Cytaty:
Cassandra Cain: What's the quote? "I am as my father made me".
Cassandra Cain: You and all the other Robins....You've been one more tool in his utility belt.
Robin włamuje się do więzienia Blackgate w celu odbicia Davida Caina. Chłopak omija wszelkie przeszkody stojące na drodze i dostaje się do celi zabójcy. Zanim ten zdąża zareagować, Tim go ogłusza i związuje. Po chwili obydwaj znajdują się na zewnątrz. Chłopak wyraźnie poirytowany pyta gdzie jest Cassandra. Cain nie ma pojęcia o czym chłopak mówi i odpowiada, że od bardzo dawna nie widział swojej córki. Robin pakuje go do samolotu i leci na spotkanie na polu naftowym Blaisdella.
Tymczasem w Gotham City jeden z informatorów Robina Nilla, jest ścigany przez nieznaną osobę. Tajemniczy mężczyzna w końcu łapie chłopaka, ale zamiast go okraść, daje mu bumerang i każe go przekazać Robinowi. Po chwili mężczyzna odchodzi.
Robin przylatuje w umówione miejsce. Nagle dostrzega, że jest otoczony ze wszystkich stron przez członków Ligi Zabójców. Tim walczy całymi siłami z hordą morderców. Niestety jest ich za dużo i chłopak decyduje się uwolnić Caina. Rzuca w jego stronę jednym ze swoich R-rangów, żeby się uwolnił.
Tim zostaje złapany i staje twarzą w twarz z Cassandrą, która jest nową liderką Ligi Zabójców. Dziewczyna wyjaśnia, że dowiedziała się o drugiej córce Davida Caina Annalei, która była cały czas trzymana z dala od Cassandry. Gdy ta się o tym dowiedziała, znalazła ją i zabiła. A teraz chce zabić swojego ojca. Cassandra jest tak wściekła, że nawet nie słucha wyjaśnień ojca o tym, że druga córka była potrzebna do jego planów. Cassie chce przeciągnąć Robina na swoją stronę i wyjaśnia mu, że tak jak ona, był tylko kolejnym narzędziem w rękach Batmana. Dziewczyna daje mu do rąk pistolet i każe zabić swojego ojca.
A ja się cieszyłem, że Robin w jakimś stopniu będzie ciekawym komiksem... A tu powrót do normy. Ale trzeba zastrzec, po której stronie stoi wina za zniszczenie tej ciekawej historii. Beechen? Ależ skąd! To edytorzy zawalili sprawę, kontynuując chorą wizję Gabrycha z końca Batgirl. Jak sam Beechen powiedział w jednym z wywiadów dla angielskiego serwisu internetowego:
"Pierwszą historię napisałem WRAZ z edytorami". Nic w tym dziwnego - tylko edytorów stać na taką głu... powiem inaczej - idiotyzm, żeby z tak ciekawej i oryginalnej persony, jak Cassandra Cain, zrobić duplikat Lady Shivy, która notabene przeszła ostatnio na stronę "dobrych" (pieprzona zmiana warty, czy co?). Ten numer był dla mnie drogą przez mękę w drugiej połowie lektury. Scenarzysta stara się mimo wszystko złagodzić stosunek czytelnika do tego numeru ciekawymi dialogami i retrospekcją z nauk Batmana, ale na dłuższą metę to nie pomaga. Pozostaje jedynie myśl w stylu: "Jak, do diabła, można było spartolić taką postać jak Cass?!". Mój żal był o tyle uzasadniony, że byłem po lekturze Solo #10 (dla niewtajemniczonych - najnowsza antologia DC) Diamona Scotta, szumnie nazywanego "raperem komiksu". Styczność z tym rzemiosłem wywołała u mnie niesłychaną burzę sentymentalizmu, gdyż przypomniałem sobie wtedy, jaka Batgirl była wspaniała. Ciekawa, intrygująca, jedyna w swoim rodzaju.
No, ale nie od dzisiaj wiadomo, że molochy amerykańskie mogą spierniczyć nawet najfajniejszą kreację.
Rysunki... Williams udowadnia, że do miesięczników się nie nadaje. W miniserii Mister Miracle Morrisona miał dużo czasu, aby prace urozmaicić, sprawić, żeby odbiorca był pełen zachwytu. Z normalnymi tytułami jest taki problem, że po prostu nie ma czasu, aby prace upiększać do perfekcji, co zresztą tutaj widać.
Jakby baca się mnie zapytał: "Hej, chłoptasiu! A co żeś takiś zdenerwowany?" to pokazałbym mu właśnie ten numer. Nie myślę, żeby cokolwiek z niego zrozumiał. I dobrze. W końcu po co działać komuś na nerwy?
Ocena: 1 nietoperek