.: KOMIKS :: USA :: TEEN TITANS :: ROK 2007 :: TEEN TITANS #45 :.
TEEN TITANS #45
Tytuł historii:Titans East Part 3 Miesiąc wydania: Maj 2007 (USA) Scenariusz: Geoff Johns i Adam Beechen Rysunki: Al Barrionnuevo Okładka: Tony Daniel, Jonathan Glapton i Moose Baumann Tusz: Jonathan Glapton i Edwin Rosell Kolor: Marta Martinez Liternictwo: Rob Leigh Ilość stron: 32
W Nowym Jorku, w Titans Tower wybudowanej przez Deathstroke'a trwa zacięta walka. Sun Girl, Inertia i Deathstroke stawiają czoło Jericho, Ravager, Robinowi i Batgirl, która po odzyskaniu kontroli nad swoim zachowaniem pragnie zabić Slade'a.
W innym miejscu, Enigma i Duela Dent dręczą Raven. Niespodziewanie, za namową córki Trigona, Duela nokautuje swą byłą partnerkę, uwalnia Raven i przechodzi na stronę Teen Titans. Raven ze swą nową sojuszniczką udaję się z kolei uwolnić Cyborga spod tortur Riska.
Kid Crusader jest w trakcie przeprowadzania egzorcyzmów nad Eddiem. Na szczęście dla Bloomberga, Miss Martian, która nadal pozostaje uwięziona, dzięki swej telepatii wchodzi "do głowy" Kid Crusaderowi. Przez to wszystko, wróg Eddiego traci kontrolę nad procesem egzorcyzmów i zmienia się w czerwonego demona. Eddiemu na szczęście udaje się jednak uciec, szybko odnajduje przykutą do łańcuchów Megan i uwalnia ją.
Przykładowe Strony:
Tymczasem na pomoc Wonder Girl, którą Match trzyma w żelaznym uścisku, przychodzi Robin i Batgirl. Tim i Cassandra nie są w stanie sprostać klonowi Superboya, ale dzięki swej akcji dają czas Sandsmarck, by doszła do siebie. Wonder Girl atakuje Matcha z furią, niszcząc część nowojorskiej Titans Tower. Teraz walka przenosi się na zewnątrz, gdzie Robin i Batgirl łączą swe siły z Miss Martian i stawiają czoła Riskowi, Kid Crusaderowi, Enigmie i Sun Girl... W Titans Tower zaś, Deathstroke nokautuje Jericho, po czym zajmuje rozmową Ravager tak, że Inertia zdąża mocnym ciosem powalić Rose na ziemię. Slade i Inertia z rodzeństwem Wilsonów na rękach dołączają do Titans East, którzy pokonali Teen Titans. Teraz Deathstroke chce, by jego dzieci zobaczyły śmierć Tytanów i by w końcu zrozumiały, że to na niego mogą liczyć, a nie na swych nastoletnich towarzyszy.
Niespodziewanie ktoś karze mu się wynosić z wyspy. Deathstroke ogląda się i widzi przygotowanych do walki Nightwinga, Donnę Troy, Flasha, Beast Boya, Cyborga, Raven i Duelę Dent...
Słabo... Taka niestety była moja pierwsza myśl po skończeniu lektury trzeciej części Titans East. Dawałem poprzednim częściom wysokie noty oczywiście dlatego, że przypadły mi do gustu, ale również dlatego, że podświadomie chciałem, żeby ta pożegnalna historia Johnsa była naprawdę wyjątkowa. A nie jest i teraz to sobie w pełni uświadomiłem.
Historia Titans East układa się w taki sposób, że każde dziecko jest praktycznie w stanie przewidzieć co będzie dalej. Czemu? Już wyjaśniam.
W poprzednich dwóch numerach każdy Tytan dostał swojego nemezis, z którym przegrał walkę i który go dręczył, torturował, bądź robił różne inne rzeczy. I co teraz? Wg klasycznego schematu dobrzy bohaterowie błyskawicznie uwalniają się i pokonują złych. Standard. Johns i Beechen (pytanie, jaki wpływ na scenariusz miał Adam, który przecież przejmie schedę po Geoffie) zmienili tu tylko jedno. Mianowicie- po uwolnieniu się z uwięzi, Teen Titans przegrali walkę, tylko po to, by z opresji mogli ich uratować starzy Tytani, a więc Nightwing, Donna Troy, Beast Boy itp., gdyż taki był pomysł Johnsa. Pragnę zauważyć, że otrzymujemy powtórkę z rozrywki, gdyż identyczny układ mieliśmy w historii Light's Out, kiedy Starfire do walki z Doktorem Lightem sprowadziła całe zastępy Tytanów. Tylko, że wtedy o wiele lepsza była sama historia, a pomysł jako coś nowego powodował ciarki na plecach. Przynajmniej mnie. A teraz? No, zaskoczenie żadne muszę przyznać, zwłaszcza, że były różne przecieki, które sugerowały pojawienie się Nightwinga i reszty starej gwardii. Ale.. Nie będę tu zbyt obiektywny. Mnie, jako staremu wyjadaczowi Tytanów, nadal pojawia się łezka w oku, kiedy widzę stojących obok siebie Flasha, Donnę, Cyborga, Beast Boya, Nightwinga i Raven... Stare dobre czasy przychodzą mi na myśl i marzenie, by DC stworzyło Tytanów ze starą gwardią w składzie... Tak czy inaczej, mimo, że marzenia mam jakie mam, to doskonale wiem, że Johns niepotrzebnie zastosował taki zabieg, gdyż jest to swoisty przerost formy nad treścią. Za dużo będzie bohaterów w kolejnym numerze. Poza tym, co to za sztuka pokonać Titans East, kiedy "dobrzy" będą mieli tak znaczną liczebną przewagę. Jedyny plus to dla mnie możliwość zobaczenia jednego z klasyków Tytanowej historii, a więc pojedynku Nightwing vs Deathstroke.
A jeżeli chodzi o Slade'a, to scenarzyści przedstawiają go coraz gorzej. Wilson nie jest już ukazany jako psychopata, lecz jako swoisty pomyleniec i wariat, który chce poprzez śmierć Tytanów pokazać swym dzieciom, że jest jedyną osobą na ziemi, na którą mogą tak naprawdę liczyć. No ludzie... Co za bzdura w ogóle. Ja nie wiem, czy Johns i Beechen to wymyślali będąc w stanie nietrzeźwym, czy w wielkim pośpiechu. Pokazują przez to, że kompletnie nie znają się na postaci Wilsona, którą tak wspaniale stworzył Wolfman i o której rozpisałem się w recenzji numeru 43 Teen Titans.
Plus dostaną scenarzyści za postać Kid Crusadera. Trzeba przyznać, że jego historia, odkryta przez Miss Martian jest dosyć wstrząsająca i może zrobić na czytelniku wrażenie. Mało tego, można z niej wywnioskować, że ten chłopak, przemieniony teraz w demona, tak naprawdę chciał pomagać ludziom, a w szczególności Eddiemu. Rzeczywiście, Kid Devil mógł to odebrać zupełnie inaczej, ale nie zmienia to faktu, że Kid Crusader jest raczej osobą, która powinna stać po stronie dobra. Być może, gdyby na swojej drodze napotkał dobrego mentora nie dołączyłby do Deathstroke'a.
A skoro wspomniałem przed chwilą o Kid Devilu... Jakiś czas temu DC zaprezentowało okładkę do 47 numeru Teen Titans v3, w którym grupka Tytanów stoi nad czyimś grobem. Dodatkowo wspomniano, że umrze kolejny młody bohater. Kim on jest? Po przeczytaniu tego komiksu stawiam na Kid Devila. Po pierwsze, nie widać go na wspomnianej okładce, a po drugie, Kid Crusader odebrał Eddiemu całą moc. Owszem, cały ten egzorcyzm miał trwać tylko pewien czas, ale wydaje mi się, że któryś z Titans East zdoła zadać Bloombergowi śmiertelny cios, korzystając z faktu, że nie posiada on już swych zdolności. Taki jest mój typ.
A na koniec coś o rysunkach... Może numer oceniłbym na wyższą ocenę, gdyby nie zabrakło Daniela. Tymczasem rysunki Barrionuevo, który poziomem odstaje od dotychczasowego rysownika Tytanów, nie zachwyciły mnie. Jednak, kiedy dokładniej się przyjrzałem wyglądowi postaci, to muszę stwierdzić, że niekiedy mu wychodziło i może gdybym mógł w kolejnych numerach Tytanów obejrzeć więcej jego prac, zmieniłbym zdanie.
Reasumując: po dobrych (a może nawet bardzo dobrych) dwóch poprzednich numerach, ten zawodzi na całej linii, pokazując, że Johns i Beechen nie mieli żadnego sensownego i oryginalnego pomysłu na rozwinięcie i zakończenie tej historii. Miałem nadzieję, że zostaniemy czymś zaskoczeni, że wszyscy otworzymy buzię z zachwytu po przeczytaniu numeru 45. Niestety, nic z tego. W związku z tym niech scenarzyści nie dziwią się, że ocena jest tak słaba.