.: KOMIKS :: USA :: DETECTIVE COMICS :: ROK 1990 :: DETECTIVE COMICS #620 :.
DETECTIVE COMICS #620
Tytuł historii:Rite of Passage, Part Three: Make Me a Hero Miesiąc wydania: Poźny sierpień 1990 (USA) Scenariusz: Alan Grant Rysunki: Norm Breyfogle Tusz: Steve Mitchell Kolor: Adrienne Roy
Obserwując przekazanie okupu, Batman udaje się śladem bandytów do siedziby Obeaha. Tymczasem Tima zaczynają ogarniać czarne myśli. Znając przykład poprzednich Robinów i fakty dotyczące śmierci rodziców Dicka Graysona, podświadomie zaczyna go prześladować myśl, że śmierć bliskich jest swego rodzaju klątwą ciążącą nad ludźmi zakładającymi ten kostium. Nie mogąc znieść bezczynności, Tim postanawia rozwiązać sprawę Money-Spidera. Uważnie śledząc przeprowadzane przez niego operacje bankowe udaje mu się odkryć gdzie znajduje się sam hacker. Okazuje się nim być chłopak, który jakiś czas temu wymierzał sprawiedliwość na własną rękę jako Anarch. Jego obecna działalność jest kontynuacją czynów Anarcha - skradzione pieniądze przekazywał na konta różnych fundacji dobroczynnych. Zadowolony z dobrze wykonanej pracy Tim wraca do domu w lepszym nastroju. Jego nastrój pryska, gdy w jaskini spotyka zasmuconego Batmana. Po kilku słowach już wiadomo, że jego akcja przeciw Obeahowi nie poszła tak jak planował.
Bodajże najlepsza część z budujących tę historyjkę popisów twórczej impotencji Granta. Nie czyni jej to oczywiście dobrą historią, o nie. Wciąż lawirujemy pomiędzy przeciętnością a zwykłą słabizną, choć tu muszę przyznać zwracamy się w stronę tej pierwszej. Wyszukiwanie hackera - nuda i sztampa, ale pamiętajmy, że to na swój sposób historyczne wydarzenie - pierwsze poważne śledztwo Tima. Wciąż czarne myśli o "klątwie Robina" w przeciwieństwie do poprzednich numerów, tutaj tak bardzo nie biją po oczach. Lekkie zaskoczenie (to był Anarch? Naprawdę?) i wreszcie końcówka - całkiem niezła scenka, która rozbudziła moją nadzieję na coś porządnego na finał. Dwa i pół nietoperka.