Wydaje się, że psychopaci są mu szczególnie bliscy. Obojętnie, czy jako yuppie morderca w "American Psyho, mnich egzekutor z "Equilibrium", czy wychudzony wrak człowieka w "Mechaniku", CHRISTIAN BALE uwielbia pokazywać najciemniejsze zakamarki ludzkiej duszy. CINEMA rozmawia z 31-letnim aktorem o jego wizji Batmana.
Jaki jest Pana stosunek do komiksowego pierwowzoru?
Szczerze? Wcześniej specjalnie się tym nie interesowałem. Byłem raczej fanem "Gwiezdnych Wojen". Zbierałem nawet figurki z filmu Lucasa. Do gustu przypadła mi pierwsza kinowa wersja "Supermana". Nie mogę tego jednak powiedzieć o komiksie.
Widział Pan inne ekranizacje Batmana?
Długo nie znałem nic innego prócz popularnego telewizyjnego serialu z lat 60. Kiedy przed kilku laty przyjaciel dał mi komiksową opowieść "Batman: Year One" Franka Millera, byłem zachwycony. Podczas czytania szybko zorientowałem się, że komiksy nie są w żadnym wypadku tylko płytką rozrywką. Jasne, służą w pierwszym rzędzie zabawi, ale wspomniana książka pomogła mi spojrzeć na tę postać w zupełnie nowym świetle. Od tego czasu uważam, że Batman jest bardziej interesujący niż na przykład Superman.
Dlaczego?
Batman zawsze zostawia czytelnika lub widza z pytaniem. Wprawdzie działa w imię słusznej sprawy, ale ma również ciemną stronę charakteru. Nie jest rycerzem w błyszczącej zbroi. Ubiera się na czarno, porusza pod osłoną nocy i jest gnany bezgraniczną złością. Przeżywa męki wewnętrznego konfliktu. Z jednej strony pragnie praktykować miłość bliźniego tak, jak uczył go jego ojciec. Z drugiej strony mosi w sobie nienawiść, nad którą musi zapanować. W innym wypadku musiałby bowiem cały czas spuszczać komuś lanie.
Czy w obliczu klasy i wieloznaczności komiksowego pierwowzoru jego adaptacja na język kina nie okazała się trudnia?
Problem polegał na tym, że ludzie nie są skłonni tak łatwo uwierzyć w faceta ubranego w strój nietoperza, który gania po mieście i tępi gangsterów - no, może jedynie w "ukrytej kamerze". Trudności w przypadku filmowania komiksów wynikają stąd, że publiczność ma wrażenie oglądania aktorów próbujących odgrywać na ekranie komiksowe postaci. Dlatego osobiście zawsze wyobrażalem sobie, że chodzi o prawdziwą historię, która jedynie opiera się na komiksie. Wiem, że brzmito śmiesznie, ale brałem wszystko na poważnie, ponieważ gdybym nawet nie brał tego na serio, to w takim razie kto miałby brać?
Czy "Batman - Początek" zawiera aluzje do aktualnych wydarzeń?
Nawet sporo. czy chodzi o policję, czy o zarząd miasta, wszędzie jest dużo korupcji. W dodatku konsekwentnie nikt nie interesuje się biednymi mieszkańcami metropolii. Poza tym zawsze znajdą się ludzie, którzy uważają, że ichracje muszą być na wierzchu. Niech się dzieje, co chce. Wielu nie waha się poświęcić życia innych, aby świat wyglądał tak jak to oni sobie wymyślili.
W "Batman Forever" fanów zbulwersował strój bohatera. Czy jest Pan zadowolony, że trochę go zmieniono?
O, tak. Z pewnością nie będzie można już zobaczyć batmańskich sutek (śmiech). Jeżeli chodzi o design, Chris inspirował się w dużej mierze rynsztunkiem wojskowym.
Jak się Pan czuł w swojej drugiej skórze?
W środku było bardzo ciasno, lepko i ciągle miałem bóle głowy. Ale nie chciałbym tu cały czas narzekać. W końcu to jest właśnie to, co chciałem robić.
A jak było, kiedy ubrał Pan kostium po raz pierwszy?
Kiedy naciągasz na siebie ten strój, wyglądasz albo jak kompletny idiota, albo jak niesamowicie twardy facet. Kiedy robiliśmy pierwsze testy ekranowe, chciałem pokazać Batmana jako potwora, ponieważ w kostiumie nietoperza nie widzę go jako człowieka. W dodatku, aby podkreślić efekt transformacji, gdy tylko założyłem maskę, zacząłem używać innego brzmienia głosu. W końcu chodziło o to, aby wiarygodnie ucieleśnić alter ego Bruce'a Wayne'a.
Również Batmobil został w dużej mierze zmodyfikowany...
Podobnie jak kostium, także auto ma swoją historię. W filmie pojazd Batmana został zaprojektowany i skonstruowany na potrzeby armii, ale nigdy nie wprowadzono go do użytku. W roli Batmobila "wystąpił" zmodyfikowany Hammer, który różni się całkowicie od poprzednich pojazdów bohatera. Wszystko, co samochód wyczynia w filmie, jest również możliwe w rzeczywistości. Uwielbiam to auto, chociaż nie wolno mi było go prowadzić.
Nigdy nie pozwolono Panu zasiąść za kierownicą?
Ależ tak, ale tylko usiąść. O prowadzeniu nie było mowy. Widocznie producenci uznali, że w razie wypadku trudno mnie będzie kimś zastąpić (śmiech).
Aby zagrać w "Mechaniku", schudł Pan aż 27 kilogramów. Na potrzeby filmu "Batman - Początek" musiał Pan wrócić do poprzedniej wagi. Czy nie wiązało się to z ogromnym obciążeniem?
Straciłem na wadze tak dużo, że Chris (Nolan) obawiał się o moje możliwości powrotu do formy. Miał rację. Kiedy pierwszy raz trenowałem do roli, musiałem robić pompki. Opadłem na ziemię i nie mogłem się już podnieść (śmiech). Po tym wydarzeniu rozpocząłem specjalny program kondycyjny z regularnymi posiłkami, ćwiczeniami siłowymi itp. W momencie roczpoczęcia prac zdjęciowych w Anglii oświadczono mi, że... jestem za tłusty. Ponownie musiałem pozbyć się 13 kilogramów. To już naprawdę wymagało wysiłku.
Trening sztuk walki zafundowany Panu przez Nolana podobno też nie zaliczał się do najłatwiejszych?
To prawda. Używaliśmy sztuki walki zwanej KFM. To bardzo brutalny styl, w którym chodziło o wyeliminowanie przeciwnika dwoma ciosami.
Większość inscenizacji komiksów jest przeładowana efektami komputerowymi. A Wasz?
Na tyle, na ile było to możliwe, unikaliśmy CGI, chociaż mam szacunek do tej technologi i do ludzi, którzy nad nią panują. Czasami, przy niektórych scenach kaskaderskich, posługiwaliśmy się CGI, ponieważ w innym przypadku byłoby to zbyt niebezpieczne.
Podpisał Pan umowę na trzy filmy o Batmanie. Jest Pan przygotowany na sławę, która wydaje się nierozerwalnie związana z tą rolą?
Absolutnie nie. Czasami budzę się rano z bijącym sercem i myślę: "W co ty się wpakowałeś, człowieku?".