Scenariusz: Chuck Dixon
Rysunki: Tom Lyle
Tusz: Andy Mushynsky
Kolor: Adrienne Roy
Obserwując włamanie do jednego z magazynów w Gotham, Robin rozpoznaje w napastnikach Ghost Dragons - gang, z którym spotkał się w Paryżu. Gdy okazuje się, że usiłowali oni ukraść duży ładunek broni, Batman zaczyna zastanawiać się, czy nadal nie działają na zlecenie Sir. Edmunda. Ale według słow Robina on nie żyje!! Szybkie śledztwo zamiast rozwiązać wątpliwości, stwarza tylko nowe, bowiem bohaterowie dowiadują się, że gang rzeczywiście działa na zlecenie jakiegoś człowieka, o którym wiadomo tylko, że świetnie zna sztuki walki oraz to, że jest ślepy!!! Następnej nocy Batman zostaje wezwany przez Gordona do kostnicy. Komisarz pokazuje mu ciało młodego człowieka, który został prawdopodobnie zamordowany przez Ghost Dragons. Najdziwniejsze jest jednak to, że człowiek ten jest pobity i przebrany w zniszczony kostium... Robina !! Dla Batmana wniosek może być tylko jeden - Sir. Edmund żyje i najwyraźniej chce się zemścić na Robinie!!!
I po raz wtóry spotykamy się ze starymi znajomymi! Początkowo myślałem, że Dixon wysmażył kolejną historyjkę w stylu "superzłoczyńca, który był brany za martwego, znowu powraca i sieje zło!" Ech, ileż w końcu tego było...Tymczasem Chuck pisze całkiem niezłą historię, może nieco mało oryginalną, ale za to nadrabiającą sztuką narracji i samym prowadzeniem opowieści. Świetna końcowa scena, gdy Gordon pokazuje Nietoperzowi martwe ciało młodego Azjaty w kostiumie...Powiało nieco gangsterskimi filmami z początku wieku, co? Widać, że przeciwnik to nie kolejny przebieraniec, ale naprawdę kawał sukinkota. No i dzięki Bogu obeszło się bez tych tyrad, że "Ach, jaki on jest zły, zabił człowieka tylko po to, by przekazać wiadomość, ojej". Trzy i pół nietoperka i oklaski za końcówkę.
Scenariusz: Chuck Dixon
Rysunki: Tom Lyle
Tusz: Andy Mushynsky
Kolor: Adrienne Roy
Ghost Dragons zaczynają coraz bardziej "rozrabiać" w mieście, gdy tymczasem ich przywódca - Sir. Edmund nadal jest dręczony przez koszmary, w których Robin pozostawia go na pewną śmierć. A Batman zdając sobie sprawę z zagrożenia jakie niesie powrót Sir. Edmunda zakazuje Timowi pojawiać się w stroju Robina, argumentując to koniecznością nauki. Sam zaś zaczyna śledzić poczynania Ghost Dragons, którzy tymczasem wysyłają mu kolejny znak od Sir. Edmunda - martwego ptaka, Gila (po angielsku Robin znaczy Gil).
Wkrada nam się odrobina psychodelicznej obsesji....Za sprawą sir Edmunda i jego poronionych wizji, jakie dręczą go we snach. Ogólnie zaczyna się robić nudno, nic nowego się nie dzieje, Dixon wciąż roztacza aurę zagrożenia, co udaje mu się całkiem zgrabnie, ale jednak czegoś brakuje. Bardzo dobry pomysł z martwym ptaszkiem (ja już w końcu się pogubiłem, jaki jest odpowiednik słowa "robin" w polskim słowniku- gil, drozd czy inny rudzik)- znowu atmosfera tych starych kryminałów, gdy gość mający na pieńku z mafią znajduje w mieszkaniu martwą rybę...Trzy i pół nietoperka. Za rysunki, bo nic ciekawego się nie dzieje.