.: KOMIKS :: USA :: TEEN TITANS :: ROK 2007 :: TEEN TITANS #42 :.
TEEN TITANS #42
Tytuł historii:Devil May Care Miesiąc wydania: Luty 2007 (USA) Scenariusz: Geoff Johns Rysunki: Peter Sneibierg Okładka: Tony Daniel i The Hories Tusz: George Clapion i Kevin Conrad Kolor: Richard i Tanya Horie Liternictwo: Travis Lanham Ilość stron: 32
Kid Devil na szczycie Titans Tower wspomina chwile z dzieciństwa.
Eddie Bloomberg jako mały chłopiec był wielkim fanem filmu "Blue Devil". Jego ciotka Marla była producentem filmowym, w związku z czym załatwiła chłopcu wejście na plan jego ukochanej produkcji. Tam, aktor odgrywający rolę Devila, Danny Cassidy walczył z "demonem"- Nebirosem. Okazało się jednak, że ów 'demon' był prawdziwą istotą, która zamieniła Cassidyiego w -również prawdziwego- Blue Devila. Od tego momentu Danny stał się idolem małego Eddiego, który starał się być taki jak on. W związku z tym stworzył kostium przypominający czerwonego diabła i nazwał się Kid Devil. Danny jednak zdecydowanie odrzucił pomoc swego młodego przyjaciela, nie chcąc go narażać na niebezpieczeństwo. Jednak z czasem, gdy Eddie dorastał, musiał stawić czoła wielu różnym wydarzeniom. Jako Kid Devil współpracował z Robinem (Jason Todd) oraz kilka lat później z Young Justice. Spotkała go także tragedia, gdy w wypadku helikoptera tragiczne zmarła jego ciotka. Eddie był również niepocieszony kiedy nie został przyjęty do grona Teen Titans. Postanowił się wtedy udać do Metropolis, gdzie pragnął otrzymać specjalne moce dzięki projektowi Lexa Luthora "Everyman". Niestety, nawet tam spotkało go rozczarowanie, gdyż nie został dopuszczony przez naukowców do projektu. Wtedy Eddie spotkał pod jednym z kościołów w Metropolis tajemniczą postać, która dała mu dziwną świecę i zniknęła. Bloomberg udał się z nią do Zatarry, nastoletniego magika, którego znał z Teen Titans. Przy nim Eddie zapalił świecę, przez co obaj znaleźli się w piekle.
Przykładowe Strony:
Postacią, którą tam spotkali był Neron. Zaproponował on Eddiemu układ. Miał mu dać wszystkie moce, które spowodują, że będzie podobny do Blue Devila. Haczyk polegał na tym, że w wypadku, gdyby Eddie stracił kiedykolwiek zaufanie do swego mentora, stanie się on własnością Nerona, gdy ukończy 20 lat. Eddie poszedł na ten układ i stał się prawdziwym diabłem, Kid Devilem. Wtedy to Neron wyjawił mu straszną prawdę... To Blue Devil miał być odpowiedzialny za śmierć ciotki Eddiego... Zdruzgotany Eddie niemal natychmiast odnalazł swego mentora i zażądał wyjaśnień... Niestety Neron miał rację. Blue Devil rzeczywiście nieumyślnie spowodował śmierć Marly... W tym momencie Kid Devil stracił całe zaufanie do Blue Devila i szybko powrócił do Titans Tower. Jedyną osobą, która na sam koniec tryumfalnie się uśmiechała był Neron...
uszę przyznać, że strasznie obawiałem się o poziom tego numeru. Czemu? Otóż Titans Around The World była bardzo słabą historią, przy której, powiedzmy sobie szczerze, Johns dał ciała. Czy w tak krótkim odstępie czasu scenarzysta mógł wrócić do pełni formy? Tak!
Numer 42 Teen Titans v3 można w zasadzie nazwać "The origins of Kid Devil", gdyż streszcza nam wszystkie ważniejsze fakty z życia Eddiego Bloomberga. Samych Teen Titans nie ma prawie w ogóle, nie licząc krótkiego występu Zatarry i cameo całej drużyny. Jak dla mnie było to doskonałe posunięcie scenarzysty. Pozwolił nam troszkę odetchnąć od walki, spisków i od samych Tytanów, co przyznajmy, było nam, czytelnikom, bardzo potrzebne.
Gdy Kid Devil pojawił się po raz pierwszy w składzie Teen Titans, w numerze 34 nie byłem zachwycony. Postać ta kompletnie nie przypadła mi do gustu. Swoją niechęć do niego nawet ciężko mi jakoś logicznie wytłumaczyć. Jedyne, co czułem do tej postaci, to wielkie współczucie, chociażby wtedy, gdy biednego Eddiego zranił Plasmus, bądź gdy młody Bloomberg z takim utęsknieniem czekał na Blue Devila, swego mentora, który na spotkanie nigdy nie przybył... Numeru 42 nie oczekiwałem z jakimś wielkim zapałem, bo niby po co miałem czekać na historię z bohaterem w roli głównej, którego najchętniej odesłałbym do Doom Patrolu? Jednak już po lekturze komiksu byłem pod bardzo dużym wrażeniem historii i losów, jakie Eddiego spotkały. Historia Devil May Care nie zmieniła mojego podejścia do Eddiego, wręcz przeciwnie. Jest mi go jeszcze bardziej żal i mam o nim opinię bohatera wyjątkowo pokrzywdzonego przez los.
No, a wszystko zaczęło się od tego, że mały chłopiec o imieniu Eddie miał swojego idola. Jest to w zasadzie bardzo normalne. Każdy nastolatek ma swego idola. Może nim być piłkarz, lider zespołu rockowego, lub inna znana osobistość. Idolem Eddiego był jednak superbohater Blue Devil, zaś jego jedyny cel w życiu to pójście w jego ślady. Można więc powiedzieć, że historia o Kid Devilu jest historią chłopca mającego wielkie marzenie, który mimo wszelkich przeciwności losu stara się je za wszelką cenę zrealizować. I udaje mu się to. Ponosi przy tym jednak wielkie koszty. Kid Devil jest też przykładem, że nawet własny idol może rozczarować, bo czyż Eddie nie czuł się właśnie tak, gdy wyszło na jaw co naprawdę spowodowało śmierć jego ukochanej ciotki?
Jest mi naprawdę żal postaci, która przez całe życie dążyła do tego, by stać się kimś takim jaki jest jej idol i by na koniec zawieźć się na nim totalnie...
W samej historii można znaleźć jeszcze kilka smaczków, które mogą się podobać. Cieszy występ Zatarry, który zatarł złe wrażenie, jakie wywarł na mnie w 39 numerze serii. No i udało się nam zobaczyć Kid Crusadera, którego w większej dawce otrzymamy w kolejnym numerze serii.
Rysunki w wykonaniu Sneibierga na początku wydały mi się fatalne, jednak z czasem, gdy z coraz większym zaangażowaniem czytałem ten komiks przestały mi jakoś przeszkadzać i wydały się w miarę dobre. Może to nie to,co Daniel, ale jest i tak lepiej niż u kilku rysowników, którzy zaprezentowali nam swój "talent" w Titans Around The World.
Ogólnie rzecz biorąc, numer 42 Teen Titans v3 to dobry komikse, który przyjemnie się czyta i który może poruszyć czytelnika. Nie muszę chyba mówić, że dla fanów Kid Devila jest to pozycja obowiązkowa.