Christopherowi Nolanowi Polska kojarzy się z Kieślowskim.
RZ:Zebrał pan śmietankę angielskich aktorów. Już same nazwiska - Michael Caine, Liam Neeson, Gary Oldman, Christian Bale - mają siłę przyciągania...
CHRISTOPHER NOLAN:Sięgnąłem po wybitnych aktorów nawet do ról drugoplanowych pamiętając, że gdy w1978 r. Richard Donner kręcił "Supermana", zatrudnił Marlona Brando, Gene'a Hackmana, Glenna Forda czy Neda Beatty. Ta fantastyczna obsada sprawiła, że film robi porażające wrażenie. Chciałem, by "Batman - Początek" działał na widzów w podobny sposób.
W "Batmanie - Początku" jest niewiele efektów specjalnych i tylko jeden pocałunek. Dlaczego tak przedstawił pan narodziny Batmana?
Nie pamiętam, by kiedyś próbowano potraktować historię superbohatera na sposób realistyczny, by ludzie mogli naprawdę uwierzyć w możliwość jego istnienia. Batman nie ma nadludzkich mocy, więc taki styl pokazania go jest oczywistą konsekwencją tego faktu.
Czy czuł pan naciski producenta, pracując nad filmem z tak dużym budżetem?
Przy filmie na taką skalę musi działać presja finansowa, ale wytwórnia wiedziała, co chcę zrobić, i zaaprobowała mój plan, więc przez cały czas miałem z jej strony totalne wsparcie.
W filmie pada wiele ciekawych spostrzeżeń na temat natury ludzkiej. Która z tych kwestii jest najlepsza?
Nie mam ulubionej, natomiast z ogromną radością patrzyłem, jak Michael Caine wprowadzał w niektóre sceny własne poczucie humoru. Poza tym pozwalałem aktorom na dokonanie pewnych zmian tak, by tekst bardziej im leżał. Co mnie poruszyło? Może moment, kiedy Henri Ducard (Liam Neeson) mówi do młodego Wayne'a (Christian Bale), że musi stać się kimś więcej niż człowiekiem dla swoich wrogów. To wyjaśnia, dlaczego Bruce Wayne musi stworzyć symboliczną postać Batmana. Skomplikowany zamysł, który staraliśmy się pokazać w filmie jak najprościej. Mam nadzieję, że się nam udało.
A co kojarzy panu się z Polską?
Krzysztof Kieślowski i jego filmy.