Miesiąc wydania: styczeń 1992 [NR 14] Format: B5 Papier: offsetowy Oprawa: miękka Okładka: Norm Breyfogle Ilość stron: 52 Druk: kolor Tłumaczenie: Robert Gołębiowski Liternictwo: Hanna Bagdach Redakcja: Marcin Rustecki Wydawca: TM-Semic Wydawca oryginalny: DC Comics
"Sprawa syndykatu chemicznego" (The Case of the Chemical Syndicate)
Scenariusz: Alan Grant
Rysunki: Norm Breyfogle
Tusz: Steve Mitchell
Kolor: Adrienne Roy
Policja w Gotham odkrywa ciało zamordowanego prof. Lamberta - znanego chemika. Głównym podejrzanym jest... jego syn, który w podejrzany sposób zakradł się do domu. Okazuje się jednak, że jego dziwne zachowanie było spowodowane przechowywaniem w domu narkotyków, o których ojciec nie wiedział. Zabójcy trzeba więc nadal szukać... Tymczasem do domu innego naukowca dostają się mordercy. Chociaż Batman tym razem był w pobliżu, to nie udało mu się uratować życia profesora. Jednak udaje mu się schwytać morderców, którzy przyznają, że zostali wynajęci przez człowieka, który chciał, żeby wyglądało to jak morderstwo na tle rabunkowym. Okazuje się, że ci sami ludzie zabili Lamberta. Batmanowi udaje się zdobyć nazwisko człowieka, który ich wynajął - Paul Rogers. Kiedy jednak on i policja udają się do domu podejrzanego, znajdują go tam powieszonego, zaś na stole leży list, w którym przyznaje się on do wynajęcia zbirów. Gdy policja uznaje sprawę za zakończoną, Batman nagle zaczyna się dziwnie zachowywać. Zaczyna krzyczeć do jakiegoś Alfreda Strykera, żeby wyszedł. Okazuje się, że Rogers był niewinny, zaś został zmuszony do napisania listu i zabity przez Strykera, który ginie podczas próby ucieczki. Batman wyjaśnia wszystkim motyw postępowania Strykera - był on właściecielem syndykatu chemicznego, który nielegalnie pozbywał się odpadów toksycznych. Teraz, zagrożony ujawnieniem tego faktu, Stryker postanowił pozbyć się wszystkich, którzy wiedzieli o tym procederze.
I znów spotykamy się, po lekko ponad pięćdziesięciu latach z syndykatem chemicznym! I to w całkiem niezłej i okraszonej dramatyzmem historii. Mamy tu śledztwo, wymykające się z rąk tropy i poszlaki, Batmana jako typowego detektywa... szkoda tylko, że znów tak szybko się kończy. I, jak to już utarte w tego typu historiach, wszystko kończy się gładko, a śledztwo zostaje błyskawicznie doprowadzone do końca, a sprawca przyznaje się do winy i zostaje zamknięty... ("I udałoby mi się, gdyby nie te wścibskie dzieciaki" - jakoś samo mi się ciśnie na usta)... Mimo to historyjka niczego sobie i zasługuje na przeczytanie - może nie polecam, ale nie bronię. Trzy i pół nietoperka.
"Kryzys tożsamości, Cz. I" (Identity Crisis, Part One)
Scenariusz: Alan Grant
Rysunki: Norm Breyfogle
Tusz: Steve Mitchell
Kolor: Adrienne Roy
W Gotham zaczyna się dziać coś dziwnego. Zwykli ludzie zakładają maski kościotrupów i mordują niewinnych!! Tymczasem Tima zaczynają dręczyć koszmary senne. Zaczyna się obawiać, czy podoła roli Robina do jakiej się przygotowuje. Może przyczyną jego obaw jest pogrzeb jego matki, który odbywa się właśnie tego dnia... Równocześnie Vicki Vale rozpoczyna własne śledztwo w sprawie tajemniczych morderstw popełnianych przez zwykłych ludzi. Zaś w jaskini dochodzi do sprzeczki pomiędzy Brucem i Timem, który jednak chce założyć kostium Robina. Batman zdecydowanie odmawia, nie chcąc narażać chłopca. Tymczasem Vicki zostaje zaatakowana przez jednego z zamaskowanych morderców!!!
Zaczyna się... nieszczególnie. Niby coś tam mamy, ale jednak... Trąci to myszką. Znów ktoś opanował umysły niewinnych mieszkańców Gotham, och jej... (przerywnik muzyczny: "Ale to już było..."). Czyżby kolejny objaw choroby scenarzystów? Tymczasem Batman i Robin się kłócą - to też już jakby było, prawda? I tu zyskujemy już pewność, że czeka nas kolejna, nieco nudnawa opowiastka z oczywistym zakończeniem, jednym słowem - nuda z ładnymi rysunkami.