.: KOMIKS :: USA :: BATMAN AND ROBIN :: ROK 2011 :: BATMAN AND ROBIN #17 :.
BATMAN AND ROBIN #17
Tytuł historii:The Sum of Her Parts, part 1 of 3 Miesiąc wydania (okładka): Późny styczeń 2011 (USA) W sprzedaży od: 24.11.2010 (USA) Scenariusz: Paul Cornell Rysunki: Scott McDaniel Okładki: Guillem March i Gene Ha Tusz: Rob Hunter Kolory: Alex Sinclair Liternictwo: Patrick Brosseau Ilość stron: 32
Na wesele, gdzie ksiądz przykłada broń do skroni pana młodego, a wszyscy goście skandują: "Czego nam brak?" z hukiem wpada Batman i Robin. Dynamiczny duet rzuca cięte riposty i zabiera się do neutralizacji uzbrojonych po zęby gości weselnych. Po uratowaniu pana młodego są niestety zmuszeni schować się na belkach pod sufitem, gdzie rozmawiają na temat koncepcji wielu Batmanów oraz planują obezwładnić przeciwników gazem.
Trzy noce wcześniej. Batman i Robin stoją wraz z Gordonem i policją nad pustym grobem Uny Nemo, byłej dziewczyny Bruce'a Wayne'a. Komisarz policji opowiada podwładnym Wayne'a o jej śmierci. Kobieta zginęła sześć tygodni wcześniej przez postrzelenie w głowę podczas napadu rabunkowego na jachcie. Jej ciało pływało w wodzie i po odnalezieniu trudno było je rozpoznać. Opowieść Gordona przerywa telefon informujący o zwrocie ciała wykopanego z grobu. Ekspert policyjny stwierdza, że to na pewno nie jest Una Nemo.
Przykładowe Strony:
Jakiś czas później w Bat-bunkrze Alfred opowiada Dickowi i Damianowi o charakterze związku Bruce'a z Uną. Graysona zastanawia fakt, że przy oddanych zwłokach brakuje jednego palca u dłoni. Przychodzi mail od Gordona - palec został zwrócony, tyle że bez paznokcia. To zwraca uwagę Batmana na lakier do paznokci, obecny na pozostałych palcach. Po dotarciu do kostnicy ciało wybucha, gdyż lakier był substancją wybuchową o opóźnionym czasie działania. Duet bohaterów wyśledza laboratorium, w którym stworzono lakier. Tam też znajdują zaproszenie na ślub do kościoła świętego Piotra.
Z powrotem na weselu. Uratowany wcześniej pan młody okazuje się być wynajętym przez telefon emerytowanym chemikiem, który stworzył wybuchowy lakier. Goście weselni ryglują drzwi do kościoła tym samym więżąc Batmana i Robina jak w pułapce. Na nowo rozlegają się śpiewy: "czego nam brak?". Robin orientuje się, że w kościele nie ma tylko panny młodej. Dick orientuje się, że i pan młody jest podstawiony, więc zrzuca go z sufitu, a ten znika w tłumie gości weselnych. Batman zwraca uwagę na niezwykłe oddanie fanatyków swojemu przywódcy. Druhny przynoszą parawan. Zza niego wychodzi kobieta, która przedstawia się jako Absence. Przywódczyni dziękuje Batmanowi za zauważenie jej, zdejmuje kapelusz i ukazuje wielką dziurę na wylot w samym środku swojej głowy. Panieńskie nazwisko tej kobiety brzmiało Una Nemo.
Morrison i Irving kończą swój głośny i w mojej opinii bardzo udany udział w serii Batman and Robin. Schedę po nich przejęli Paul Cornell i Scott "O nie tylko nie on" McDaniel, co osobiście uważam za bardzo dziwne posunięcie. Najpopularniejszą serię o Batmanie powierzono scenarzyście zasłużonemu w kreowaniu Doctora Who po przez świetne powieści czy scenariusze serialowe o nim, lecz jeśli chodzi o jego dorobek komiksowy, to pomijając różnej jakości dzieła dla Marvela, w DC Comics znany jest jedynie z mocno przeciętnej serii Knight & Squire. Na dobrą sprawę to debiut Cornella w pisaniu Batmana.
Cóż można rzecz o jego scenariuszu? Jest dość przyzwoity. Dialogi pomiędzy Batmanem a Robinem są naprawdę dobre, a akcja toczy się szybko i numer nie jest przeładowany zbędnym tekstem. Czepiać się można, że teraz Mroczny Rycerz i Cudowny chłopiec są pracownikami Bruce'a Wayne'a, ale to akurat wina kontrowersyjnego pomysłu Batman Incorporated. Ciężko jedynie zrozumieć, dlaczego Alfred opowiada o związkach Bruce'a z kobietami, skoro patrząc chronologicznie, to Tommy Elliot musiał umawiać się z Uną Nemo, co tylko potwierdza sposób, w jaki się z nią obszedł.
Na razie tyle o jednym twórcy, czas przejść do drugiego. Po tym jak odebrał klimat arcowi Hine'a z Detective Comics, oraz jak osiągnął artystyczny szczyt beztalencia w ostatnim numerze The Road Home Scott McDaniel jest bez wątpienia najgorszym rysownikiem, jaki pracował przy Batmanie w ostatnich miesiącach i nigdy nie powinien był dostawać tytułów ważniejszych niż Batman Confidential (który też oczywiście opatrzył bardzo przeciętnymi rysunkami).
Jednakże oglądając Batman and Robin #17 czekała mnie miła niespodzianka. Zamiast Andy'ego Owensa tusz położył Rob Hunter, a za kolory wziął się jeden z najlepszych ludzi w branży - Alex Sinclair. Dzięki temu grafiki McDaniela wyglądają naprawdę fajnie. Są dynamiczne, czytelne i miejscami bardzo efektowne, szczególnie przy większych panelach.
I tylko słowem podsumowania wypada rzec, że przeciętni twórcy spisali się lepiej niż można było tego oczekiwać. Wprowadzili nową przeciwniczkę dla Batmana, którą w kolejnych numerach mają szansę ciekawie przedstawić. W pewnym sensie kontynuują nawet lekko psychodeliczny klimat, znany z historii Morrisona, bo przecież żywy człowiek z wielką dziurą w głowie to jest szalony pomysł, prawda? Osobiście mam nadzieję, że pójdą w tą stronę, rezygnując z nadmiernej ilości dowcipów i maili Gordona do Batmana.