Batman #625 - "Broken City" Part Six
Batman: Broken City HC
Zatrudnili Azzarello, zatrudnili Risso, nawet do okładek wzięli Johnsona. Miała z tego wyjść batmanowa wersja "100 Bullets" i w sumie to nawet wyszła. Tylko czy to na pewno dobrze?
A sprawa zaczyna się tak, ginie siostra Angela Lupo, drobnego złodziejaszka. Ponieważ ze zwłok ktoś zrobił sobie żarło Gacek stwierdza, że to robota Killer Croca, po czym idzie mu spuścić łomot. Tam, w trakcie radosnego łubudu, dochodzi do wniosku, że ma niewystarczające dowody. Uruchomiwszy na chwilę mózgownicę wpada na pomysł, że być może to sam Lupo jest zamieszany w morderstwo. Chwilę później leci na miasto napastować Margo Farr - dziewczynę Angela. Gdyby zamiast robić burdę zastanowił się nad sprawą wcześniej to zapewne wykombinowałby to od razu... No tak czy siak nachodzi Margo żeby dopytać się gdzie jest Lupo (o dziwo nie strzela jej w ryj) i mniej więcej od tego miejsca zaczyna się wielkie poszukiwanie Angela, w którym Batman w swym szeleszczącym dreee... mrocznym płaszczu przemierza Gotham tłukąc kolejnych przeciwników, a czasem po kilka razy tych samych, jednocześnie zbierając wskazówki rzucające światło na sprawę.
Pomysł na historię nie był zły. Dużym plusem jest forma kryminału, w którym Batman walczy ze zwykłymi przestępcami. To świetna odtrutka na wszystkie wielkie eventy i supervillainów z ich wielkimi planami. Problem w tym, że ten pomysł wystarczyłby na jeden, góra dwa rozdziały a rozciągnięto go do sześciu. Zupełnie zbędne zapychacze rażą po oczach, (co tu robi Joker pewnie sam Brian nie wie). Poza tym kompletnie nie zrozumiano postaci Batmana. W ujęciu Azzarello to jest jakiś osiedlowy drech, który wyciągąć informacje potrafi tylko w jeden sposób.
Zupełnie inaczej ma się sprawa z rysunkami Risso. Świetnie przedstawił Gotham jako miasto mroczne, nieprzyjazne, zewsząd epatujące brudem, zniszczeniem (ech, ile bym dał żeby, Nolan zamiast gadać przy każdej okazji, jaki to realistyczny film robi wziął przykład z Risso).
W wersji HC komiks wydano na standardowym dla DC cienkim papierze, dodatki ktoś ukradł i w ogóle ich nie ma a za całość wydawnictwo życzy sobie 24 dolce. Dla porównania Marvel za taka cenę sprzedaje 300-stronicowe tomiszcza na grubej kredzie. Ja tam w sumie kupiłem to i jeszcze się z tego cieszę, ale ja głupi jestem, więc wy lepiej się zastanówcie nim wyłożycie na kasę.
Ocena: 3,5 nietoperka
Poprzednia Strona