.: KOMIKS :: USA :: SUPERMAN/BATMAN :: ROK 2006 :: SUPERMAN/BATMAN #26 :.
SUPERMAN/BATMAN #26
Tytuły historii:The Boys Are Back In Town; Sam's Story Miesiąc wydania: Lipiec 2006 (USA) Okładki: Michael Tuner Kolorysta okładek: Peter Steigerwald Ilość stron: 48
Numer dedykowany zmarłemu w wieku 17 lat na raka Samowi Loebowi. Sam Loeb
13 Kwietnia 1988 - 17 Czerwca 2005
The Boys Are Back In Town
Scenariusz: Sam Loeb, Jeph Loeb, Allan Heinberg, Joss Whedon, Joe Kelly, Brad Meltzer, Mark Verheiden, Brian K. Vaughan, Geoff Johns, Joe Casey, Paul Levitz Rysunki: John Cassaday, Joe Madureira, Jeff Matsuda, Ian Churchill, Ed McGuinness, Rob Liefeld, Jim Lee, Tim Sale, Arthur Adams, Joyce Chin, Mike Kunkel, Duncan Rouleau, Carlos Pacheco, Michael Turner, Pat Lee Tusz: Dexter Vines, Scott Williams, Jesus Merino Kolory: Aspen, Matt Yackey, Ian Churchill, Duncan Rouleau, Mike Kunkel, David Moran, Alex Sinclair, Dave Stewart, Pat Lee, Aron Lusen, Laura Martin Litery: Richard Starkings
Tim ze łzami w oczach wspomina jedną z wielu historii, jakie przeżył ze swoim zmarłym przyjacielem, Connerem. Bohaterowie muszą pojechać do Japonii i dowiedzieć się, co się stało z Toymanem. 13-latek miał skonstruować nowy Batmobil, ale od miesiąca nie dawał znaków życia. Istnieje możliwość, że przeszedł na złą stronę. Gdy docierają na miejsce, zastają pracownię Toymana w ruinie. Za ich plecami pojawia się Schlott, oryginalny Toyman, z układanką. Jeśli bohaterowie odnajdą Hiro w 30 minut, to wtedy zostanie Toymanem, jeśli się spóźnią- chłopak zginie. Okazuje się jednak, że Schlott jest robotem. Po chwili ziemia pod nimi się rozsuwa i obydwaj lądują w pokoju zabaw, gdzie zabawki są większe od nich. Bohaterowie zostają zaatakowani przez armie samolocików, maskotek i innych zabawek. Superboy ratuje siebie i Tima, uciekając przez dużą dziurkę od klucza.
Okazuje się, że przenieśli się na Księżyc, a nad nimi stoją niezadowoleni z ich poczynań Batman, Superman i Wonder Woman. Robin myśląc, że walczy z robotem, uderza Batmana, ale ten zaczyna krwawić. Dopiero, gdy zauważa w ustach Diany obwody, dwójka atakuje ze zdwojoną siłą. Walka nie zostaje dokończona, gdyż cały teren ogarnia ciemność, Conner znika, a Tim jest zmuszony walczyć z grupą ninja. Drake ucieka do następnego pokoju, gdzie widzi jak Superboy siedzi w jakuzzi z robotami przypominającymi Starfire, Raven i Cassandrę z Teen Titans.
Przykładowe Strony:
Gdy Conner się ubiera, ziemia znowu się rozstępuje i oboje lądują na autostradzie, gdzie zostają zaatakowani przez olbrzymie ropuchy. Cała sytuacja wydaje się Connerowi znajoma. Chłopak skojarzył to z grą komputerową, w której trzeba było przeprowadzać ropuchy na drugą stronę, bez zrobienia im krzywdy. Tim wpada na pomysł, żeby dwójka dała się zmiażdżyć. Plan okazuje się skuteczny i zabawa zostaje zakończona. Do dwójki podchodzi Hiro i przyklaskuje im. Okazuje się, że cała ta gra została przez niego ukartowana. Chłopak tłumaczy, że zrobił to z nudów. Tim mówi, że skoro czuje się samotny, to może w każdej chwili zadzwonić i wpaść do Wieży, by spędzić czas z innymi. Hiro jest z tego bardzo szczęśliwy, chociaż jego prośba o numer do Raven zostaje odrzucona.
Tim stoi przed pomnikiem Superboya z innymi Tytanami, którzy tak jak on, mają łzy w oczach.
Scenariusz: Jeph Loeb Rysunki: Tim Sale Kolory: Jose Villarrubia Litery: Richard Starkings
Ta krótka historia opowiadana jest oczami Jonathana Kenta i traktuje o przyjaźni Clarka oraz Sama. Obydwaj uczęszczali do tej samej szkoły. Sam był zawsze tym, który rozśmieszał Clarka. Pewnego dnia jego życie się zmieniło. Sam przyszedł do szkoły o kulach, mówiąc, że to kontuzja wynikająca z gry w piłkę. Clark używając swojego rentgenowskiego wzroku odkrył, że chłopak ma raka, który najpierw zaatakował nogę. W tej chwili chłopak pożałował, że ma tą zdolność. Któregoś dnia Sam zjawił się na farmie Kentów całkiem łysy, mówiąc, że upodabnia się do Lexa Luthora. Clark jednak znał prawdę i nie rozumiał, czemu Sam wciąż nie chciał mu o niej powiedzieć. Ostatecznie Sam powiedział koledze to, co wiedział od dawna. Na pytanie Clarka, jak może mu pomóc, Sam odpowiedział, żeby zachowywał się tak jak zawsze i śmiał się z jego dowcipów. 3 dni później w szkole na wieść o śmierci Sama zapanowała żałoba.
W jego pokoju Clark znalazł notatkę sporządzoną 4 miesiące przed śmiercią.
Przykładowe Strony:
"Twoim przeznaczeniem nie jest leżeć w szpitalnym łóżku.
Masz osiągnąć dużo więcej"
"Chwyć przeznaczenie.
Najlepsi przyjaciele, najlepsi lekarze,
najlepsze perspektywy, brak zmartwień.
Sam 2/17"
Jonathan kończy swoją historię z nadzieją, że droga, jaką przyjął Superman miała uhonorować Sama, bez którego świat nie jest tak wyjątkowy. Bez chłopca, który sprawiał, że Clark się śmiał.
Muszę wam coś wyznać. Za każdym razem, kiedy słyszę piosenki w radiu w stylu "Life is beatiful" na mojej twarzy pojawia się smutny uśmiech politowania. Dlaczego? Prosta sprawa - nie lubię, jak ktoś mnie okłamuje. Prawda jest taka, że życie jest piękne jedynie chwilami. Każdego dnia musimy walczyć, rywalizować. Często też jesteśmy świadkami różnych nieprzyjemności, niesprawiedliwości i przeróżnych kolei losów. Wreszcie, wcześniej czy później, czy tego chcesz czy nie, dotyka cię poczucie straty. Możesz stracić pracę, dom, rodzinę, największą miłość. Często tracisz poprzez śmierć.
Jeph Loeb poczuł na własnej skórze stratę najbardziej dotkliwą, jaką można sobie wyobrazić. W czerwcu 2005, po heroicznej, 3-letniej walce, zmarł na raka jego najukochańszy syn, Sam. Ból jest o tyle większy, kiedy się pomyśli, kim był Sam. Chłopiec ten chciał pójść w ślady ojca. Współpracował z Jephem przy jego projektach, dyskutowali o komiksach, sposobach przekazywania uczuć i myśli za pomocą języka komiksu. Byli zgraną i niezawodną drużyną - wspierali siebie nie tylko prywatnie, ale i zawodowo. Piękno tej symbiozy zniszczył los i słowa lekarza, który musiał powiedzieć Samowi prawdę prosto w twarz.
Po jego śmierci Jeph Loeb nie mógł się pozbierać. Spóźniał się z pisaniem scenariuszy do Supergirl i Superman/Batman. Blokada wynikająca ze straty syna nie pozwoliła mu ponownie wymyślać fantastycznych sytuacji, ale przede wszystkim nie mógł normalnie żyć. Jasnym było, że smutek i zgorzknienie muszą zostać jakoś wyładowane. Dlatego na pogrzebie Sama umówił się z 26 osobami, które były najlepszymi kolegami jego syna w przemyśle komiksowym, że razem stworzą komiks ku pamięci Sama.
Mija rok i możemy przeczytać ów komiks.
Historia jest prosta, ale to nie ona odgrywa tutaj najważniejszą rolę. Scenarzyści i rysownicy "Powrotu Chłopców do Miasta" chcieli utrzymać za wszelką cenę pogrzebowy klimat. Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić osoby, która zaśmiała się przy tym komiksie chociaż raz (a naprawdę łatwo o uśmieszek na twarzy, gdyż dialogi i monologi są wyjątkowo śmieszne).A jeżeli ktoś się zaśmiał, to pewnie dlatego, że nie wiedział, o czym traktuje ten komiks. Czytając przemiłą opowieść o jednej z misji Robina i Superboya (numer ten jest w pewnym sensie kontynuacją Superman/Batman #7) uwalnia się w nas poczucie wielkiej niesprawiedliwości .Kolejny raz czytelnik łapie doła, gdyż trafia do niego, że jest jedynie człowiekiem (mimo tego, że Superboy był przecież klonem). Nie wolno zapominać o swojej śmiertelności nigdy, gdyż ignorując ją, można sprawić sobie dramat, a najbliższym osobom tragedię.
Pierwszy komiks to opowieść o pięknej przyjaźni, akcji, samotności i o tym, jak nie zapomnieć o kimś bliskim. Natomiast druga część, to piękna historia obyczajowa mówiącą o chłopcu, który w chwili beznadziejnej sytuacji nie traci humoru i radości z życia. Niezwykle osobista historia, w której tytułowy Sam jest odzwierciedleniem Sama Loeba. Wzruszająca i poruszająca, niczym "Czułe Słówka" z Jackiem Nicholsonem.
Pisanie tej recenzji sprawiło mi ogromną trudność, gdy przewróciłem na przedostatnią stronę, gdzie widniały nazwiska poszczególnych osób mających wpływ na 22-stronicowy monument. Zobaczyłem fotografie Sama, a następnie datę jego urodzin. Ogarnęło mnie wtedy całkowite poczucie bezsensu - Sam był jedynie 7 miesięcy młodszy ode mnie. Zacząłem pytać samego siebie: Dlaczego takie rzeczy się dzieją? Co chce nam przez to powiedzieć Bóg? Chce nam przypomnieć o śmierci? Przecież widzimy ją za każdym razem, kiedy włączymy telewizor, albo radio.
Nie postawię oceny temu komiksowi. Chyba po raz pierwszy zdarza się taka sytuacja na BatCave. Superman/Batman #26 to coś więcej niż komiks o trykociarzach, napakowany akcją. To symbol solidarności, jaka panuje w środowisku komiksowym i dowód na to, że pomimo zgorzknienia, smutku i szarości istnieje na tym świecie dobro. Szychy z DC pozwalały Lobowi spóźniać się z scenariuszami, gdyż wiedzieli, jaką tragedię teraz przechodzi. Przyjaciele Sama i jego nie zostawili go. Wiedzieli również, że pamięć o synu Jepha nie może umrzeć nigdy. Dobrem można nazwać również to, że rysownicy, którzy wcześniej kojarzyli mi się z pośmiewiskiem i chałą pokazali się tutaj z jak najlepszej strony. Wreszcie wyniki sprzedaży i opinie na forach dyskusyjnych wywołują prawdziwy i szczery uśmiech na mojej twarzy - ludzie naprawdę rozmawiają o Samie i jego komiksach. Jednoczą się z Jephem w najgorszej z chwil.
Teraz rozumiem dlaczego musimy przeżywać takie okropności. A wy?
Na koniec zwracam się z apelem do wszystkich moich rówieśników fascynujących się komiksem i zwykłych komiksiarzy. Kupcie ten zeszyt nie tylko dlatego, żeby okazać jedność z rodziną Loebów i całą społecznością komiksową. Komiks ten da wam więcej frajdy niż typowa, 200-stronicowa cegła za 60-80 zł. Poza tym... czy najkonkretniejsza rekomendacja tego zeszytu (który w komikslandii może kosztować z 5 złotych)to to, że jest on jak na razie najlepszą historią z cyklu Superman/Batman? I, że trudno będzie zrobić lepszą?