Zamaskowany mściciel pomaga Eliottowi Nessowi dopaść Ala Capone w Chicago w latach dwudziestych.
Elseworlds, to specjalna seria, ukazująca znanych nam dobrze bohaterów w zupełnie zaskakujących warunkach. Zmiany te dotyczyć mogą czasu, postaci, dosłownie wszystkiego. Przykładem Elseworlds, który zmienia w zasadzie wszystko jest
Scar of the Bat.
Max Allan Collins to twórca wszechstronny. Pisze powieści, scenariusze; najlepiej znany jest chyba ze swojej pracy nad CSI i Drogą do zatracenia. Obraca się głównie w kręgu literatury detektywistycznej i w tym komiksie mógł poczuć się w swoim żywiole. Chyba jednak czegoś zabrakło.
Narratorem opowieści jest Eliott Ness, lider zespołu agentów federalnych ochrzczonego później Nietykalni, mającego na celu zniszczenie imperium Ala Capone, a jego samego doprowadzenie przed sąd. Popijając whisky, w obecności dziennikarza wspomina wydarzenia sprzed wielu dekad. Oto na ulicach pojawia się nagle tajemnicza postać - Bat-Man. Dziwny mściciel ubrany jest w prochowiec, wojskowe buty, a na głowie ma kaptur z uszami, przypominający nietoperza. Nazwę tę można także wysnuć od angielskiego słowa "bat", oznaczającego kij do baseballa, którym ten zamaskowany napastnik okłada gangsterów, dość brutalnie i bez litości.
Zresztą, w miarę upływu czasu zauważamy, jak bardzo ten mściciel w prochowcu różni się od swego pierwowzoru. Przemoc jest dla niego karą za bandytyzm. Nie waha się sięgnąć także po "chicagowską maszynę do pisania", czyli karabin thomsona i podziurawić kogo trzeba.
Jest to dosyć zręczna intryga, bo alter ego samego Nessa zostaje wplecione w prawdziwe wydarzenia z działalności Nietykalnych w sposób zgrabny i przyjemny. Komiks czyta się dobrze, chociaż osobiście od takiego scenariusza pełnego akcji wolałbym, no właśnie - trochę więcej akcji. Momentami wszystkiemu udziela się ta zwalniająca narracja podpitego faceta, wspominającego dawne dzieje. Z drugiej strony - bijatyki na kije, kule śmigające w powietrzu - czego ja bym niby chciał?
Eduardo Barreto jest polskiemu czytelnikowi znany słabo, a szkoda. Pojawił się m.in. w miesięczniku TM-Semic w historii
Video-przemoc. Tam nie zrobił na mnie wrażenia, tutaj - owszem.
Komiks ma oprawę graficzną nadzwyczaj przyjemną dla oka. Inteligentne kadrowanie prowadzi czytelnika przez meandry scenariusza. Kreska Barreto jest bardzo zgrabna, wysoce realistyczna, dokładna, bardzo czytelna i czysta. Ale nie to zwraca uwagę w
Scar of the bat, tylko kolorowanie.
W komiksach amerykańskich kolorowanie akwarelami należy do wyjątkowej rzadkości. Tu grafik sam nałożył kolor na swoje tusze i dało to doskonałe efekty. Kolory są żywe, realistyczne, świetnie pasują do klimatu opowieści. Na jego realistycznej kresce to prawdziwa uczta dla oczu.
W takich opowieściach wszystko obraca się wokół tego, czy komuś podoba się sam pomysł Elseworlds. Ja bardzo je lubię, a ten, mimo, że może zbyt nastrojowy, a za mało w nim akcji, jest jednym z lepszych, jakie miałem okazję czytać. Zarówno pod względem opowieści jak i niezwykłej oprawy graficznej.
Ocena: 4 nietoperki
Poprzednia Strona