.: KOMIKS :: POLSKA :: ROK 2009 :: BATMAN I ROBIN: CUDOWNY CHŁOPIEC :.
BATMAN I ROBIN: CUDOWNY CHŁOPIEC
Miesiąc wydania: Listopad 2009 Scenariusz: Frank Miller Rysunki: Jim Lee Kolor: Scott Williams Okładka: Jim Lee Tłumaczenie: Jarosław Grzędowicz Druk: kolor, kreda Oprawa: twarda, kolorowa Format: B5 Ilość stron: 240 Wydawca: Egmont Polska Wydawca oryginalny: DC Comics Cena: 89 zł
Cyrk. Latający Graysonowie wykonują niezwykłe akrobacje na trampolinie. Dick Grayson myśli właśnie o tym, co robi. "Powinienem już nie żyć. Ale tak nie jest. Oni wciąż są przy mnie. Zawsze mnie złapią. Mama i tata. Zawsze mnie złapią. Zawsze są przy mnie. Czuję, że latam".
Tymczasem dziennikarka Vicki Vale, ubrana jedynie w koronkową bieliznę, przygotowuje swój kolejny felieton do gazety, nagrywając wszystko na dyktafon umieszczony w uchu. Pijąc drinka, prowadzi wywód na temat Supermana i Batmana. Wyraźnie zazdrości mieszkańcom Metropolis obiektu westchnień wielu kobiet, czego nie może powiedzieć o Batmanie. Uważa go za szaleńca ubranego w idiotyczny kostium drakuli, który wywala przez okna podobnych sobie świrów. "Ale mamy za to Bruce'a Wayne'a w Gotham. Bruce Wayne. Bogaty niczym Howard Hughes... a wygląd? Proszę, nie zaczynajcie. To najgorętszy facet pod słońcem. Jest niczym magnes dla kobiecych ciał". Mowę przerywa dzwonek do drzwi. Vicki jest zirytowana jego głośnością. "Dlaczego tak cholernie głośno? Co jest z tym miastem nie tak? Oprócz lewitującego człowieka-myszy, który nie potrafi latać, rzecz jasna". Okazuje się, że to Alfred- kamerdyner Bruce'a Wayne'a. Lokaj informuje ją, że miliarder na nią czeka i ma nadzieję, że będzie dziś dostępna. Felietonistka prosi go, za pośrednictwem Alfreda, by Wayne chwilę na nią zaczekał, po czym szybko biegnie do szafy i zaczyna w popłochu rzucać ubraniami. Jest podekscytowana na myśl o randce właśnie z nim. Mija dużo czasu, zanim Vicki ostatecznie wybiera kreację. Reporterka wychodzi w pięknej sukni galowej. Gdy Alfred i Vicki są już w samochodzie, ten informuje ją, że pojadą do cyrku, gdzie czeka Bruce. Dla felietonistki to jednak nie ma znaczenia - ważne, że ma randkę z Bruce'em Wayne'em. "Mam z nim randkę. Jak bardzo jest to bombowe?".
Parę chwil później Vicki jest już w cyrku i spotyka się z Bruce'em. Wspólnie oglądają wyczyny latających Graysonów. Nagle chłopiec spada z trampoliny i leci wprost w publiczność. Ludzie na widowni są święcie przekonani, że za chwilę stanie się tragedia. Vicki wpada w panikę. "Nie martw się, kochanie. Ten dzieciak wie, co robi" mówi Bruce. I ma rację - Dick wyciąga ze swego stroju linę z harpunem. Wyrzuca ją w stronę trampoliny, o którą się cudem zaczepia. Szybko wdrapuje się na zaczepkę, a następnie skacze w stronę drabiny. "Więc, dlaczego miałeś na niego oko?" pyta się Vicki Wayne'a. "Mam oko do talentów" odpowiada miliarder. Reporterka jest całkowicie zapatrzona w przystojnego bogacza i wciąż nie może uwierzyć, że ma z nim randkę.
Graysonowie wychodzą na środek sceny. Reflektory pokazują tylko ich. "Panie i panowie, LATAJĄCY GRAYSON'OWIE!" krzyczy konferansjer. Nagle rozlegają się dwa ciche dźwięki strzałów. Dick spogląda za siebie. Jego rodzice leżą na ziemi, martwi od jednego strzału w głowę. "Nie rozumie" myśli Bruce. "Nie potrafi zrozumieć. Ja nie mogłem, gdy mi się to przydarzyło. Nie mogę zrozumieć, dlaczego akurat jego to spotkało. Nie mogę wiedzieć. Jeszcze nie teraz. Ale wiem, co to znaczy: Chłopiec wszedł do mojego świata. I nigdy go nie zostawi. Nie można od niego uciec. Nie ma z niego wyjścia ". Bruce wykorzystuje panikę tłumu i wielkie zaskoczenie swojej dziewczyny. Ucieka i przebiera się w strój nietoperza.
W cyrku rozlega się panika. Wszyscy chcą wyjść z namiotu. To doskonała okazja na ucieczkę dla mordercy. Zauważa go Batman i rzuca w niego Batarangiem nasączonym trucizną węża. Jad całkowicie paraliżuje bandziora, pozbawiając go przytomności. Nietoperz przygląda się dokładnie bandycie i rozpoznaje w nim Jocko-boya Vanzetti'ego. To facet od brudnej roboty. Pracuje na zlecenia; niezbyt stronniczy. Mroczny Rycerz zostawia roztrzęsionego i przerażonego kryminalistę. "Najpierw... dzieciak. Dick Grayson. Lat dwanaście".
Vicki chce podejść do chłopca, ale przeszkadza jej w tym policjant. "Przeżył piekło! Spójrz na niego, na miłość boską! On musi iść do szpitala". Policjant mówi lakonicznie, że chłopak jest w dobrych rękach. Argument ten jednak nie trafia do reporterki, która zaczyna się szarpać z gliną. Stróż prawa ma już tego dosyć i bez żadnych skrupułów uderza ją z wielką siłą pięścią w twarz. Gdy reporterka się podnosi, policjanci odjeżdżają wraz z chłopcem radiowozem. Felietonistka nie daje za wygraną - mówi Alfredowi, że siada za kółkiem. Kamerdyner protestuje, ale bezskutecznie. Wraz z nim podąża za radiowozem.
Policjanci trzymają Dicka w radiowozie, by im nie uciekł. Chłopak pamięta, jak rodzice mu mówili, by ufać policjantom i nie bać się ich. "Moi rodzice zostali zamordowani. Byłem tam. Widziałem zabójcę. Mogę go zidentyfikować". Policjantów jednak to nie obchodzi, gdyż mają inne plany.
Vicki próbuje jednocześnie prowadzić i robić zdjęcia. Zachowanie policjantów nie ma dla niej sensu. Są przecież w lesie. A powinni szukać zabójcy rodziców tego chłopaka. Nagle kobieta zauważa nietoperza. "Nienawidzę tego miasta. Nienawidzę nietoperzy. Są obleśne". Spogląda na księżyc. Na niebie jest całe stado tych gryzoni.
Radiowóz się zatrzymuje. Policjanci wypuszczają chłopaka i każą mu uklęknąć. Trzymają w rękach pałki. Zamierzają skatować chłopca. Nagle podlatuje do nich chmara nietoperzy. Jeden z policjantów zostaje dotkliwie zaatakowany. "Wiedziałem, że gliny zabiorą chłopaka do lasu. Użyłem więc swojej akustyki. Nietoperze lubią dźwięk. Lubię nietoperze". Mrożącą krew w żyłach scenę oglądają Vicki i Alfred. Mężczyźni, którzy wyszli cało ze spotkania z nietoperzami, chcą odjechać, zostawiając swego biednego kolegę. "Wszyscy na miejscach". Nagle podjeżdża Batmobil, który z całą siłą uderza o wóz policyjny. Rozrywa go na pół. Z demonicznego samochodu wychodzi jeszcze bardziej przerażający Batman. Łapie chłopca za kostium - "Baczność, żołnierzu. Zostałeś właśnie powołany. Powołany na wojnę".
Vicki Vale:Budzę się. Coś mnie... związuje? Nie... To Alfred. Lokaj Bruce'a Wayne'a. Robi mi..... opatrunek ze swej koszuli? Co się stało?
Okazało się, że wrzuciłam samochód Wayne'a do rowu. Na dodatek złamałam kość obojczykową. Jestem cała pokaleczona. Patrzę na wrak auta. Chyba cudem wyszliśmy z tego wypadku.
Nagle jednak przypominam sobie wszystko, co przeżyłam tego wieczora. Każdy cholerny szczegół. Pamiętam chłopca. Dick Grayson. Lat 12. Ktoś zabił jego rodzinę. Widział to na własne oczy. Co za brutalność. Co za zło. Widziałam to wszystko... Lokaj miliardera stara się mnie uciszyć i prosi, bym nie bredziła, bo jeszcze pogorszę swoją sytuację. Ja jednak mówię dalej. Ja to widziałam. Nie miało to odrobiny sensu, ale moje oczy to widziały.
Policjanci. Pieprzeni policjanci z Gotham. Ukradli chłopaka. Uprowadzili Dicka Graysona, jakby chcieli coś ukryć. A wtedy pojawiła się postać, niczym z najbardziej przerażającego horroru, jaki kiedykolwiek widziałam. Batman. On... on... porwał chłopca. On to zrobił. Boże, dlaczego?
Tracę przytomność, gdy zdaję sprawę z powagi sytuacji. Alfred ratuje mnie przed niebezpiecznym upadkiem. Deszcz zaczyna lać. I pioruny zaczynają grzmieć. Jakby tego wszystkiego było mało...
Batman:Witaj w moim świecie, Dicku Graysonie. Nietoperze, szczury i cała reszta. Biedny chłopcze. Ty biedny, mały bękarcie. Witaj w piekle. Albo jeszcze lepiej.
Gaz usypiający działał jedynie przez kilkanaście sekund, by nie widział drogi. Budzi się. Ślina cieknie mu z ust.
Dick Grasyon:Kim ty jesteś do dia... Batman:Śpij, dzieciaku, śpij. Świat, w którym się obudzisz, nie będzie wcale lepszy od tego, który do tej pory poznałeś. Ale nadam twojemu życiu nowy sens. Wpuszczę Cię w sam środek piekła. O tak.
Dick Grayson: To najbardziej kretyńska improwizacja głosu Clinta Eastwooda, jaką kiedykolwiek słyszałem. To nie jest jego prawdziwy głos. Fałszuje. Szybko jedzie samochodem. O mało nie potrącił ciężarówki farmerskiej.
Batman:Śpij. Śpij mocno, mój wychowanku. Dick Grasyon:Heeee? Że co? Co to do cholery znaczy "wychowanek"? Batman:...Zamknij się. Ja mam tutaj prawo do głosu. Dick Grasyon:Kim ty niby jesteś, do jasnej cholery, by mi rozkazywać? Batman:Że co? Czyś ty tępy? Opóźniony w rozwoju czy co? Kim ja jestem niby, tak? Jestem cholernym Batmanem. Od teraz będę twoim najlepszym przyjacielem, jakiego kiedykolwiek mogłeś sobie wymarzyć... I najgorszym wrogiem, jakiego możesz sobie wyobrazić. Chcę cię wiele nauczyć. Dick Grasyon:Pewnie. A co mi tam...
Dick Grayson:Moi rodzice zostali zamordowali. Ich krew rozbryzgała się na moim ciele. Nie. Nie myśl o tym. Nie teraz.
Batman:Cholera. Nie ważne, co powiem... Nie zważając na to, jak zagram... to ten dzieciak się nie przestraszy.
Dick Grasyon:Może zjedź na pobocze. Wygląda to poważnie. Policjanci, znaczy się.
Batman:To, gliny. Dwa motory z tyłu i trzy radiowozy z przodu. Za różowo to nie wygląda. I wcale nie chcą, bym zjechał na pobocze. Nawet nie chodzi o to, że chcą mnie aresztować. Nigdy więcej. Chyba ktoś się natrudził, by wydać rozkaz zabicia mnie. Fajnie. Nadszedł ten cholerny czas. Dzieciakowi się spodoba.
Dick Grayson:Zakręca i jedzie wprost na dwa motory. Mówi, że będzie zabawa. Już mi się nie podoba. Zakrywam oczy. Uderza o motocyklistów, którzy wypadają ze swoich wehikułów. Mówię mu, że jest porąbany.
Batman:Porąbany? Chcesz zobaczyć coś naprawdę porąbanego, bachorze? Zaraz ci pokażę!
Batman:Wreszcie zaczyna się bać. Bardzo dobrze. Potrzebuje go przerażonego.
Dick Grayson: On znowu zawraca. Zaczyna się śmiać. To mnie przeraża. Przyspiesza. Czuję, jak moja głowa przykleja się do siedzenia niczym magnes. Nie mogę się w ogóle ruszyć. To chyba to, co astronauci czują przy locie na orbitę. Jedziemy na samochody glin. Nagle... lecimy? Chyba tak. Maniak koło mnie wciąż się śmieje. Co się ze mną dzieje? Co, do cholery?
Uderzamy w samochody. Z aut zostają zgliszcza. Jezusie Nazarejski, on ich pozabija. Ci, którzy przeżyli, wyzywają go od potworów i drani.
Nagle zaczyna mówić do swojego samochodu.
Batman:Uderz ich. Cała moc. Bez celowania.
Dick Grayson:Mówi do swojego wozu. Jak dziwaczne to jest? O nie. Auto słucha jego rozkazów. On wciąż się uśmiecha. Samochód odzywa się z brytyjskim akcentem. Jakie to jest szalone. Podnosimy się w pozycji pionowej. Silniki eksplodują ogniem. Zaczynamy lecieć. Może on podrabia ten głos? Jedno jest pewne - boję się. Teraz naprawdę wiem, co czują astronauci. Mam wrażenie, że zwymiotuje... A on nadal się uśmiecha. I ten spokój. Nie mogę znieść tego gościa. CZEGO ON ODE MNIE CHCE?
Przelatujemy przez chmury. Moje niebieskie oczy widzą blask pełni księżyca. Czy ja zwariowałem? Czy to się dzieje naprawdę?
Mama i tata. Umarli koło moich nóg. Zostali zastrzeleni koło mnie. Są martwi.
Dick Grayson:Ich mózgi leżały koło moich nóg! Co się dzieje?! CO SIĘ DZIEJE?! CZY JA ZWARIOWAŁEM?!
Dick Grayson:Mężczyzna w przerażającym przebraniu uderza mnie ręką w policzek. Mocno. Teraz naprawdę się boję. Czego on ode mnie chce?
Batman: Cholera. Niech to wszystko weźmie cholera. Co ja robię temu dzieciakowi? Za kogo się uważam, do jasnej cholery? Ja torturuję tego chłopca. Tylko spójrz na niego. To jeszcze dziecko, a ja go katuję. To straszne. Ale to jedyna droga. Jedyna. Jeżeli go nie przycisnę, to będzie miał czas na smutek. Nie mogę mu na to pozwolić. Ubolewanie to wróg. Nie ma czasu na żałobę. Smutek daje akceptację. Przebaczenie. Smutek zapomina rzeczy, które nigdy nie powinny zostać zapomniane. Nigdy.
Boże, spójrz tylko na niego. Przestań. Żadnych zwątpień. Pamiętaj o misji. Nic nie jest ważne... prócz misji. On jest nieważny. Nawet ty. Jedynie misja.
Dick Grayson:Tam na dole to byli gliniarze. Co z tym zrobimy? Batman:Musisz się jeszcze wiele nauczyć, dzieciaku. Dick Grayson:Nauczyć? Czego nauczyć? Batman:Zwalczanie zbrodni. Dick Grayson:Zwalczanie zbrodni? Batman:Tak, zwalczanie zbrodni. Naprawdę masz jakieś problemy ze zrozumieniem? Dick Grayson:Nie. Ale czy to przypadkiem nie robota policji? I czy ich nie zabijasz na dodatek, wielkoludzie? Batman:Ty mały szczurze...! Dick Grayson:Przez sekundę wierzę w to, że znowu mnie uderzy... Ale potem popada w zadumę. Milknie, a jego twarz jakby zostaje zasłonięta płaszczem mroku. Czuję się tak, jakby tylko on był jedyną osobą na ziemi. Robi się cicho. Słuchamy swoich oddechów. Nawet nie słyszę odgłosu silników.
Jestem w innym świecie. Jego świecie. Jest w nim sam. Samotnik. Kimkolwiek jest... to jest samotny na pewno.
Zaczyna wdychać powietrze, jakby chciał coś powiedzieć... nagle wypowiada parę słów. Jego głos jest niczym tucząca się szklanka czy rozstrojone skrzypce.
Batman:Jak już mówiłem, musisz się wiele nauczyć. A twoja lekcja zaczyna się już tutaj. Lekcja pierwsza: Nie rozmawiaj z policjantami. Nie w Gotham. Nie pozwól glinie, by ci zalazł za skórę. Nie w Gotham. Zabiją cię tak szybko, jak na ciebie spojrzą. Słuchasz mnie, chłopcze? Czy nie marnuje swego powietrza? Rozumiesz, co ja do ciebie mówię? Dick Grayson:Ta, słucham. Batman:Jest tylko jeden glina w całym zadufanym Gotham, któremu możesz zaufać.
Wiem, ze przemierzyłeś już kawałek świata. To cyrkowe życie. Dick Grayson:Cyrkowe życie... Batman:I wiem, że większość policjantów, których widziałeś, była w porządku. Dick Grayson:Yhy. Byli wspaniali. Do dzisiaj. Batman:Większości można zaufać. Dlatego większość miast mnie nie potrzebuje. Ale Gotham tak. I zapewne ono potrzebuje również i ciebie. Albo i nie. Pożyjemy, zobaczymy. Bądź dzielny, Dicku Graysonie. Bądź dzielny.
Dick Grayson:Przez moment nic się nie dzieje. Wyczuwam krew na swoich policzkach. On chce, bym dołączył do jego szalonej krucjaty. Zwalczanie zbrodni. Wspaniała droga do utraty życia. Tym razem nie będę miał trampoliny, by przeżyć. Nikt mnie nie złapie. Bez mamy i taty. Co powinienem zrobić? Co powinienem zrobić... Kto was zabił? I dlaczego?
Dick Grayson:Tak jest, sir. Będę dzielny.
Tawerna Black Canary, 6 miesięcy wcześniej. Dwóch kumpli idzie do knajpy. To pomysł jednego z nich; chce pokazać drugiemu nową kelnerkę. Gdy podchodzą do barku, widzą Dinah Lance - irlandzką piękność pracującą w barze pod pseudonimem Black Canary. Serwuje wszystkim klientom drinki, a ci wzamian podlizują się i mówią, jaka jest gorąca. Jeden z nich przesadził. Dotknął tam, gdzie nie powinien. Jego ręka znalazła się na jednym z pośladków Dinah. Wybuchowy temperament Lance daje o sobie znać. Black Canary wścieka się i uderza niegrzecznego klienta. Następnie robi rozróbę, bijąc każdego klienta. Spuszcza im łomot, jakiego jeszcze wcześniej nie mieli, popisując się przy okazji akrobatycznymi umiejętnościami. Gdy bijatyka dobiega końca, bar wygląda jak pogorzelisko; na podłodze leżą ciała kobiet i mężczyzn, którzy prawili komplementy Dinah. Nagle do baru wchodzi właściciel knajpy, Liam. Widzi, jak jego pracownica okrada gości, po czym składa mu wymówienie prosto w twarz. Właściciel nazywa ją chorą psychicznie, za co ona odwdzięcza mu się wyrzuceniem przez okno. Następnie Black Canary wsiada na swojego Harleya i rozpoczyna poszukiwanie Batmana.
Przestworza, chwila obecna. Batman kontynuuje swoją podróż z Dickiem Graysonem, którego wcześniej porwał. Jedno słowo Mrocznego Rycerza sprawia, że latający Batmobil zamienia się nagle w łódź podwodną i wpada do wody. Dick zaczyna sypać komentarze na temat wozu porywacza, na co Batman każe mu się zamknąć.
Metropolis, 15 godzin później. Gazeciarz rzuca najnowsze wydanie Daily Planet pod drzwi Clarka Kenta. Dziennikarz czyta gazetę, w której głównym tematem jest porwanie dziecka przez Batmana. Na widok artykułu Clark niszczy czasopismo promieniami laserowymi wydobywającymi się z oczu
Batman wraz z porwanym Graysonem docierają do Jaskini. Oczom chłopaka ukazuje się ogromna przestrzeń wypełniona samochodami, samolotami oraz innymi cudami techniki. Mroczny Rycerz sądził, że zrobi to wrażenie na "przerażonym" dziecku. Nic bardziej mylnego - Dick odpowiada: "Sadzę, że jest OK. Widziałem dużo lepsze rzeczy, ale sądzę, że jest OK.". Gdy wychodzą z Batmobilu, do Batmana dzwoni Alfred. Lokaj informuje swego pana, że jego dziewczyna, Vicki Vale , jest bliska śmierci. Bruce nakazuje kamerdynerowi zadzwonić do Eckharta, ale Alfred od razu mu odpowiada, że jest to bezcelowe, gdyż lekarz przebywa w Paryżu (zanim doleci do Gotham, panna Vale na pewno umrze). "Powiedz temu klaunowi z Metropolis, aby się tym zajął. Zadzwoń do Kenta z Daily Planet. A... nadmień, że Batman traktuje to jako osobistą przysługę" mówi Nietoperz, chcąc wykorzystać wiedzę na temat sekretnej tożsamości Człowieka ze Stali (Superman nie zna personaliów Batmana). Tym akcentem kończy rozmowę z Alfredem, a Dicka zostawia samego w Jaskini, tłumacząc się "pracą". Chłopak jest zdenerwowany - nie jadł, ani się nie przebrał, nie wspominając już o prysznicu. Mroczny Rycerz mówi mu z oddali, że jedzenie znajdzie w Jaskini. Dick nagle słyszy szum skrzydeł nietoperzy i okropny skowyt szczurów...
Jeden z licznych burdeli w mieście. Batman znajduje w nim policjanta, który chciał się zabawić z kobietą lekkich obyczajów. Zanim do tego dochodzi, Nietoperz łapie go za rękę i zaczyna bić. Działanie to nie jest bezcelowe - Batman chce uzyskać informacje dotyczące mordercy Graysonów, którego uśpił w cyrku. Protektor Gotham dowiaduje się, że recydywista wyjdzie jutro (z powodu braku dowodów na morderstwo cyrkowców). Batman dziękuje policjantowi kolejnym mocnym ciosem.
Jaskinia. Alfred podaje Dickowi jedzenie i pidżamę, co niezwykle denerwuje Bruce'a. Krucjator rzuca się wręcz na lokaja - ma mu za złe, że kamerdyner próbuje wprowadzić do życia chłopca luksus. Dick powinien jadać szczury i nietoperze, tak jak robil to Batman lata temu. "Paniczu, jestem twoim lokajem. Jestem twoim adiutantem. Jestem twoim medykiem. Wszelako nie jestem pańskim niewolnikiem. Proszę mnie puścić" powiedział stanowczo Alfred. Nietoperz odchodzi od przyjaciela. Nie pozwoli jednak, aby lokaj zniszczył jego plan.
Pięć godzin wcześniej.
Wonder Woman idzie ulicą Metropolis i narzeka, że jest to miasto marzeń dla mężczyzn cuchnących alkoholem, palących papierosy i zachowujących się jak zwierzęta. A najgorsze według niej jest to, że faceci nigdy nie potrafią zrobić niczego dobrze.
Wchodząc do starego budynku, Królowa Amazonek wciąż zrzędzi, jak to mężczyźni kłamią i bałaganią. Lecz mimo wszystko kobieta woli być tu, w Metropolis, niż w Gotham City, gdzie grasuje ten okropny Batman, z którym zresztą trzeba coś zrobić.
W końcu Wonder Woman dociera na spotkanie z Supermanem, Zieloną Latarnią i Plastic Manem. Człowiek ze stali twierdzi, że ktoś taki jak Batman zepsuje tylko wizerunek superbohaterów w oczach społeczeństwa. Porwanie przez niego dziecka jest idealną wymówką, by poprowadzić go przed oblicze sprawiedliwości. Tymczasem Zielona Latarnia woli, by najpierw z nim porozmawiać, a dopiero później zadecydować o jego losie. Całkowite poparcie Batman zyskuje u Plastic Mana, który twierdzi, że Człowiek-nietoperz jest świetny. Dyskusję przerywa oburzona Wonder Woman, kategorycznie nakazując złapanie i zabicie Batmana, a później zatknięcie jego głowy na palu. Kobieta mówi też, że jeśli nikt nie będzie chciał jej pomóc, to ona sama dorwie tego "psychopatę".
Jej postawa doprowadza Supermana do szału. Bohater przypomina Dianie, że to jego świat, a nie Amazonek, i że nie pozwoli jej zabijać ludzi. Zdenerwowana Wonder Woman wyzywa Człowieka ze stali, po czym zakłada swój płaszcz, by opuścić spotkanie. Nagle Superman łączy się z nią w namiętnym pocałunku i to odwzajemnionym. Wychodząca Królowa Amazonek prosi, żeby zebrani superbohaterowie dali z siebie wszystko, a jeśli to nie wystarczy, wtedy sama rozwiąże sprawę Batmana.
Liga Sprawiedliwych to na chwilę obecną przypadkowy zlepek kilku osób, z których każda działa na własną rękę, a tylko jeden człowiek stoi im na drodze.
Teraźniejszość.
Śmiejąc się i biegając po dachach Gotham, Bruce Wayne stwierdza, że w taką noc jak ta kocha być Batmanem. Każda komórka jego ciała żyje. Wtem słyszy krzyk kobiety. Z szaleńczym śmiechem skacze na przerażonych złodziei i obezwładnia ich, ku uciesze uratowanej niewiasty. Po dobrze wykonanym zadaniu Batman każe dziewczynie wrócić do domu i nie dzwonić na policję - ta instytucja jest nieużyteczna. Zaczyna padać deszcz - świetnie, idealna noc na łowy.
Posiadłość Wayne'a.
Przez wszystkie lata, był to dom dla Alfreda Pennywortha. Bijąc worek treningowy, przyznaje on, że w oczach chłopca zawsze było coś mrocznego i dzikiego. Zawsze lubił przygody. Nawet jego matka - Martha, nie znała go naprawdę. Aż do swoich ostatnich chwil. Aż do czasu, kiedy rodzice zabrali swego syna do kina na "Znak Zorro", aż do chwili, gdy w mrocznej alejce zostało popełnione podwójne morderstwo. Właśnie wtedy, umierająca matka ostatni raz spojrzała w oczy swemu synowi i zobaczyła w nich demona. Teraz rolą Alfreda jest opieka nad tym demonem i powstrzymanie go, aby nie oszalał.
Tymczasem Dick Grayson w jaskini Batmana podziwia lśniące i naostrzone bronie. Szczególną uwagę dziecka przykuwa wielki topór...
Teraźniejszość.
Batman stwierdza, że to noc, gdy marzenia się spełniają noc, dla której warto żyć. Rozpamiętuje, ilu to już zbirów pokonał po zmierzchu: połamał kości trzem gwałcicielom, wybił zęby bandycie oraz wyrzucił jakiegoś łajdaka przez szybę w oknie. Takie rzeczy nawet po sześciu miesiącach "smakują" wybornie. Z tej zadumy wyrywa bohatera brzmiący w oddali głos silnika Harleya. Jakiś szalony dzieciak w masce mknie na motorze - chce się zabić - stwierdza Batman.
Trzy godziny temu.
Nawet w Gotham jest jeszcze radość młodzieńczego ducha. Barbara Gordon wraca do domu z uśmiechem na u,tach. Jej ojciec udaje, że rozmawia ze swoją żoną Sarą, która w rzeczywistości ma problemy z alkoholem) na temat odpędzania chłopaków podrywających piętnastoletnią dziewczynę. Niczym nieskrępowana Barbara rzuca się w ramiona swojego taty Jamesa, mówiąc mu, że zamierza uczyć się przez cały wieczór do jutrzejszego sprawdzianu, po czym idzie do swojego pokoju. Detektyw Gordon zwraca jedynie uwagę na dziwnie pełny plecak dziewczyny.
Ojciec zabiłby ją gdyby dowiedział się, że jego córka, inspirowana postawą Batmana, również zakłada maskę i wymyka się nocami z domu. Jednak nikt się nigdy o tym nie dowie. Barbara sama o sobie mówi, jest dobra w ściemnianiu tacie.
Pięć godzin temu.
Szesnastoletni Jimmy Olsen, reporter gazety Gotham, biegnie wraz z bukietem kwiatów. Przebywająca w szpitalu Vicki Vale poprosiła go o przysługę. Chłopak nie może uwierzyć w to, dziennikarka pamięta, chociaż jego imię. Na miejscu okazuje się jednak, że Bruce Wayne przesłał Vicki już cały pokój kwiatów. Jimmy przekazuje jej ściągnięte dane o Graysonach i Batmanie. Kobieta prosi go o podanie ubrania. Zestresowanemu chłopakowi z trudem udaje się nie podglądać Vicki Vale podczas przebierania się.
W tym samym czasie. W dokach.
Zamaskowana blondwłosa kobieta opowiada dwóm łajdakom, jak to pracując dawniej w barze pozbywała się takich pijaków jak oni. Zirytowani jej gadaniem faceci postanawiają zająć się wyzywająco ubraną pięknością. Jednak kobieta bez trudu ogłusza zbirów, a następnie zabiera zawartość ich portfeli. Nagle spostrzega, iż wymierzone są w nią lufy wielu pistoletów.
Pięć minut wcześniej.
Batman obserwuje z dachu, jadący w dole samochód policji Gotham, w którym znajduje się Jacko Boy Vanzetti - zabójca rodziny Graysonów, który został otruty halucynogenną trucizną przez Batmana, przy okazji ich poprzedniego spotkania i ma teraz straszne wizje. Mroczny Rycerz postanawia powstrzymać złodzieja przed jego kolejnym zleceniem. Wskakując przez przednią szybę, obezwładnia skorumpowanego gliniarza oraz jego pasażera.
Tymczasem zaskoczona dziewczyna w masce próbuje uniknąć kul z pistoletów strzelających do niej zbirów. Gdy udaje jej się schować na chwilę, za jedną ze skrzyń, okazuje się, że nie jest już sama. To ten cholerny Batman, przybył jej na pomoc.
Ze swym charakterystycznym śmiechem Batman rzuca się na bandę przestępców. Złodzieje są przerażeni. Wystraszeni strzelają gdzie popadnie, zabijając też swoich ludzi. Mrocznego Rycerza irytuje fakt, że ci kryminaliści szmuglują już wszystko, a w tym przypadku nawet i wybielacz. Wściekły Batman korzysta ze swego palnika, mieszając go z przemycanym towarem i podpala przemytników. Ci, którym nie dane było spłonąć na miejscu, są masakrowani przez obrońcę Gotham. Temu wszystkiemu przygląda się z zachwytem Black Canary - uratowana barmanka ze speluny. Po chwili przyznaje, że jest zakochana w swoim wybawcy.
Gdy jest już po wszystkim, Mroczny Rycerz proponuje byłej barmance podwiezienie do domu. Jednak ostrzega dziewczynę, by nie żartowała sobie z nazwy Batmobil, bo on - cholerny Batman i może nazywać sobie swój cholerny samochód jak chce. W drodze do domu uratowana kobieta prowadzi monolog o tym, jak samotny musi być jej wybawiciel. Twierdzi, że mógłby od czasu do czasu z kimś pogadać. Nietoperz zbywa ją, mówiąc tylko "zamknij się". W głębi duszy przyznaje jej jednak rację. Jest szalony, ale tylko w połowie.
Tymczasem w Jaskini przerażony Dick Grayson stwierdza, że zaczyna wariować. Może nawet tak samo jak Batman. Chłopak przez całe swoje życie nikogo nie zabił, teraz jednak zmuszony był przepołowić toporem szczura, ponieważ ten przeszkadzał mu swoim piskiem. Nagle do jaskini wraca Batman, rzucając mu pod nogi zabójcę jego rodziców - Jocko-Boya Vanzetti. Chłopak musi zdecydować, czy jest mścicielem, czy detektywem. Dick podnosi topór na głowę Jocko-Boya, lecz nie zabija go, a jedynie przecina mu więzy na ustach. Mimo to młody Grayson wyładowuje swoją złość na płatnym zabójcy, wielokrotnie go kopiąc. Batman chwali go, ale przyznaje, że jedno z tych uderzeń było niebezpieczne i Dick musi nad nim popracować. Chłopak nie przywiązuje do tych słów wagi i zaczyna przesłuchiwać więźnia. Mrocznemu Rycerzowi nie podobają się ani trochę odpowiedzi Jocko-Boya...
Biorący prysznic Joker porównuje miasto Gotham do szpetnej dziwki. Zaznaczając przy tym, że jest ona piękna tylko wtedy, gdy płacze. Tymczasem kobieta, z którą spędził noc, wypytuje go o imię. Joker zmienia jednak temat na przeszłość kobiety - Donny Gugina. Okazuje się, że jest ona prawnikiem bardzo zaciętym w walce ze zbrodnią. Zbrodniarz zaznacza, że kocha ją na swój własny sposób, jednak gdy kobieta zaczyna się drążyć temat, Joker pokazuje co dla niego oznacza uprawianie miłości. Na nic zdaje się rozpaczliwa walka prawniczki, która zostaje uduszona krawatem. Wychodząc z pokoju hotelowego, Joker nakazuje swojej pomocnicy pozbyć się ciała.
Tymczasem Jaskinia jest się już domem nie tylko Batmana, ale i młodego Dicka Graysona, który zdał test i udowodnił, że nadaje się na detektywa. Pomiędzy bohaterami zawiązuje się rozmowa dotycząca osoby Jokera. Mroczny Rycerz ostrzega, że to psychopata i seryjny morderca. Jednak nie wiadomo w jakim celu zabił on Latających Graysonów. Dick rwie się do pomocy, lecz Batman powstrzymuje go przed tym i nakazuje mu najpierw wymyślić sobie kostium i maskę, które zapewnią utrzymanie sekretnej tożsamości.
Zdenerwowany pytaniami młodego chłopaka Batman wyjeżdża na conocny patrol. Nagle na powierzchni oślepia go zielone światło. Nad Gotham widnieje symbol Zielonej Latarni. Jednak zanim Mroczny Rycerz przystąpi do rozmowy z tym - jak sam mówi - kretynem, musi wyrzucić z pojazdu zbędny ładunek. Takim sposobem Jocko-Boy ląduje w jeziorze, przeklinając i strasząc swojego oprawcę Jokerem. Batman niewiele sobie z tego robi. Okłamuje nawet swoją ofiarę, że do końca życia będą jej się ukazywały larwy i wszelakie robactwo (efekt halucynogennej trucizny).
W tym samym czasie, w Jaskini, Grayson przeszukuje sprzęt swojego nauczyciela. Jego uwagę przykuwa łuk, który kojarzy mu się z Robin Hoodem. Podczas sprawdzania nowego sprzętu chłopak odkrywa, że nie jest sam. Słyszy głos znany mu już z Batmobila, głos z brytyjskim akcentem, wskazującym na arystokratyczne pochodzenie. Dick dziękuje mu za przyniesienia jedzenia oraz podaje specyfikację dotyczącą nowego stroju...
Pozbywszy się Jocko-Boya, Batman zaskakuje Hala Jordana, który zdziwiony jest samym faktem, że Mroczny Rycerz zna jego imię. Obrońca Gotham narzeka, że mocarny superbohater jest w rzeczywistości głupszy niż krążek hokejowy. Sam natomiast zastanawia się, co mógłby zrobić z taką mocą. Hal tymczasem chce porozmawiać. Batman wyznacza mu termin spotkania- za pół dnia za parę godzin w piwnicach budynku przy Crime Alley - po czym znika, zwyzywawszy rozmówcę. Latarnia nie pozostaje dłużny i również podkreśla swoją niechęć do Nietoperza.
Tymczasem Joker spotyka się on z Catwoman, aby złożyć jej ofertę współpracy. Mimo początkowej niechęci kobieta postanawia go wysłuchać...
Chwilę później Batman wraca do Jaskini, już przy wejściu łapiąc strzałę w locie i chwaląc swego podopiecznego za udany strzał. Oto Dick Grayson prezentuje mu się w pełnym stroju i każe nazywać siebie Hood (z angielskiego "kaptur"), podkreślając iż inspirację czerpał ze starego filmu o Robin Hoodzie. Mroczny Rycerz podchodzi do chłopaka i naciąga mu kaptur na oczy, mówiąc, że tak zrobi każdy mądrzejszy zbir. Na odchodnym Batman rzuca, żeby dzieciak pozbył się kaptura i został Robinem.
Dochodzi do spotkania Batmana z Zieloną Latarnią. Mroczny Rycerz dobrze przygotował się do tej konfrontacji, nakazując wcześniej Robinowi pomalować cały lokal, nie tylko ściany i meble, ale nawet karaluchy, czy wszystkie kostiumy na żółto. Jak skomentował to Batman, Green Lantern jest podatny na najbardziej idiotyczną słabość wszechczasów - jego cudowny pierścień nie działa na rzeczy, które są żółtego koloru. Mimo tej sytuacji Hal Jordan próbuje przemówić Mrocznemu Rycerzowi do rozumu, ten jednak niewiele sobie robi z jego pouczeń. Co więcej, Batman rozdrażnia Zieloną Latarnię. Przyznaje, że w pewien sposób jest przestępcą i deklaruje, że nie zamierza łagodniej postępować z kryminalistami.
Jordanowi w końcu puszczają nerwy. Atakuje Batmana, ten jednak spokojnie przyjmuje ciosy, wobec czego Zielona Latarnia zmienia swoją taktykę i tym raze skupia swoje oskarżenia na Robinie, który w mniemaniu Zielonej Latarni jest porwanym przez Nietoperza Dickiem Graysonem. Batman tłumaczy mu, że to niemożliwe i jako przykład podaje artykuł z dzisiejszej gazety. Na jej łamach cudem uratowany przez Mrocznego Rycerza Dick Grayson tłumaczy, iż jego nieobecność spowodowana była pobytem w szpitalu.
Hal Jordan ma wszystkiego dość i zamierza wyjść, lecz zauważa nagle brak swojego cudownego pierścienia. Okazuje się, iż cudowny chłopiec zabrał superbohaterowi jego atrybut tak zręcznie, iż ten tego nawet nie zauważył. Zdenerwowany Green Lantern rzuca się na chłopca, próbując odebrać, co do niego należy. Dick Grayson wykazuje się jednak akrobatycznymi unikami, nie dając przeciwnikowi szans na złapanie. Batman początkowo z podziwem, lecz później ze strachem patrzy, jak jego protegowany bawi się z przeciwnikiem. Sytuacja zaostrza się, gdy nieświadomy swoich zdolności cudowny chłopiec zadaje Jordanowi niebezpieczny cios w szyję. Batman natychmiast powstrzymuje mordercze instynkty młodego Graysona i ratuje duszącego się Zieloną Latarnię, zdejmując przy tym swoją maskę. W tym momencie Dick poznaje prawdziwą tożsamość swojego mentora.
Dynamiczny duet zostawia ledwo żywego Hala Jordana, wezwawszy uprzednio pogotowie. Deszcz zmywa żółtą farbę z kostiumów Batmana i Robina. Mroczny Rycerz wini siebie za niebezpieczny incydent z Green Lanternem. Stwierdza, że za szybko chciał zrobić z chłopaka swojego pomocnika. Postanawia dać mu okazję na pożegnanie się z rodzicami. Bohaterowie jadą więc na cmentarz. Tam Robin wraz z Mrocznym Rycerzem opłakują stracone życia. Wliczając w to ich własne.
Poniższa recenzja i ocena dotyczy jedynie jakości polskiego wydania komiksu All Star Batman & Robin: The Boy Wonder.
Witamy ponownie w Polsce, Nietoperzu. Jak zwykle, raz w roku.
To, co dzieje się na polskim rynku komiksowym z Batmanem, drażni nie jednego. Coraz rzadziej wydawane tomiki z Mrocznym Rycerzem powodowały coraz to większe grymasy niezadowolenia na twarzach czytelników, którzy z chęcią ujrzeliby trochę więcej komiksów z Batmanem w roli głównej w naszym kraju. Osobiście miałem nadzieje, że przy okazji premiery The Dark Knight, który przyciągnął uwagę wielu ludzi (nawet w Polsce), Egmont wyda jakąś bardzo interesującą pozycję z Batmanem, bądź zacznie ich publikować więcej niż jedną w ciągu roku. No ale cóż. Dostaliśmy Batmana i Syna. Jaka historia wiąże się u nas z tym komiksem wszyscy dobrze wiemy.
Dzisiejszego dnia na półki sklepowe trafił All Star Batman i Robin: Cudowny Chłopiec, co jest trochę dziwne. Co z nieopublikowaną drugą (dużo lepszą) częścią zawartości Batman & Son? No trudno, ważne, że postanowili coś wydać. Ucieszył mnie fakt, że wydawnictwo nie zrezygnowało z Batmana. Że dostaniemy możliwość kupienia czegoś za 39 zł i nie będzie zawierało głupot Mor... Chwila. 39 zł? Nieeee. Oczywiście, że nie. All Star Batman & Robin to przecież komiks Franka Millera. Trzeba go koniecznie dać do jakiejś ekskluzywnej kolekcji! I w ten sposób dostajemy Batmana, ale ponad 2 razy droższego, bo trafił do kolekcji "Mistrzowie Komiksu", co sprawia że sam komiks jest nawet droższy od swojego oryginalnego odpowiednika. Nie zacytuję mych myśli, gdy się o tym dowiedziałem, ale powiem, że byłem troszkę zawiedziony. Postanowiłem jednak, że zaryzykuje. I... nie żałuje swego zakupu. Komiks został bardzo ładnie wydany, wiadomo, twarda oprawa, kreda. Ciężko mi porównać nasze wydanie do zagranicznego, gdyż nigdy go nie miałem w rękach i tak naprawdę nie wiem, czy utraciliśmy (bądź zyskaliśmy, w co wątpię) coś z oryginału. Lektura tak wydanego komiksu przebiega naprawdę przyjemnie, jednak pojawiły się zgrzyty w postaci literówek, których kilka wyłapałem. Była to trochę niemiła niespodzianka, gdyż komiks, jak sam opis wskazuje, miał być ekskluzywnym wydaniem. Zapewne tłumacze i korektorzy dbają, by było ich jak najmniej, ale niektóre błędy same rzucają się w oczy od razu. Dziwi mnie więc, że zostawiono takiego bubla jak np. "Nicki Vale" zamiast "Vicki Vale".
Podsumowując: wszystko byłoby dobrze, gdyby nie literówki. Skoro Egmont miał tak bardzo dużo czasu na wydanie tego komiksu (i to jeszcze w ekskluzywnym formacie), to wydawnictwo powinno się postarać, by było ono jak najlepsze.
All Star Batman i Robin... to nie tyle Elseworld w uniwersum Batmana, co eksperyment Franka Millera. Jak to często z eksperymentami bywa, są bardzo ryzykowne i nie zawsze udane. Za sprawą wydawnictwa Egmont możemy przeczytać w ojczystym języku pierwsze dziewięć rozdziałów historii, która ma ambicje, lub przynajmniej próbuje na nowo zdefiniować postać nietoperza i jego wychowanka. Niestety odnosi się wrażenie, że komiks ten napisany i zilustrowany został jedynie w celach komercyjnych.
Format "All Star" powstał w odpowiedzi na marvelowski "Ultimate". Strategia Marvela była przemyślana, świadczy o tym fakt ewolucji całej linii komiksów w osobny wszechświat. Po lekturze All Star Batman i Robin... boje się takiej ewolucji na gruncie DC.
Redaktorzy DC poszli po linii najmniejszego oporu i postanowili zatrudnić Franka Millera, aby uwspółcześnił i przybliżył nowemu pokoleniu czytelników postać Batmana. Pomysł mógł się udać, zwłaszcza że All Star Supermen został ciepło przyjęty przez fanów. Wydawnictwo niestety nie wzięło pod uwagę faktu, że twórca przełomowego Powrotu Mrocznego Rycerza zaczął zjadać własny ogon. Omawiany album pokazuje, że legendarny twórca pisząc go o mało się tym ogonem nie udławił.
Oś fabularna obraca się wokół klasycznej historii śmierci rodziców Dicka Graysona. Zdarzenie to nakręca fabułę, która powiedzmy sobie szczerze pasuje bardziej do autorskiego Sin City Millera niż do bat świata. Więc zamiast Gotham City mamy wspomniane Sin City, a a zamiast Batmana detektywa mamy Batmana świra i psychopatę. Rozumiem, że walka ze zbrodnią wyniszcza psychicznie, co miało uwiarygodnić postaci, ale ten element został przeszarżowany. Batman mówiący jak Clint Eastwood, śmiejący się przy tym jak tępy przygłup, a do tego brutalny i finezyjny niczym nie przymierzając koleżka z osiedlowej siłowni. Dialogi momentami są tragiczne, ocierające się o rynsztok. Zresztą Batman powtarza za często, że jest cholerny. No i do tego dziecinny. Bo kto przy zdrowych zmysłach nazywa swoje zabawki przedrostkiem bat. Ot taki "niezamierzony" pastisz.
Robin, który ma być światełkiem w jego mrocznym świecie, też się nie sprawdza, a to za sprawą wątpliwych pomysłów w rodzaju zjadania szczurów, czy malowania na żółto pokoju w celu neutralizacji mocy Zielonej Latarni.
Zielona Latarnia, Wonder Woman i Superman, też się w tej historii pojawiają. Pytanie tylko po co? Nietoperz ich nie potrzebuje, ma za pajaców i kretynów. Amazonka to męska szowinistka, która chętnie przeleciała by supermena, a z kolei Kryptonianin nawet nie zdaje sobie sprawy, że potrafi latać. Nie wspominając już o Halu Jordanie, który został wyśmiany przez Mrocznego Rycerza i o mało nie uduszony przez Robina. Nawiasem mówiąc, w czasie tego dialogu Frank Miller nawiązuje do 300, a rysownik Jim Lee do Yellow Kida, ot takie tam smaczki, dla miłośników obu twórców. Pojawia się też parę postaci, zupełnie z przysłowiowej "od czapy" np. Jimmy Olsen, który jest piętnastoletnim (sic!) dziennikarzem, podkochującym się w Vicki Vale, szesnastoletnia Barbara Gordon, wielka fanka Batmana, lubiąca wciskać pierdoły ojcu, no i Black Canary, wyglądająca jak nie przymierzając rasowa prostytutka z Miasta Grzechu. Cóż, mniemam, że to nie koniec pomysłów Millera, który w pierwszych dziewięciu odsłonach upchnął jeszcze Jokera i Catwoman. Ale mistrzostwem świata jest pomocnica klauna, czyli faszystowska domina rodem z Powrotu Mrocznego Rycerza. Jedynie pomysł na poczciwego Alfreda wydaje się być zgodny z linią All Star.
Jak już wspomniałem rysownikiem albumu jest Jim Lee, którego uważam za najbardziej zmysłowego twórcę komiksu popularnego. Na widok Black Canary czy Vicki Vale zaczynam się "ślinić". To takie małe dzieła sztuki. Dodają erotyzmu scenariuszowi, który jest podszyty dwuznacznościami. Zapewne dla tego polski wydawca zdecydował się opublikować album w twardej oprawie w serii Mistrzowie komiksu z etykietką "tylko dla dorosłych".
Moje odczucia co do pierwszej części albumu, świetnie oddaje wstęp Boba Schrecka, wydawcy CD, który prosi, abyśmy my czytelnicy zaufali twórcom. No cóż, Jimowi Lee ufam. Ale scenariusz to już jedna wielka reklama i laurka, którą sam sobie wystawił Frank M. Dokończenie historii, jeżeli w ogóle się pojawi, przeczytam tylko ze względu na talent Jima Lee. To wydanie polecam jedynie fanom "pornografii" obrazkowej i bezkrytycznym fanom Batmana. Pozostałych czytelników odsyłam do All Star: Superman.
Wydanie powstało na podstawie komiksów: ALL STAR BATMAN & ROBIN, THE BOY WONDER #1-9 (wrzesień-kwiecień 2005-2008). Okładka pochodzi z ALL STAR BATMAN & ROBIN, THE BOY WONDER VOL. 1.