Jest jednym z
najodważniejszych współczesnych aktorów. Zasłynął
z przyjmowania bądź takich ról, których bali się
inni, bądź takich, które wymagały wyjątkowo dużo
poświęcenia. W "American Psycho" zagrał
psychpatycznego seryjnego mordercę - postać, w
którą bał się wcielić się sam Leonardo DiCaprio. W
"Velvet Goldmine" miał namiętną scenę miłosną z...
Ewanem McGregorem, a na potrzeby "Mechanika"
odchudził się (jakby było z czego...) o 25 kilo.
Teraz, nie bojąc się oskarżeń o kolaborację z
komercją, sprawił, że kolejna część "Batmana"
wzbudziła - bodaj po raz pierwszy w historii -
zachwyt krytyków, z reguły niemiłosiernie
"chlaszczących" wszelkie superprodukcje... Dla
"Boutique" znalazł czas na samym początku promocji
filmu. Uśmiechnięty, wypoczęty, na szczęście już
nie tak bardzo wychudzony jak w czasie zdjęć do
"Mechanika" wydaje się być w doskonałej formie.
Jest także takim rozmówcą, jakiego uwielbiają
dziennikarze, zwłaszcza ci, co bardziej leniwi - otwartym, dowcipnym, a co najważniejsze lubiącym
mówić. Nie da się ukryć, że trochę to
wykorzystaliśmy, zapowiadany kwadrans na rozmowę
przedłużając do prawie połowy
godziny...
- Na potrzeby filmu
"Mechanik" schudłeś do 58 kilo. Co powiedział
reżyser "Batmana", kiedy zobaczył cię, lekko
podobnego do szkieletu?- (Śmiech)
Przestraszył się. Nie dziwię się, bo sam przez
pewien czas wolałem nie patrzeć w lustro.
Oczywiste było, że muszę jak najszybciej wrócić do
poprzedniego stanu a nawet lepszego niż poprzedni.
Kostium Batmana wymaga w końcu odpowiednio
sportowej sylwetki. Do pierwszych prób miałem
niecałe dwa miesiące i po prostu... jakby to
ładnie powiedzieć?... tuczyłem się. Jadłem
NAPRAWDĘ dużo. Właściwie - wszystko, co tylko
wpadło mi w ręce. W ciągu jednego dnia potrafiłem
wtrąbić nawet trzy duże pizze. Wiem, że na pewno
nie jest to rozsądne, ale nie było
wyjścia.
- Nie boisz się konsekwencji
zdrowotnych?
- Starałem się je jak
najbardziej zminimalizować. Kiedy tylko wskaźnik
na wadze zaczął przekraczać liczbę 80, natychmiast
przerzuciłem się na jedną z najzdrowszych diet,
opartą głównie na rybach, warzywach, owocach i
niegazowanej wodzie. Jak dotąd nie zauważyłem u
siebie żadnych niepokojących objawów...
- A
jak z kondycją?
- Szczerze mówiąc, niezbyt
lubię wysiłek fizyczny. Aktorstwo jednak już kilka
razy sprawiło, że siłownia musiała na jakiś czas
stać się moim drugim domem. Zdjęcia do "Batmana"
zaczęliśmy od sceny, kręconej na zamarzniętym
jeziorze w Islandii. W trakcie ujęcia pokrywa
lodowa zaczęła nagle pękać. To była zapowiedź
tego, jak będzie wyglądać realizacja tego filmu.
Doskonała kondycja fizyczna jest wpisana w rolę
Batmana i zdawałem sobie z tego sprawę, kiedy
przyjmowałem tę rolę. Z drugiej strony wiedziałem,
że nauczę się wielu nowych rzeczy - choćby sztuki
walki w stylu Walki Keysi. To, nawet dla takiego
leniucha jak ja, była prawdziwa przyjemność!
Pokazywano mi pół setki ruchów, które musiałem
opanować w ciągu kilku dni. Wracałem do domu i
łapałem się na tym, że z przyjemnością ćwiczę po
kilka godzin dziennie. Potem mój trener
powiedział, że go przerażam, bo nawet i zawodowym
kaskaderom nauka tego stylu zabiera więcej czasu.
Zdaje się, że za plecami nazywał mnie "robocopem"
(śmiech).
- Grasz kogoś, kto dla wielu osób
jest postacią kultową. Nie jest tajemnicą, że
poprzedni odtwórcy tej roli, zwłaszcza Val Kilmer,
spotkali się z dość niejednoznacznym przyjęciem ze
strony fanów komiksu. Denerwujesz się, jak
zostaniesz przyjęty?
- Nie, nie. Jestem
zbyt podniecony efektami pracy, żeby się
denerwować (śmiech). Owszem, na początku kilka
osób uświadomiło mi, że Batman jest bardzo ważny
dla wielu ludzi, zwlaszcza fanatyków komiksu.
Potem jednak porozmawiałem z reżyserem Chrisem
Nolanem, który wyjasił mi, że chce wymyślić tę
postać na nowo i żebym nie czuł w związku z tym,
że to co robię musi być kontynuacją. W sumie więc
zagrałem tak, jak wydawało mi się to
słuszne.
- Z twoich słów wnioskuję, że sam
nie jesteś wielkim fanem opowieści o
człowieku-nietoperzu?
- Cóż, jako dziecko
nie czytałem komiksów. Postać Batmana odkryłem
dzięki serialowi telewizyjnemu. Dopiero potem ktoś
podarował mi na imieniny komiks "Batman Year One".
Przyznam, że wciągnąłem się w świat obrazków.
Kiedy dowiedziałem się, że rozpoczyna się
realizacja tego filmu i że będzie to film o
początkach Batmana, mroczny i mniej efekciarski a
bardziej psychologiczny, ucieszyłem się.
Pomyślałem: "Nikt wcześniej nie zrobił tego w ten
sposób" i dlatego zacząłem ubiegać się o tę
rolę...
- Oczywiście wkalkulowaleś litry
potu, jakie zostawia się w kostiumie Batmana.
George Clooney bardzo się użalał, że nie sposób
wytrzymać w nim dłużej niż kilkanaście
minut...
- Z tego, co wiem, to mój model
jest znacznie bardziej elastyczny i, powiedzmy,
przewiewny od wszystkich poprzednich. Pracowało
nad nim mnóstwo ludzi, którzy zadbali, aby był
lżejszy i bardziej komfortowy niż te, które nosili
poprzedni odtwórcy Batmana...
- Przyjmujesz
role, które wymagają od ciebie dużych zmian
fizycznych. Co jest trudniejsze - dopasować się do
jakieś postaci wyglądem, czy wniknąć w jej
charakter?
- To nie jest duża różnica. Z
reguły wyzwania natury wizualnej pociągają za sobą
także i zmiany charakterologiczne. Na przykład,
kiedy traciłem kilogramy do "Mechanika"
zauważyłem, że staje się bardziej nerwowy, nie
umiem skupić uwagi tak, jak kiedyś, że zaczynam
mieć spore kłopoty ze snem. Z kolei, kiedy
przygotowywałem się do "American Psycho",
spędzając trzy razy więcej czasu na siłowni niż
zazwyczaj, czułem przypływ energii a nawet wręcz
agresji. Podobnie przy Batmanie... Tak więc zmiany
natury psychicznej są nieodłączną częścią zmian
fizycznych. A tak w ogóle, z doświadczenia wiem,
że lepiej pracuję pod presją. Jeśli mam jakiś
konkretny termin, aby coś zrobić, pozwala mi się
on bardziej skupić na zadaniu. Wolę mieć jasny
punkt - docieram do niego a potem... wszystko mam
już w nosie. A co do wnikania w charakter, myślę,
że każdy, kto decyduje się na zawód aktora, wie,
że jest to wpisane w jego obowiązki. Ktoś, kto ma
z tym kłopoty w ogóle nie powinien parać się
aktorstwem...