Batman and the Mad Monk jest kontynuacją wcześniejszej miniserii Matta Wagnera, zatytułowanej
Batman and the Monster Men. Po raz kolejny autor cofa się w czasie, aby opowiedzieć historię rozgrywającą się w okresie, kiedy młody Bruce Wayne zaczynał dopiero swoją karierę w masce nietoperza. Akcja rozpoczyna się w momencie zakończenia
Monster Men; tym razem jednak głównym zagrożeniem jest tytułowy Szalony Mnich i jego sekta. Tym sposobem Wagner sięga po jednego z pierwszych przeciwników Batmana (który, z jakiegoś powodu, nie zrobił jednak wielkiej kariery) i opowiada o ich pierwszym spotkaniu zgodnie z duchem naszych czasów.
Ledwo zakończyły się odrażające morderstwa potworów stworzonych przez Strange'a, a w mieście odnajdywane są nowe ciała. Po raz kolejny potrzebne są detektywistyczne talenty i bystry umysł Batmana. Tymczasem Julie Madison, jej ojciec i Sal Maroni muszą się uporać z następstwami wydarzeń z
Monster Men. Wagner skonstruował obie te miniserie w taki sam sposób: Batman prowadzi śledztwo, czytelnik wie od początku, kto jest mordercą i obserwuje szachowe ruchy postaci, które muszą na końcu doprowadzić do konfrontacji. Scenariusz nie jest może szczególnie błyskotliwy; autor wykorzystuje podobne schematy co poprzednio. Niemniej jednak intryga jest poprawnie zbudowana, a jedne wydarzenia są logicznym następstwem poprzednich. Ponownie widzimy starania Bruce'a, żeby pogodzić misję Batmana ze swoim życiem osobistym. Spodobała mi się również mgiełka tajemnicy, do samego końca otaczająca Szalonego Mnicha i jego sektę. Nie wiadomo czy jest on naprawdę wampirem, czy tylko udaje przed swoimi wyznawcami. Wagner po raz kolejny stawia Batmana w trudnych sytuacjach, a ten musi wyjść z opresji i pułapek używając sprzętu i intelektu.
Mad Monk zawiera chyba trochę mniej akcji niż
Monster Men, ale i tutaj dostajemy odpowiednią jej dawkę, szczególnie finałowy pojedynek jest godny uwagi. Warto również wspomnieć o scenie, w której skorumpowani gliniarze próbują zastraszyć Gordona - świetnie nawiązuje ona do podobnych wydarzeń z
Year One.
O rysunkach Wagnera trudno powiedzieć coś nowego. Gangsterski klimat kojarzący się trochę z serialem
Batman TAS, świetny Batmobil i do tego dobre kolory. Jeśli spodobały Wam się ilustracje w
Monster Men, to i tutaj powinniście być zadowoleni.
Przed sięgnięciem po ten komiks, warto się zapoznać z pierwszą miniserią z pod szyldu
Dark Moon Rising. To wtedy w pełni docenimy tę opowieść. Zrobiła ona chyba na mnie trochę mniejsze wrażenie niż
Monster Men, ale może to wynikać z tego, że wiedziałem już czego się spodziewać po twórczości Matta Wagnera. W każdym razie jest to nadal solidna komiksowa robota.
Ocena: 5 nietoperków
Poprzednia Strona