym etapie. Wtedy nagle stało się dla nas jasne, że mamy to samo wyobrażenie o tej postaci.
- Wspomniał pan też, że w nowym filmie pojawi się Harvey Dent, ale czy tyczy się to również Dwóch-Twarzy?
CN: Nie mogę nic powiedzieć, sami się przekonacie.
- Jak dużo już pan napisał?
CN: Chce pan wiedzieć, na której jestem stronie? Nie powiedziałem tego ludziom ze studia, panu także tego nie powiem [śmiech]. Zdradzę jedynie, że zbliżam się do końca.
- Nawet Christian Bale przyznaje, że nawet on nie rozmawiał z panem o tym, jaki będzie następny film. Dlaczego tak ważne jest dla Davida Goyera, pańskiego brata i pana, aby trzymać scenariusz z dala od ludzi ze studia?
CN: Nie chcemy, aby ktokolwiek go widział. To część procesu. Pracujemy nad tym scenariuszem od długiego czasu, już ponad rok, w taki czy inny sposób z Davidem Goyerem i moim bratem, ale tak musi być. Już prawie skończyliśmy.
- Czy tym razem zobaczymy Batmana od strony detektywa?
CN: Naprawdę nie mogę na ten temat nic więcej powiedzieć [śmiech].
- Czy film będzie mroczniejszy od pierwszego?
CN: Szczerze mówiąc, to nie myślę w tych kategoriach. Historia będzie, jaka bądzie, i to wy sami ocenicie, czy jest, czy też nie. Nie myślę o tym w ten sposób.
- Ile jeszcze będziemy musieli poczekać na ogłoszenie aktora, który zagra Harveya Denta?
CN: Nie wiem, kto nim będzie, a to przecież ja jestem jedyną osobą, która powinna to wiedzieć. Nie wiem.
- Czyli to kwestia paru miesięcy?
CN: Nie wiem. Będziemy musieli załatwić to całkiem szybko, jeśli o to pan pyta. Zdjęcia rozpoczynamy w lutym.
- Kto jest większym fanem komiksów o Batmanie, pan czy pana brat?
Jonathan Nolan: Zabawna sprawa, bo za każdym kiedy opowiadam tę historię, brzmi to jakbym cytował samego siebie. Kiedy byłem dzieckiem, które nie było jakimś wielkim fanem komiksów, choć co nieco na ten temat wiedziało, Chris podarował mi na moje czternaste urodziny egzemplarz The Dark Knight Returns - i to był przełomowy moment. Batman był jedynym superbohaterem, który mnie interesował. Piętnaście lat później, ubiegłego lata, udaliśmy się na premierę filmu Batman Begins, nad którym także pracowałem, choć nie jako scenarzysta, ale jako konsultant. Naprawdę wspaniale było móc się tam znaleźć, ponieważ Batman to faktycznie jedyny, właściwie jak wiecie, najlepszy z superbohaterów. Dla mnie był to jedyny superbohater, a praca nad takim rodzajem materiału nie nadarza się często. Jednak, kiedy już do tego dochodzi, czujesz po prostu wielkie szczęście.
- Jak bardzo jest pan zaangażowany w The Dark Knight, czy ma pan duży udział jako współautor?
JN: Napisałem swój zarys scenariusza, którym teraz zajmuje się Chris.
- Co może nam pan powiedzieć na jego temat?
JN: Właściwie to Warner Brothers nasłało na mnie oddział ninja, który pokroi mnie na kawałki, jeśli coś wyjawię na temat scenariusza.
- Czy nowy scenariusz jest mroczniejszy od oryginału?
JN: Nazwa mówi wszystko sama za siebie.
- Zatem jest zdecydowanie mroczniejszy.
JN: Nazwa mówi wszystko sama za siebie, zdecydowanie we właściwy sposób.
- Chcę pana zapytać o to samo co pozostałych: w komiksach Batman to detektyw, czy w następnym filmie zobaczymy go od tej strony? Ma pan zamiar przedstawić aspekt detektywistyczny?
JN: [uśmiechając się] Czyż to nie znakomity pomysł. Byłoby fantastycznie. Bardzo by mi się to podobało, byłoby wspaniale.
- Ciekawi mnie to, jak to jest, kiedy ukończy pan swoją wersję scenariusza, a potem we dwójkę z bratem piszecie razem. Jak układa się ta praca? Pada dużo wątpliwości, pan przedkłada scenopis, on rzuca na to okiem, przerabia i odsyła z powrotem, a wtedy pan sięga po nowe pomysły...
JN: Sięgneliśmy do metody, która sprawdza się we wszystkich filmach: przez jakiś dzień usiłowaliśmy zająć się jednym wątkiem i napisać coś razem, ale to nie zadziałało. Dlatego mamy skłonność do pracowania nad... oddzielnymi scenariuszami. Zarówno Chris jak i ja odbieramy pisanie jako rodzaj wymęczonej samotnie egzystencji - bo w ten sposób dochodzisz do najlepszego materiału. Jednak proces przez nas odkryty, który sprawdza się bardzo dobrze, polega na tym, że ty wypalasz się i tracisz ochotę, piszesz scenariusz, a wtedy ten drugi gość mówi ci, że nic z tego. Wtedy musisz w pewnej mierze bronić dobrych pomysłów. Zmierza to do takiego stanu rzeczy, że najlepsze elementy z poszczególnych filmów to te, o które się sprzeczaliśmy, które odrzucaliśmy, a potem od nich wracaliśmy. Ale tak to jest. Ja napiszę zarys scenariusza, on napisze zarys scenariusza...
- Członkiem tego zespołu scenarzystów jest także Goyer, czy to prawda?
JN: Tak.
- Czy on również pisze scenariusz, czy tylko wnosi uwagi?
JN: Na tym etapie David jest naprawdę zajętym gościem. Mieliśmy szczęście, że włączył się do współpracy z Chrisem nad historią. Dlatego ci goście dali mi to g... Chciałbym móc wam opowiedzieć o niej wszystko, bo jest niesamowita. Opowieść, którą mi przedłożyli, jest niesamowita.
- A co za tym przemawia [śmiech]?
JN: Moja praca była bardzo prosta, ponieważ dostałem od nich tę fantastyczną historię i tylko złożyłem ją do kupy. Jednakże mieliśmy to szczęście, że dorwaliśmy Davida, który do tej pory był potwornie zajęty, dlatego nie wiem, jak to będzie się układać do końca.
- Tak więc Chris pisze, David pisze i razem reżyserują. Kiedy pan ma zamiar zabrać się za obie rzeczy naraz i nakręcić film na podstawie komiksu?
JN: No tak, słusznie? Nadal skupiam się na pisaniu, muszę się jeszcze sporo nauczyć na ten temat. Prawdą jest, że interesuje mnie reżyseria, ale tak naprawdę to w pierwszej kolejności chcę nabrać wprawy w pisaniu.