.: KOMIKS :: USA :: BATMAN INCORPORATED :: ROK 2011 :: BATMAN INCORPORATED #1 :.
BATMAN INCORPORATED #1
Tytuł historii:Mr. Unknown is Dead Miesiąc wydania (okładka): Styczeń 2011 (USA) W sprzedaży od: 17.11.2010 (USA) Scenariusz: Grant Morrison Rysunki: Yanick Paquette Okładki: JH Williams i Yanick Paquette, Michael Lacombe, Nathan Fairbairn Tusz: Michael Lacombe Kolory: Nathan Fairbairn Liternictwo: John J. Hill Ilość stron: 32
Zamaskowany mężczyzna budzi się żeby zobaczyć pojemnik z niebezpieczną substancją, oznaczony trupią czaszką. Przerażony zauważa, że nie ma rąk i w szoku pyta co się z nimi stało? Stojąca przed nim postać w masce przypominającej ludzką czaszkę odpowiada mu, że są one w piekle, gdzie czekają na resztę ciała. Następnie rozbija pojemnik z substancją na jego twarzy, przedstawiając się jako Lord Death Man.
Zaraz potem do kryjówki znajdującej się w tokijskim sklepie z mangą wchodzi młody chłopak, żeby natknąć się na makabryczną scenę - grupa osób w przebraniach wystylizowanych na szkielety niszczy pomieszczenie, a Lord Death Man stoi nad zwłokami okaleczonego mężczyzny znanego, jako Mr. Unknown. Na rozkaz złoczyńcy jego zbiry od razu atakują chłopaka, temu jednak udaje się uciec.
Tymczasem Bruce i Selina wkradają się do zbrojowni Doctora Sivany, skąd Batman chce zabrać jakąś rzecz, która według niego nie powinna wpaść w niepowołane ręce. Na miejscu zauważają, że wyglądające jak myszy roboty-strażnicy zostały wyłączone. Stoi za tym grupa złodziei z USA, która podobnie jak oni próbuje się dostać do sejfu oznaczonego napisem "Projekt X". Nagle zostają zaatakowani przez jakąś niewidzialną siłę - kolejnego robota. Kiedy Batman się nim zajmuje, Catwoman włamuje się do środka i przeskakując nad robo-myszami, dostaje się do diamentu, który był ich celem. Uśmiechnięta nie wie jeszcze, że stoi za nią kolejna mysz-robot, tym razem wyjątkowo pokaźnych rozmiarów.
Jakiś czas później w hotelu Bruce i Selina oglądają wiadomości, w których reporterka mówi o ich przylocie do Japonii. Drugą informacją jest otwarcie wystawy klejnotów Posejdona przez młodą superbohaterkę, Aquazon.
Selina pyta Bruce'a o klejnot, który wykradli i o to, co się wydarzyło kiedy był "martwy". Ten na obydwa pytania odpowiada wymijająco i zmienia temat, mówiąc jej, że chce aby mu pomogła znaleźć japońskiego Batmana. Selina stwierdza, że zrobi to z chęcią, o ile nie będzie musiała mieć do czynienia z wodą.
W nocy odwiedzają sklep Mr. Unknowna. Kiedy Catwoman przegląda mangę, na okładce, której widnieje dziewczyna atakowana przez ośmiornicę, Mroczny Rycerz próbuje odnaleźć wejście do kryjówki japońskiego pogromcy zbrodni.
Po wejściu do niej kobieta zaczyna przeglądać komputer Mr. Unknowna, a Batman bada jego zwłoki zauważając, że został oblany kwasem.
Nagle pojawiają się trzej pomocnicy Lorda Death Mana, uzbrojeni w katany. Bohaterowie szybko dają sobie z nimi radę i po błyskawicznych torturach jeden z nich wyjawia, że czekali tutaj na dublera Mr. Unknowna.
Tymczasem Jiro Osamu zmierza do swojego mieszkania, gdzie miał się spotkać ze swoją dziewczyną, Misaki. Sąsiad informuje go że przecieka od niego woda. Jiro podejrzewając kłopoty wyciąga broń i otwiera drzwi. W zadymionym pomieszczeniu wraz z pomagierami Lorda Death Mana znajduje się Misaki, która mówi mu, że dywan jest zaminowany. Z dymu wyłania się sam Lord Death Man, który zaczyna grozić Misaki śmiercią. Sprowokowany Jiro nie wytrzymuje i strzela złoczyńcy w głowę, a ten wypada przez okno. Przerażona Misaki informuje chłopaka, że zabity przestępca był jedyną osobą, która potrafiła zatrzymać pułapkę, na której ona się znajduje. Nagle pułapka się otwiera i dziewczyna wpada do jej środka, wypełnionego wodą. Jednocześnie do pomieszczenia wbiegają Batman z Catwoman. Kiedy Batman i Jiro zajmują się zbirami, Catwoman z ogromną niechęcią skacze za dziewczyną do wody. Obydwie kobiety znajdują się w mieszkaniu, przerobionym na akwarium, którego lokatorem jest nieprzyjaźnie nastawiona, ogromna ośmiornica.
Z wybuchu bomby, jaką Grant zdetonował na ostatnich dwóch stronach Batman & Robin #16, można było się spodziewać czegoś o randze I Wojny Światowej w bat-komiksach. Jednak Grant Morrison postanowił na razie pójść inną drogą.
Pierwszy numer jest, więc pozbawiony epickiego wymiaru, a Morrison chciał chyba skupić się wyłącznie na zabawieniu czytelnika. Niestety chyba troszeczkę strzelił sobie w stopę, bo historia jest przyjemna, ale niestety pozbawiona również chorych pomysłów, do których przyzwyczaił nas autor. Ok, są jakieś ich małe przebłyski, ale Granta stać na więcej niż mechaniczne myszy goniące za Kobietą Kot, mieszkanie przerobione na akwarium, czy żart z Tentacle Porn. Komiks jest niestety jak na Szalonego Szkota trochę zbyt przewidywalny i mało pomysłowy.
Postacie też specjalnie nie zachwycają. Batman oprócz rozbudowywania swojej marki niczym Oprah Winfrey, bawi się też razem z Catwoman w Indianę Jonesa. A poza tym jest tak samo zasadniczy i lakoniczny jak zawsze, przy czym trzeba zaznaczyć, że znowu dostajemy wskazówkę jakoby cała ta zabawa miała jakiś konkretny cel. Jiro to po prostu osoba, która wie trochę za dużo i przez to zostaje postawiona w wyjątkowo trudnej sytuacji. Catwoman świeci dekoltem, oprócz wstrętu do wody ma też najwyraźniej wstręt do noszenia gogli, a jej teksty może niektórych śmieszą, dla mnie wyglądają na zwykłą fuchę. Superzłoczyńca wypadł całkiem nieźle, niestety nie miał okazji żeby się odpowiednio wykazać. Jednak wiedząc, że Grant inspirował się tzw. Bat-mangą Jiro Kuwaty możemy mieć nadzieję, że Lord Death Man coś jeszcze pokaże.
No i właśnie, po historii osadzonej w Japonii i będącej nawiązaniem do japońskiej wersji Batmana, (której inspiracją był Batman #180) można było się spodziewać japońskich elementów, a nawet zabawy z konwencją mangi. Smaczki są, ale szkoda, że Morrison ograniczył tę japońskość do przerobienia nazwy Death Mana na nie do końca poprawne gramatycznie "Lord Death Man", wstawienia wspomnianego już przeze mnie żartu z pewnego odłamu hentai i nazwania głównego bohatera imieniem Kuwaty. Tak poza tym jest trochę za mało japońsko i równie dobrze historia mogłaby się wydarzyć w zupełnie innym kraju i kulturze. Może w drugim numerze dostaniemy coś więcej.
Morrison więc mnie na razie nie zachwycił, podobnie jest z Yanickiem Paquette. Niby wszystko wygląda dobrze, łącznie z odpowiednio wyeksponowaną sylwetką Catwoman (zwłaszcza na jednej stronie, a licząc rękę nawet dwóch), ale rysunkom brakuje życia, nie udało się oddać emocji postaci. Dodatkowo Batman jest zbyt napompowany, przez co wypada trochę kwadratowo. Podobnie jak u Granta minusem tutaj też jest brak japońskości, no może coś z niej pojawiło się w żartach ukrytych przez rysownika w znakach japońskich. Ale nawet, jeśli to i tak trochę za mało, spokojnie można było tutaj zaszaleć ze stylistyką mangi. Kończąc temat strony wizualnej, trzeba pochwalić okładkę autorstwa Williamsa, na którą wybrano dosyć ciekawe flagi.
Jeżeli myślicie teraz, że numer mi się nie podobał, jesteście w błędzie, narzekam jedynie, że był zbyt przeciętny, a zanosi się na to, że następny też taki będzie. Możliwe, że to moja wina i zbyt wiele oczekuję od Szalonego Szkota. A możliwe, że jednak mam rację i Grant wypowie wojnę w drugiej części historii.