Współczesnym światem rządzi Zło. Ludzie kłamią, kradną, zabijają, bez skrupułów walczą o władzę i pieniądze. Ale czasem nad tym ponurym padołem pojawia się promień światła uosobiony przez jedynego sprawiedliwego, który stara się przywrócić zagrożonej ludzkości ład i bezpieczeństwo. W tym przypadku Batmana, który sile zaangażowanej po stronie Zła przeciwstawia swe wszechmocne Dobro.
Historia Człowieka-Nietoperza, prowadzącego podwójne życie zamożnego playboya i bezwzględnego wojownika sprawiedliwości w charakterystycznym czarnym kostiumie zaczęła się w momencie, gdy jako chłopiec był świadkiem zabójstwa swych rodziców. Wówczas poprzysiągł zemstę i bezpardonową walkę z przestępczym światem.
Rodowód tej postaci sięga roku 1908, gdy po raz pierwszy pojawiła się w kryminalnej powieści Mary R. Rinchard "Kręte schody". W końcu lat 30. XX w. za sprawą rysownika Roberta Kane'a i scenarzysty Billa Fingera z wydawnictwa DC Comics Batman stał się najpopularniejszym, obok Flasha Gordona i Supermana, bohaterem komiksów. A z czasem także kina.
Chris Nolan, twórca najnowszej kinowej wersji przygód Batmana, próbował - z powodzeniem - odciąć się od komiksowych proweniencji tej postaci i potraktować ją bardziej serio. Jego bohater nie jest herosem obdarzonym nadzwyczajnymi zdolnościami: nie lata z prędkością światła, nie przechodzi przez ściany, nie poraża wrogów śmiercionośnym spojrzeniem. Jest zwykłym śmiertelnikiem, mocno poobijanym w starciach z przeciwnikami, zawdzięczającym swą moc jedynie sile woli, nieustannemu treningowi, wysokiej klasy broni i pomysłowym gadżetom, np. pancernemu pojazdowi Batmobilowi. I nie zmienia się wraz z założeniem maski nietoperza i czarnego płaszcza. Jego przeciwnicy są też tym razem w większości całkowicie realni. To przestępcy, którym bliżej do policyjnych kronik, a nie bajki, jak Jokerowi, Pingwinowi, Dwóm Twarzom, Zagadce czy Mr. Freeze'emu. Dzięki temu udało się reżyserowi zerwać z wytartymi schematami i tchnąć nowe życie w - wydawałoby się - całkowicie skonwencjonalizowaną postać.
Batman, w przekonującej, bogatej psychologicznie interpretacji Christiana Bale'a, to człowiek próbujący za wszelką cenę pokonać traumę z dzieciństwa: strach przed nietoperzami i poczucie winy za śmierć rodziców. Porzuca miliardową fortunę, by gdzieś daleko w Himalajach z narażeniem życia zdobywać umiejętności, które pomogłyby mu pomścić śmierć najbliższych. Gdy je nabędzie, odrzuci ekstremalne rozwiązania, powróci do rodzinnej posiadłości i tam planowo, bez emocji, podejmie trud oczyszczania Gotham City.
W "Batmanie - Początku" reżyser z powodzeniem i bez większych zgrzytów łączy gatunki kina na pozór nieprzystawalne. Od dramatu psychologicznego, salonowej komedii (z niezawodnie ironicznym Michaelem Caine'em w roli służącego, przyjaciela i mentora) po kino przygody, akcji, fantasy i thriller. Szkoda tylko, że wątek miłosny jest jedynie śladowy, ograniczony zaledwie do nieśmiałego finałowego pocałunku.