.: KOMIKS :: USA :: 52 :: ROK 2007 :: 52: WEEK #42 :.
52: WEEK #42
Tytuł historii:Trigger Effect Data wydania: 21 lutego 2007 (USA) Scenariusz: Geoff Johns, Grant Morrison, Greg Rucka, Mark Waid Rysunki: Joe Bennett, Klaus Jadson Okładka: J.G. Jones Tusz: R. Ramos Kolor: Hi-Fi Liternictwo: Rob Leigh Ilość stron: 32
Tydzień czterdziesty drugi. Dzień drugi. Nanda Parbat.
Montoya nadal siedzi po ciemku w jaskini. Powoli zapala świeczkę i ze strachem w oczach zmusza się do popatrzenia na odbijającą się jej twarz w lodowej skale. Widzi jedynie twarz, ale bez niczego - niczym Question.
Tydzień czterdziesty drugi. Dzień trzeci.
W Wierzy Przeznaczenia trwają przygotowania do rytuału, który chce przeprowadzić Chełm Fate'a i Ralph Dibny. Ralph placze i boi się, że nie uda mu się zawładnąć siłą Fate'a, ale hełm stara się przekonać biedaka, że da radę. Mówi mu, że przecież sam rzucił zaklęcie ochrony, które nie pozwala nikomu i niczemu opuścić wierzy, więc wszystko powinno się udać.
Przykładowe Strony:
Wreszcie Dibny decyduje się na kontynuowanie i zakłada maskę Fate'a. Wyciąga pistolet i strzela sobie w głowę.
Maska zlatuje, postrzelona i zamienia się w Fausta. Wylatuje z niej również obrączka Ralpha. Faust dziwi się skąd Dibny wiedział, że od samego początku był oszukiwany. Ten stwierdza, że jest przecież detektywem.
Przestraszony Faust ucieka, ale z wierzy nie ma ucieczki, jest przecież rzucony czar, który uniemożliwia nikomu wyjścia. Ralph spokojnie idzie za Faustem, który używa przeciw bohaterowi jakiejś różdżki. Dopiero teraz widzimy, że Ralph wcale nie miał alkoholu w swojej piersiówce, ale Gingol, napój, który umożliwia mu rozciąganie się.
Dla mnie historia Ralpha Dibnego, będąca naturalną kontynuacją słynnego "Kryzysu tożsamości", od początku był tym, co 52 ma do zaoferowania najlepszego. Zawsze wydawało mi się, że seria wydana osobno, poza 52, na przykład z informacją "From pages Identity Crisis" zdobyła by sporą popularność. Dlatego też ząbki mi się ostrzyły na ten numer, w którym według zapowiedzi miała się zakończyć tułaczka Elongated Mana. I zakończyła się, lecz jest ona raczej pozbawiona Happy Endu.
Salem, wieża Fate'a. Początkowo dostajemy znakomity pokaz rzucania czarów w wykonaniu rozciągliwego ;). Scenka godna zapamiętania, zwłaszcza ze względu na udział C-3PO z Star Wars (zainteresowanych odsyłam do samego komiksu :D). Samym mistrzostwem jest scenka, kiedy Ralph zakłada hełm Fate'a i strzela sobie w głowę. On wprawdzie wiedział, ze nic mu się nie stanie, ale dla czytelnika jest to scena, w czasie której ciary przechodzą po plecach, zapewniam. Tak samo, jak kwestia "Because I'm Detective". Mistrzostwo mainstreamu w najczystszej postaci, ot co.
A dlaczegóż to Ralph jest detektywem? Jak się okazuje, całe jego zachownie na przestrzeni kilkunastu ostatnich tygodni, czyli od wizyty w piekle, było tylko i wyłącznie grą przeciwko hełmowi, a właściwie temu kto przybrał jego postać... Feliksowi Faustowi. Mamy okazję przekonać się, że cały rytuał z odcinka 13 był jednak jedną wielką mistyfikacją, a za wszystkim stal ten zniewieściały magik, usilnie starający się uratować swoja duszę przed piekielnymi udrękami, jakie zafunduje mu Neron. Tak, sam demon też się w komiksie pojawi. Wszystko to, co otrzymujemy w poprzednich numerach jest tylko intrygą stworzoną przez "Secondo smartest world detective". I dobrze, bo ponownie dostajemy stabilnie stojącego na ziemi bohatera o jakim opowiada Hal we wspomnianej już #13. Warto tez wspomnieć o najdziwniejszej rzeczy całego odcinka, czyli o przedmiocie zwanym "wishing gun". Jest to pistolet, który mieliśmy już okazję zobaczyć na samym początku serii. Ma on ponoć... spełniać życzenia :D. Właśnie w ten sposób Ralph przywraca Fausta powrotem do ludzkiej postaci.
Ale dopiero gdy pojawia się Neron zaczyna się naprawdę ostra jazda bez trzymanki. Demon nie jest za szczęśliwy, gdyż w tej chwili zarówno Faust, jak i jego dusza należą do Dibnego. Postanawia on z nim o nią pohandlować. I w błędzie będzie ten komu od razu rzuci się na myśl przywróceni do życia Sue. Ralph początkowo też o tym myśli, jednak wie, że to za wysoka cena. I za prosty pomysł, a seria 52 z takich nie słynie. Jednak nie mamy okazji dowiedzieć się, co życzy sobie Ralph gdyż ginie on... zabity przez ślubną obrączkę żony. Smutne, a i wymowa tej sceny nie przyprawia o dobry humor. Jednak Dibny ginie z uśmiechem. I to nie tylko dlatego, że połączy się wreszcie z żoną. Udało mu się uwięzić w wieży zarówno Nerona, jaki i Felixa, a to dzięki czarowi przetrzymującemu, który może ściągnąć tylko ten kto go rzucił. A Dibny już nie żyje. Niestety, po raz kolejny ujawnia się największa bolączka serii. Jak wiemy, zarówno Neronowi jak i Felixowi uda się uwolnić, gdyż biorą oni udział w OYL. Pociecha jest to, że może w takim razie i dla Ralpha jest jakaś nadzieja.
Numer kończy znakomity cliffhanger. Otóż cztery dni później przyjaciółka Ralpha i Sue, Fire, znajduje obrączkę od której zginął Dibny na grobie jego żony. Skąd ona się tam wzięła? Bo nie sądzę żeby ją tam zabrał Neron :). Ja czekam na ciąg dalszy, dając temu numerowi bardzo wysoką ocenę 5+, bo jest naprawdę rewelacyjny.