.: KOMIKS :: USA :: TEEN TITANS :: ANNUAL :: TEEN TITANS ANNUAL #1 :.
TEEN TITANS ANNUAL #1
Tytuł historii:Love & War Miesiąc wydania: Marzec 2006 (USA) Scenariusz: Geoff Johns, Marv Wolfman Rysunki: Ed Benes, Dale Eaglesham, Tom Grindberg, Elton Ramalho Okładka: Ed Benes Tusz: Oclair Albert, Mariah Benes, Alex Lei, Drew Geraci, Wayne Fauncher Kolor: Rod Reis Liternictwo: Rob Leigh Ilość stron: 48
Conner po walce z Superboyem Prime (patrz: Infinite Crisis 4) jest w trakcie leczenia w Titans Tower. Chłopak jest nieprzytomny i nie słyszy kiedy obok niego pojawia się Lex Luthor. Przestępca wspomina powstanie Connera w laboratoriach Cadmusa po śmierci Supermana. Luthor zostawia kryształ, który może służyć jak kompas i zaprowadzić do kryjówki Aleksandra Luthora na Antarktydzie. Dalsze rozważania zostają przerwane przez pojawienie się Robina i Wonder Girl. Cassie próbuje złapać Lexa za pomocą swojego lassa, jednak używając przenośnego teleportera Lex unika go. Tłumaczy, że w obecnej chwili jest po ich stronie. W chwili, gdy pojawiają się inni Tytani, Luthor znika. Raven ma problemy ze swoimi mocami i słyszy najróżniejsze głosy ludzi z Bludhaven jak i Supermana z Ziemi 2.
Cassie postanawia zostać przy Connerze w czasie, gdy pozostali Tytani pod dowództwem Robina lecą na pomoc do Bludhaven. Dziewczyna przegląda album ze zdjęciami i smuci się, że nic nie jest już tak proste jak kiedyś. Po chwili budzi się Conner.
Tymczasem w Bludhaven. Tytani wraz z innymi bohaterami ratują ludzi ze zniszczonego miasta. W innej części, grupka przestępców wysłanych przez Stowarzyszenie ma za zadanie zebrać pozostałości po Chemo które posłużą do zniszczenia Gotham. Zbieranie pozostałości zostaje przerwane przez Robina, który w przeciwieństwie do pozostałych przestępców nie może sobie poradzić z Psimonem. Na szczęście pojawia się Superman i bez trudu pokonuje go. Tim mówi, że cała akcja ratunkowa jest katastrofą i chce, żeby Człowiek ze Stali dowodził wszystkim.
Przykładowe Strony:
W Titans Tower Cassie przygotowuje chłopakowi coś do jedzenia. W czasie gdy je, dziewczyna przynosi album ze zdjęciami i z wielu zdjęć pokazuje jedno, ukazujące ich ,gdy byli młodsi i należeli do drużyny Young Justice. Na innych zdjęciach widać jak Cassie i Conner siedzą na dachu Titans Tower, kiedy się całują i jak Wonder Woman odrzuca Connera z dala od Cassie. Po ujrzeniu tego zdjęcia Wonder Girl zaczyna płakać, jest załamana, że nie ma już swoich mocy, że wszyscy odsunęli się od Diany. Conner pociesza ją ,mówiąc, że nie jest z nią dlatego, że jest Wonder Girl, a dlatego, że jest Cassandrą Sansdmark. Chłopak bierze ją za rękę i obydwoje lecą do Smallville, gdzie mogą być zwykłymi dziećmi.
Obydwoje dolatują na farmę Kentów. Chłopak nie chce ich budzić, więc zabiera dziewczynę do stodoły i pokazuje miejsce, do którego przychodzi gdy nie może spać. Chłopak wspomina walkę z Superboyem Prime i żałuje, że nie będzie mógł jeszcze raz się z nim zmierzyć, gdyż teraz jest lepiej przygotowany. Po chwili para zaczyna się całować i powoli zdejmować z siebie ubranie.
Następnego dnia Cassie wychodzi ze stodoły ubrana w koszulkę Connera i spotyka Marthe i Jonathana. Niezręczna sytuacja szybko mija i cała czwórka udaje się na śniadanie.
Tytanom udaje się zaaresztować wszystkich przysłanych przestępców, ale postanawiają nie odpoczywać i biegną dalej pomagać ludziom.
Conner oświadcza, że leci do Titans Tower na wezwanie Nightwinga. Chłopak całuje się ze swoją dziewczyną, po czym mówi że ją kocha i odlatuje.
Ah, moje biedne Annuale - jak za wami tęsknie...
... Zacznijmy od tego, że kiedyś było inaczej w komiksowym bajzlu. Kiedyś crossovery miały miejsce w annualach co każde lato. Starsi fani pamiętają takie historie, jak Armageddon 2001, czy Bloodlines. Niestety, annuale coraz gorzej się sprzedawały, więc od kasacji tej formy wydawniczej nie sposób było uciec. Nie pomogły nawet fajne pomysły (chociażby Pulp Heroes, gdzie bohaterowie zakładali kostiumy po zetknięciu się z bulwarowymi magazynami).
Teraz Annuale wracają, ale w beznadziejny sposób. I nie chodzi tutaj nawet o Batman Annual #25, który rozczarował wszystkich, a sympatycy Nietoperza od razu obłożyli ten komiks ekskomuniką.
Mowa tutaj o Teen Titans Annual #1, który jest po prostu wielkim rozczarowaniem. Dlaczego? Przede wszystkim trzeba znać dużo (nawet od cholery) komiksów, które wydano wcześniej, aby zrozumieć sens tej historii. Kolejna okazja dla edytorów na wyłudzenie kasy. Ale, że już o tym wiadomo od dawna, to wyżyję się na innej rzeczy - nowa koncepcja Annuali miała polegać na tym, że miały zakończyć wątki, których za nic nie dało się zakończyć w comiesięcznych komiksach. To trzeba było wydać cały 50-stronicowy komiks, aby wytłumaczyć czytelnikom o fakcie, o którym Superboy wspomniał w Teen Titans #33? Lekka przesada. Komiks można było spokojnie skrócić o 12-13 stron.
Odpocznę trochę od moich sadystycznych przyzwyczajeń i walnę parę ach-ów i och-ów. Widać wielki wkład Wolfmana w tym komiksie, który nie bez powodu jest nazywany ojcem Tytanów i ich najlepszym scenarzystą (ale wierzę, że Johns kiedyś przyćmi mistrza). Takie sceny, jak Luthor stojący koło nieprzytomnego Superboya, Nightwing spoglądający smutnie na zrujnowane miasto, które obiecał kiedyś chronić. Wreszcie psychologiczne sceny z Raven. Czuć ten klimat z Kontraktu Judasza i serii Wolfmana i Pereza. Ponadto dialogi są żywe i ludzkie, nawet w tak dennej scenie, jak...
I właśnie dochodzimy do jednego z najsłabszych punktów tego komiksu. Relacje Conner/Cassandra, a szczególnie scena kuchenna. Nie podoba mi się ona, gdyż od razu przypomniało mi się Jezioro Marzeń. Ckliwe, cukierkowe, ale na szczęście nie plastikowe.
Stajemy teraz przed obliczem legendarnej sceny seksu, której nie było (ciekawe. Winniczkowi pozwalają na sceny gejowskie i rozbierane w Outsiders, a Johnsowi nie. Jaki ten świat niesprawiedliwy...). Wzruszające słowa Connera "Co jeśli świat zakończy się dzisiaj" ośmieszają tą scenę, a przecież miało to nas skłonić do refleksji nad związkiem tych herosów, a nawet więzami ludzkimi w naszym świecie. Sprawę pogarsza scena poranna z Cass w koszulce Superboya. Przez chwile myślałem, że rozpoczyna się wiejski konkurs topless. Ale przyznać trzeba, że wątek ten ratuje ostatnia scena, a mianowicie śniadanie u Kentów. Bardzo ciepła, rodzinna. Natomiast scena odlatującego Superboya jest wręcz sentymentalna. Z drugiej jednak strony czuć w tej sielance nadejście tragedii. Śmierci, która będzie miała miejsce w Wieży Alexandra Luthora.
Rysunki to prawdziwe dno. DC naprawdę dało ciała, gdyż wykorzystało aż 5 rysowników. Jeden z nich to mistrz rysowania superbohaterskiego celuloidu. Wkurza brak konsekwencji w ukazywaniu danej postaci, bo jak inaczej mówić o zmniejszającym się ciągle biuście Cassy? Mogli zdecydować się na samego Benesa (nawet i Benesów), który potrafi sprawić przyjemność z oglądania komiksu. To głównie kreska postawiła tutaj decydujący krzyżyk. Historie w Annualach nie powinny być tak rysowane.
Entliczek pętliczek... Czas kończyć. Czytało się lepsze komiksy, ale poziom typowy dla Annualu jako ogółu. Fanom się spodoba, ale obiektywnym osobom, które nie tylko czytają historie o trykociarzach, ta historia po prostu zirytuje. Jedno jest pewne - Panowie z DC następnym razem niech nie zatrudniają kilku mizernych rysowników i tuszowników, aby popracowali nad 38-stronicowym komiksem. To naprawdę niszczy estetykę.