Batman ratuje pewną kobietę przed napadem, co jest dla niego jednocześnie początkiem nowej sprawy. Okazuje się, że napastnik należał do gangu którego członkowie od dwóch miesięcy okradają miejską elitę. Ich modus operandi jest prosty - pojawiają się na ekskluzywnych przyjęciach pod fałszywą tożsamością i okradają bogaczy. Nietoperz oczywiście nie zamierza się temu przyglądać. Detektyw podejrzewa, że w kradzieże jest zamieszany ktoś z elity i rozpoczyna śledztwo - jako Bruce Wayne pojawia się na przeróżnych imprezach w poszukiwaniu jakiegoś tropu. W końcu spotyka dziennikarkę, która budzi jego podejrzenia. Gdy dziewczyna wychodzi, Batman ją śledzi i okazuje się, że miał rację - trafia w ten sposób do kryjówki przestępców. Ich szefem jest zamaskowany osobnik o pseudonimie Facade. Nietoperz atakuje i razem z pomocą Robina łapie bandziora, którym okazał się być... pomocnik kelnera.
Paul Dini rozpoczyna swój staż w Detective Comics. Współtwórca Batman: The Animated Series obiecywał powrót do korzeni - jednoczęściowe opowieści pokazujące Mrocznego Rycerza jako detektywa. Niestety, pierwsza historia niespecjalnie zachwyca. Po prostu nie ma tu czegoś, co zapadłoby na dłużej w pamięć. Nowy przeciwnik jest mało interesujący, chociaż wygląd ma całkiem fajny. Miejmy nadzieję, że w następnych numerach Dini zaprezentuje coś ciekawszego - mają się przecież pojawić tacy klasyczni wrogowie jak Poison Ivy, Riddler czy Pingwin.
Ocena: 3,5 nietoperka
Oto jesteśmy świadkami początku komiksowej kariery współkreatora jednej z największych legend animacji,
Batman: TAS. Czytelnik szybko się jednak zorientuje, że Dini się dopiero rozkręca, a pierwszy numer
Detective'a jego autorstwa jest jedynie pięknie narysowany. J. H. Williams II odwala tutaj kawał dobrej roboty artystycznej. Rysunki są przepiękne, a używanie różnych technik rysowania jeszcze bardziej świadczy o wspaniałości rysownika. Widać, że władze DC starają się, aby do pierwszoligowych komiksów z ich linii wydawniczej trafiali najlepsi rzemieślnicy rysunku.
Tym zeszytem na pewno nacieszą się ci, którzy szukają w battytułach Bruce'a Wayne'a (zresztą nie tylko tutaj. Morrison również bardziej eksploatuje Bruce'a, aniżeli jego alter ego, ale to dyskusja na inne spotkanie). To on jest prawdziwym detektywem w tej historii - czujnym, bystrym, chytrym i sprytnym. Potrafiącym wykorzystać nawet najmniejszą okazję. Niestety, czytelnika nie będzie obchodziło w tym numerze "kto popełnił zbrodnię", gdyż ani fabuła, ani nowy villain nie potrafią zaciekawić. To zdecydowanie numer dla lamusów Batmana, którzy nie znają się na mitologii tej postaci, a bardzo chcieliby zacząć od czegoś najświeższego. Ale z drugiej strony Dini wspaniale pisze narrację - myśli Batmana są trafnymi ripostami, a ostatnie słowa w Jaskini, pomimo swej filozoficzności, są klimatyczne. Sądzę, że Dini chciał tutaj nawiązać do TASu, kiedy to Mroczny Rycerz strzelał do komisarza, czy kogokolwiek innego celnymi spostrzeżeniami (mi szczególnie utkwiło mi w pamięci zakończenie do
Perchance to Dream).
Ach, bym zapomniał - nie daruje Williamowi, że tak często używał słowa jako elementu graficznego. Nadało to historii nieco kiczowatego oddźwięku. Panowie, lata 60-te mamy już za sobą...
Wierzę jednak w Diniego i zespół artystów pracujących nad przyszłymi
Detective'ami. Stara (a zarazem nowa) formuła jednozeszytowych historyjek detektywistycznych ma w sobie wielki potencjał. Przydałoby się jedynie użyć ciekawszych i bardziej znanych łotrów. Nic nie mam przeciwko nowym twarzom w kryminalnym półświatku (wręcz przeciwnie). W końcu Dini udowodnił parę razy, że potrafi pisać bardzo dobre opowieści
(Mad Love,
War On Crime dla komiksu oraz
Heart of Ice i
Mad as a Hatter w TASie), a prace Williamsa dla
Desolation Jonesa Ellisa (nominacja do Eisnera) i
Promethea Moore'a są uznawane przez komiksowych znawców jedne z najbardziej unikalnych i mrocznych. Doskonały wybór do historii detektywistycznych o klimacie noir. Oby było lepiej...
Ocena: 3 nietoperki
Poprzednia Strona