.: KOMIKS :: USA :: BATMAN: WAR GAMES ACT THREE: ENDGAME :.
BATMAN: WAR GAMES ACT THREE: ENDGAME
Data wydania: 2005 (USA) Scenariusz: Ed Brubaker, Andersen Gabrych, Devin Grayson, Dylan Horrocks, AJ Lieberman, Bill Willingham Rysunki: Ramon Bachs, Al Barrionuevo, Paul Gulacy, Mike Huddleston, Kinsun, Mike Lilly, Jon Proctor, Brad Walker, Robert Campanella, Jesse Delperdang, Troy Nixey, Andy Owens, Jimmy Palmiotti, Francis Portella, Rodney Ramos, Aaron Sowd, Cam Smith
Ktoś kiedyś powiedział "Niedaleko pada jabłko od jabłoni". Zwykle końcówki crrosoverów mają to do siebie, że są spektakularne. W przypadku Endgame niestety tak nie jest, aczkolwiek widać było, że scenarzyści się starali jak mogli...
Największym grzechem nie tylko tego aktu, ale i całego War Games jest olewanie detali. W jednym zeszycie Batmanowi odcinają ucho, by w drugim... cudem je odzyskał. I do tego łączność z innymi osobami ma zapewnioną! Czyżby Gabrych specjalnie sprawił, że Croc zjadł mu ucho, by sytuacja była bardziej dramatyczna? Czy może "gapiostwo" innych scenarzystów jest tak wielkie, że powinni iść do okulisty? Ale przecież nie jestem lekarzem... A przykładów takich mógłbym mnożyć i mnożyć (z postrzeloną Stephanie na czele. Niby w Robinie dostaje kulkę od Czarnej Maski, ale w Gotham Knights jej ręka jest "cała". Nuff said).
Ale nic nie przebije problemu, z jakim musieli się zmagać scenarzyści, jeżeli chodzi o Killer Croca! Tutaj rysownicy nie mogli się dogadać o styl wyglądu tego villaina. Bo oto raz mamy go w stylu Eduardo Risso z Broken City, a już w następnej części - jako Jaszczura ze Spidermana. Irytuje to doprawdy. Szczególnie teraz, gdy Croc poprzez swoją mutację jeszcze bardziej zmienia się w potwora.
No, dość tej krytyki. Powiedzmy o jednym i jedynym plusie całego aktu, jakim jest... jego koniec. Ironia, ale tak jest. Przede wszystkim umiera Spoiler. Jakoś nigdy nie darzyłem miłością tej postaci- wydawała mi się niepotrzebna. Szczególnie, gdy była Robinem. Ot, taka dziewczyna, która za każdym razem, gdy chciała coś udowodnić, dostawała zdrowo po tyłku. I tak zresztą skończyła. Jej mowa na łożu śmierci mi się podobała, ale i tak nic nie przebije milczącego panelu Aparo z Death In the Family.
Następną konsekwencją tego crrosoveru jest zmiana otoczenia, w jakim żył Batman. Otóż po zniszczeniu Wieży zegarowej, opuszcza go najcenniejszy sojusznik - Oracle. Również Tim, który stracił dwoje przyjaciół, a niedługo potem ojca, wyjeżdża wraz z Batgirl do Bludhaven. Zostaje jedynie Nightwing, lecz na krótko (w dodatku kontuzjowany). Batman znów zostaje sam, jak za dawnych, dobrych czasów Year One. To daje szansę nowym scenarzystom na stworzenie lepszych historii, bo jak by nie było - większość z nas lubi Nietoperza-samotnika, a nie Nietoperza-ojca wielkiej rodziny, który wszystkim rozkazuje.
No i dochodzi do ostatniego, aczkolwiek najgorszego aspektu końca - Czarna Maska. Jego rola króla zbrodni w Gotham jest żałosna. Scenarzyści zrobili z niego czarny charakter z filmów o Jamesie Bondzie! Mogliby się nie męczyć, dać Goldfingera zamiast "czarnucha", a otrzymalibyśmy mniej więcej to samo.
Czas na rysunki. To jest pierwszy crrosover, jaki przeczytałem, w którym rysunki przewyższają możliwości scenariusza (w języku filmowym: Reżyser przebije scenarzystę). Pete Woods postarał się stworzyć w Detective Comics klimat nor, który za każdym razem odbieram z entuzjazmem. Brad Walker... W LotDK stworzył jak na razie najlepsze prace do Batmana. Podoba mi się sposób, w jaki oddaje mimikę postaci. Jego rysunek nie sprawia wrażenia nudnego, lecz dynamicznego i tętniącego z życiem. Rozczarowali mnie natomiast Sean Phillips (z Fireflyem na czele) oraz Mike Huddleston (którego styl mógłbym spokojnie nazwać "dziecinną animacją"). Miło było patrzeć na rysunki Gulacy'ego, który co chwila odwołuje nas do filmów Tima Burtona. Kinsun przypominał mi nowoczesną wersję śp. Jima Aparo, co nie jest dla mnie minusem. To zależy jedynie, czy się lubi tego rysownika, czy też nie.
Na wyróżnienie zasługuje również okładka Matta Wagnera do Batmana. Symbolizm uderza!
Werdykt: Prawda jest taka, że crrosover ten marny jest! To niezbitym dowód przerostu formy (rysunki) nad treścią (scenariusz). W scenariuszu irytują pomyłki rzeczowe oraz niezdecydowanie twórców, jeżeli chodzi o cechy psychologiczne niektórych charakterów (Tarantula). Crrosover ten zmienia jednak środowisko Batmana do tego stopnia, iż w przyszłości możemy się spodziewać powrotu do ery Year One, czy też do jej marnej parodii (to już zależy od scenarzystów).