Nie pokonał go Joker. Nie dał mu rady Pingwin, nie uwiodła Catwoman. Wykończyli go dopiero producenci z Warner Bros. Bezsilny, ośmieszony Batman na kilka lat zaszył się w mroku. Teraz z nowymi siłami powraca na wielki ekran

Gotham City. Straszliwa metropolia, do której rzadko zagląda słońce. Gdy zapada noc, lepiej nie wychodzić na ulicę. Wtedy bowiem rozpoczyna się wojna. Gangsterzy, skorumpowani policjanci i wszelkiego rodzaju łotry muszą się mieć na baczności. Każdy z nich może stać się celem samotnego wojownika, który postanowił przywrócić porządek w mieście. Jego imię to Człowiek-Nietoperz. Batman.
Mrok pełen kolorów
Komiksowe przygody Batmana, z początku utrzymywane w dość mrocznej tonacji, szybko zamieniły się w festiwal podszytej makabrą groteski. Autorzy, mając na celu zdobycie dziecięcej widowni, wprowadzili na scenę postać Robina, młodego pomocnika Nietoperza; powołali też do życia całą galerię pstrokatych superłotrów o tak dźwięcznych imonach, jak Joker, Pingwin, Two-Face, Riddler... Serwowany bez umiaru kicz okazał się niesamowicie pokupnym towarem. Nic więc dziwnego, że kolorowe awantury Mrocznego Rycerza z kart komiksu trafiły na ekran.
Serial telewizyjny Batman pojawił się w 1966 roku i z miejsca stał się hitem. Cukierkowa scenografia, wymyślne, barokowe kostiumy, jawne odwołanie do komiksowej estetyki sprawiły, że w Ameryce rozpętała się istna "batmania". Groteskowo - kiczowaty wizerunek zapewnił Nietoperzowi ogromny sukces, jeszcze szybciej jednak przyczynił się do jego upadku.
Chude lata
Nic, co dobre, nie trwa wiecznie. Po dwóch latach widowni przejadły się słodkie jak ulepek przygody Batmana i Robina. Mroczny Rycerz spadł do drugiej ligi superbohaterów - ot, jeszcze jedna postać w pelerynie, pozbawiona większego znaczenia.
Utraconą świeżość przywrócił Nietoperzowi scenarzysta i rysownik Frank Miller (ten od
Sin City). W 1986 toku stworzył opowieść
The Dark Knight Returns. Przedstawił w niej starego, zgorzchciałego Batmana, który mimo kłopotów ze zdrowiem raz jeszcze zakłada kostium, by ostatecznie rozprawić się ze złem w Gotham City. W interpretacji Millera Mroczny Rycerz to tragiczna, skomplikowana postać rodem z czarnego kryminału.
Groteska i kicz zniknęły bez śladu zastąpione psychologicznym realizmem. Gdy zatem pojawiły się plotki o hollywoodzkiej adaptacji Batmana, szeptano, iż być może w jakimś stopniu będzie ona inspirowana sagą
The Dark Knight Returns.
Burton, nie Batman
Film Tima Burtona wszedł na ekranyw roku 1989, czyli pół wieku po komiksowym debiucie Nietoperza. Niestety - reżyser, zamiast iść z duchem czasu, odwołał się do zapomnianej estetyki rodem z lat 60. Na ekranie znów zagościł kicz i pstrokacizna, a podszyta makabrą groteska powróciła, świecąc pełen triumf.
Batman i nakręcony trzy lata później
Powrót Batmana uważane są przez wielu za jedne z najlepszych komiksowych adaptacji wszech czasów. Niżej podpisany nie podziela tego zachwytu - w moim odczuciu Burton zapoczątkował proces, który w prostej linii doprowadził do ośmieszenia i degredacji Nietoperza.
Po pierwsze, w obydwu filmach więcej artystycznego widzimisię reżysera niż rzetelnego odtworzenia wątków z komiksu. Burton dość dowolnie potraktował obrazkowy materiał, obsadzając na przykład czarnoskórego Billy'ego Dee Wiliamsa w roli prokuratora Harveya Denta.
Po drugie, w obydwu filmach o Batmanie... nie ma Batmana! W "jedynce" uwagę widowni skupia na sobie Jack Nicholson jako szalony Joker, "dwójka" zaś to popis Danny'ego De Vito i Michelle Pfeiffer w rolach Pingwina i Catwoman. Nietoperz z twarzą Michaela Keatona staje się nijaką postacią z drugiego planu. Gdzie takiemu nieudacznikowi do wyrazistego bohatera z
The Dark Knight Returns?
Po trzecie, oba Batmany to przykład przerostu formy nad treścią. Wystawne gotyckie dekoracje, odwołania do ekspresjonizmu, do arcydzieł kina niemego... No, bardzo ładnie, ale gdzie w tym wszystkim Mroczny Rycerz?
Im dalej, tym gorzej
W latach 1995 i 1997 do kin trafiły kolejne odsłony przygód Nietoperza:
Batman Forever oraz
Batmana i Robin. Za kamerą nie stał już Burton, zastąpił go na tym stanowisku Joel Schumacher. Jedno trzeba przyznać: twórca
Eda Wooda straszliwie wykoślawił wizerunek Nietoperza, ale miał przynajmniej artystyczną wizję, którą konsekwentnie przeniósł na ekran. Schumacher zaś nie miał żadnej wizji, potrafił jedynie wykonywać sprzeczne polecenia producentów z warner Bros., którzy sami właściwie nie wiedzieli, jakie filmy chcą nakręcić i dla kogo.
Świadectwem tej myślowej szamotaniny stały się między innymi zmiany odtwórców głównych ról. W "trójce" Mrocznego Rycerza zagrał Val Kilmer, w "czwórce" - George Clooney. Obydwaj sprawiali wrażenie, że na plan trafili przypadkowo i zmuszają się do gry. Przemianom podlegał również kostium Batmana, coraz bardziej odbiegający od obrazkowego pierwowzoru. W Gotham City mrok wyparły kolorowe światła dyskoteki. Nawet postacie superłotrów (Tommy Lee Jones jako Two-Face, Arnold Schwarzenegger jako Mr. Freeze, Jim Carrey jako Riddler, Uma Thurman jako Poison Ivy) sprowadzone do formatu własnych karykatur, nie budziły już grozy. Mroczny Rycerz pod batutą Schumachera cofnął się w rozwoju o jakieś trzy dekady, ześlizgując się z koleiny przetartej już w czasach "batmanii".
Smutny los Nietoperza zakrawa na ironię, jako że wytwórnia Warner Bros., realizując filmy z jego udziałem, jest właścicielem wydawnictwa DC Comics publikującego z powodzeniem obrazkowe Batmany. Po sukcesie
The Dark Knight Returns światło dzienne ujrzało wiele niebanalnych historii (w Polsce znamy między innymi
Zabójczy żarti
Arkham Asylum). Nic, tylko brać i przenosić na ekran. Okazało się jednak, że bracia Warner kompletnie nie zdają sobie sprawy z potencjału, jakim dysponują.
Powrót do korzeni
Panująca w ostatnich latach moda na superbohaterów sprawiła, że w studiu Warnera ktoś zapytał: "A może byśmy tak zrobili piątego Batmana?".
Łatwo powiedzieć - przez długi czas ze stajni producentów docierały rozmaite wieści o kolejnych zarzuconych projektach. Ktoś nawet wpadł na desperacki pomysł, by powierzyć Clintowi Eastwoodowi reżyserię i główną rolę w adaptacji
The Dark Knight Returns!
Wreszcie jednak po długich bojach film
Batman - Początek ujrzał światło dzienne. Według założeń twórców jest to całkowicie nowe podejście do legendy Nietoperza. Obraz nie ma nic wspólnego z produkcjami Burtona i Schumachera. Zamiast groteski z lat 60. więcej w nim surowego realizmu w stylu Franka Millera. Czy adaptacja Christophera Nolana przywróci Batmanowi sławę w tym samym stopniu, co przed laty
The Dark Knight Returns? Wiele na to wskazuje. Pozostaje więc tylko trzymać kciuki...