Dzięki temu zbiorowi historii z Legends of the Dark Knight #65-68 i #200 odkryj czy Joker przestałby być szaleńcem, gdyby Batman zniknął.
Po walce na śmierć i życie wydaje się, że Joker zabił Batmana. W obliczu utraty swojego nemezis szalony Joker może się zatracić tylko w... normalności.
Joker jest z Batmanem w zasadzie od samego początku, na pewno od pierwszego numeru magazynu Batman. Przyzwyczailiśmy się przez dziesięciolecia do tej dziwnej pary, uzupełniającej się jak yin i yang. Piali o tym związku najlepsi scenarzyści, rysowali go najlepsi graficy, wydawać by się mogło, że tu nie można wiele dodać. No i, właściwie, nie można, ale DeMatteis podjął ciekawą próbę.
Zapuścił się, bowiem na wody oceanu zwanego oczywistością, aby sprawdzić, czy faktycznie Batman jest siłą napędową Jokera i czy bez Mrocznego Rycerza Zbrodniczy Książe Klaun może istnieć.
Oto nadchodzi wielki dzień, ukoronowane wysiłków wielu lat - rzecz dzieje się niesłychana, Joker - zabija Batmana. Zabiwszy ciało porzuca i drogę występku odrzuca.
Nie inaczej! Oto, bowiem świeżo zoperowany Joseph Kerr, młody, trochę melancholijny człowiek, zaczyna wieść życie zwyczajne. Koniec z mordowaniem ludzi, wysadzaniem budynków, zastawaniem pułapek na latające gryzonie. Joseph spotyka nawet młodą, sympatyczną kobietę imieniem Rebecca i całkiem dobrze im się układa.
Batman, tymczasem, cóż, Batman, najwyraźniej, jest martwy. Nie pojawia się w Jaskini, gdzie oczekuje go Alfred, nie pojawia się na wezwania komisarza Gordona, który nocą sterczy przy reflektorze, Batmana - nie ma! Czy jednak to wystarczy, aby Joseph Kerr zachował spokój serca i sumienia? Czy też może, niczym kilka lat wcześniej w przypadku Harveya Denta, wtedy jeszcze prokuratora okręgowego, nie budzi się w nim chwilami jakaś druga, mroczniejsza natura?
Myślę, że skłamałbym, gdyby określił ten komiks mianem wybitny. Ale na pewno jest wart uwagi. Szczególnie dla czytelnika, dla którego szybka akcja i nagłe jej zwroty nie jest koniecznie najważniejsza, chociaż i tego tu nie brakuje. DeMatteis eksploruje obszary w profilu postaci Jokera, które rzadko są eksponowane. Robi to nieźle, chociaż ostatecznie, mam wrażenie, zabrakło pewnego pazura. Być może także dlatego, że wiemy przecież jak to się musi skończyć - Batman musi jednak przeżyć, a Joker nie może nagle się wycofać. Tym bardziej, że w akcje wplecione są wspomnienia Bruce'a Wayne'a, - Łazarza, którego dobrzy ludzie wyłowili na pół martwego z rzeki i otoczyli opieką, aż wrócił do zdrowia.
Od strony graficznej jest przyzwoicie, dobry warsztat Statona, chociaż nie każdemu może spodobać się jego kanciasta, momentami karykaturyzyjąca odrobinę kreska. Dotyczy to głównie postaci Jokera, ale akurat jego dotyka ten zabieg ze strony prawie każdego rysownika. Jak przystało na opowieść z klaunami jest barwie i upiornie.
Warto zwrócić na ten album uwagę także ze względu na krótką historię dołączoną do głównej opowieści, czyli
Gotham Emergency. Praca w ambulatorium wielkiego szpitala nigdy nie jest łatwa, ale świat staje na głowie, gdy nagle w drzwiach staje Batman i żąda natychmiastowej pomocy medycznej dla... Jokera. Historia z ciekawą, przewrotną puentą, napisana zgrabnie i dobrze zilustrowana.
Ten album niekoniecznie podejdzie każdemu. Poleciłby go raczej fanom bladego świra o zielonych włosach i miłośnikom komiksów nastawionych bardziej na ekspozycję postaci niż na pełną akcji rozrywkę. Ale na pewno wart jest uwagi.
Ocena: 4 nietoperki