.: KOMIKS :: USA :: TEAM UP :: BATMAN / JUDGE DREDD: JUDGEMENT ON GOTHAM :.
BATMAN / JUDGE DREDD: JUDGEMENT ON GOTHAM
Rok wydania: 1991 (USA) Scenariusz: Alan Grant, John Wagner Rysunki: Simon Bisley Okładka: Simon Bisley Liternictwo: Todd Klein Ilość stron: 64
To jeden z wielu projektów pokazujących spotkanie bohaterów różnych wydawnictw komiksowych - w tym wypadku DC i Fleetway. I jak to bywa w przypadku Batmana, projekt jest zdecydowanie udany.
Lecz do rzeczy. Już pierwszy kontakt z tym komiksem wywarł na mnie niezapomniane wrażenie. Doskonałe rysunki mistrza Bisleya, te momentami nieforemne postacie, charakterystyczna kolorystyka. Tu ostrzeżenie - w komiksie znajdziecie sporo przemocy i krwi, "wylewającej się" spomiędzy stron...
Historia jest nietypowa jak na zwykłe perypetie Nietoperza, ale taka właśnie miała być. Oto w Gotham City pojawia się dziwaczna postać, której celem jest, najwyraźniej, wymordowanie wszystkich mieszkańców miasta. Oczywiście takie działania nie mogą ujść uwadze Batmana. Nasz mroczny rycerz pojawia się w odpowiednim miejscu (ale już chwilę po odpowiednim czasie) i... zabija złoczyńcę. A przynajmniej tak mu się wydaje. Kilka słów wyjaśnienia: przestępcą jest niejaki Judge Death, szaleniec uważający się za najwyższy autorytet w kwestii winy i kary. Wyjaśniając, za najpoważniejszą zbrodnię uważa on... życie, a jedyna kara to oczywiście śmierć. Death nosi dosyć nietypowy strój, składający się po części z kości i czegoś w rodzaju prehistorycznego ptaka. Jeśli akurat nie jesteś jego ofiarą to może to wydawać się zabawne. I jeszcze jedna ważna cecha: Judge Death nie żyje i jest mu z tym całkiem dobrze, bo przecież "nie można zabić czegośśś co nie żyjeee", jak twierdzi przy każdej okazji.
Wracając do wydarzeń w Gotham... no cóż, właściwie to już nie w Gotham. Death ostatecznie ucieka, z tym że bez ciała, a ciekawski Batman szperając w jego rzeczach przenosi się niespodziewanie do Mega City One, miasta z przyszłości. Niestety nie ma czasu na podziwianie widoków, bo czeka tam na niego kolejna malownicza postać - Paskudna Maszyna. Ten koleś ma na czole tarczę ze wskazówką warunkującą jego zachowanie - od nieprzyjaznego do brutalnego. PM szuka Deatha, który mu się naraził, ale z braku laku... niech będzie Nietoperz. Urocza konwersacja zostaje przerwana pojawieniem się Sędziego Dredda (Judge Dredd). Sędzia w Mega City One to po prostu policjant, który może na miejscu wydać wyrok na przestępcę, nie kłopocząc się aresztowaniami. A Dredd? To po prostu najlepszy sędzia w MCO. Nawet jemu nie wszystko się udaje - PM ucieka (zgadnijcie dokąd), a Dredd musi zadowolić się naszym uszatym znajomym. Bez ceregieli zabiera Batmana na przesłuchanie, a tam "udowadnia" mu kilka przestępstw i grozi 15-letnim wyrokiem. Kto wie jak by się to skończyło, nie dość, że z Dreddem nie sposób się dogadać, to jeszcze odebrał Batmanowi wszystkie akcesoria, łącznie z maską(!). Na szczęście, na scenę wkracza kolejny bohater, a właściwie bohaterka - Judge Anderson, sędzia (sędzina?) telepatka. Anderson zagląda do głowy naszego bohatera, a Simon Bisley pokazuje nam co zobaczyła - to jeden z najlepszych rysunków w całym komiksie. Nie wpływa to jednak na Dreddy'ego, który wciąż zdecydowany jest posłać Batka za kratki, a bijatyka do jakiej między nimi dochodzi, utwierdza go w tym zamierzeniu.
Tymczasem nie mniej ciekawe rzeczy dzieją się w Gotham City. Pozbawiony ciała Judge Death trafia do miejskiej kostnicy, w której urzęduje akurat Scarecrow. Nietrudno domyślić się, że ci dwaj znajdą wspólne tematy. Jeśli dodać do tego Paskudną Maszynę, szukającego po całym mieście Deatha (a nie przebiera on w sposobach uzyskiwania informacji). Mroczny rycerz ma wiele powodów aby wracać. Jak jednak obejść Dredda? Czy Judge Anderson potrafi mu pomóc? Czy w Gotham pozostanie ktokolwiek żywy? Gorąco polecam przeczytanie tego komiksu.