BATMAN: ZIEMIA NICZYJA, TOM 3: WALKA O GOTHAM

Data wydania: 29 maja 2024
Scenariusz: Greg Rucka, Alan Grant, Chuck Dixon
Rysunki: Mark Buckingham, Jim Aparo, William Rosado
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Oprawa: twarda
Format: 170×260
Ilość stron: 400
Wydawca: Egmont Polska
Wydawca oryginalny: DC Comics
Cena: 159,99 zł

Trzeci tom siedmiotomowej sagi o upadku Gotham. „Batman: Ziemia Niczyja” to jedno z kluczowych dzieł w historii komiksów o Mrocznym Rycerzu. Crossover rozegrał się na łamach różnych tytułów związanych z Batmanem pod koniec lat 90., a jego pomysłodawcą był Jordan B. Gorfinkel.
Trzęsienie ziemi zrujnowało Gotham, a rząd Stanów Zjednoczonych jest bliski całkowitego odcięcia miasta od reszty świata. Jednak Bruce Wayne przysięgał ratować Gotham przed wszystkimi zagrożeniami, z którymi przyjdzie mu się zmierzyć. Musi więc zostawić kostium Batmana, założyć garnitur i udać się do Waszyngtonu, by walczyć o przetrwanie Gotham. Tymczasem w cieniu czai się tajemniczy Nicholas Scratch, który zrobi wszystko, aby Gotham stało się Ziemią Niczyją! Poznamy też losy Azylu Arkham, który po trzęsieniu ziemi został pozbawiony środków niezbędnych do funkcjonowania.

Ostatni tom poprzedzający główne wydarzenia związane z „Ziemią niczyją”. Bruce Wayne, Robin, Nightwing i wielu innych bohaterów kolejny raz próbują uratować swoje miasto – tym razem przed rządem Stanów Zjednoczonych.

Autorami scenariusza są legendarni twórcy jak Chuck Dixon, Greg Rucka czy Alan Grant. Za rysunki odpowiadają zaś doskonali artyści jak Jim Aparo, Mark Buckingham, William Rosado oraz wielu innych.

Album zawiera materiały opublikowane pierwotnie w amerykańskich zeszytach „Detective Comics” #727–729, „Batman” #560–562, „Batman: Shadow of The Bat” #80–82, „The Batman Chronicles” #14–16 oraz „Azrael” #47–50.

Batman: Ziemia Niczyja, tom 3: Walka o Gotham, a właściwie Droga do Ziemi Niczyjej – jak nazywa się ten etap historii w oryginale – okazała się dla mnie w pewnym stopniu drogą przez mękę. Oczywiście mocno przesadzam takim stwierdzeniem, bo komiks przeczytałem bez większych przestojów w ciągu zaledwie dwóch wieczorów. Piszę tak jednak dlatego, że nie tylko z tych trzech, ale ze wszystkich dziesięciu tomów klasycznego Batmana od wydawnictwa Egmont zapoczątkowanego Prologiem Upadku Mrocznego Rycerza w 2022 roku, ten podobał mi się najmniej. Brakowało mi jakiegoś konkretnego wydarzenia i mocnego przeciwnika – to po prostu kolejne konsekwencje wydarzeń z Kataklizmu rozciągnięte do tego stopnia, że zaczynało to nadwyrężać moją cierpliwość.

Zdecydowanie największą bolączką Drogi do Ziemi Niczyjej jest postać Nicholasa Scratcha. Zarówno w świecie, o którym czytamy, jak i w samym komiksie pojawia się on znikąd: Oracle w krótkiej scenie ekspozycji nakreśla nam jego – według mnie niedorzeczną i nieprzekonującą – genezę, a on sam wyjawia nam dlaczego robi wszystko, aby dobić zdziesiątkowane w ostatnim czasie dwoma zarazami i trzęsieniem ziemi miasto Gotham. Otóż „nie przepada za tym miastem. I tyle.”… Poważnie, taka jest motywacja głównego łotra tej historii! Wszystko robi „bo tak” i wszystko udaje mi się „bo tak” piszą to scenarzyści. Już od pierwszych zeszytów Azraela Scratch przechytrza i pokonuje Jean-Paula, a przecież mowa o byłym Batmanie, który dwukrotnie pokonał Bane’a i dziesiątkował najgroźniejszych gangsterów w Gotham. Teraz nie potrafi sobie poradzić z gwiazdą Rocka, a w ostatnim rozdziale tego tomu ledwo uchodzi z życiem dając się zaskoczyć i załatwić trzem ludziom Scratcha. Tak jak chwaliłem zeszyty serii Azrael w pierwszym tomie Ziemi Niczyjej, tak z tomu trzeciego będę je wspominał zdecydowanie najsłabiej. Najgorsze jest jednak to, że obecność Nicholasa Scratcha nie ogranicza się tylko do zeszytów tej serii.

Chyba po raz pierwszy czytając obszerny tom z tej linii wydawniczej miałem problem z chronologią wydarzeń zawartych w albumie. Otóż, obok siebie ułożone zostały zeszyty Batman #560 i Batman #561, w których Bruce Wayne wyjeżdża do Waszyngtonu, aby przemówić przed kongresem USA. Po nich ustawione zostały przedruki serii Detective Comics: numery #727 i #728 – choć ten pierwszy okazuje się toczyć pomiędzy dwoma wcześniej wspomnianymi numerami Batmana (Bruce nie przemawiał w nim jeszcze na Kapitolu). Następnie możemy przeczytać historię z Batman: Shadow of the Bat, numery #80-82 – ale już w pierwszym okazuje się, że toczy się on jeszcze przed poprzednimi czterema odcinkami (Bruce Wayne jeszcze nie wyjechał do Waszyngtonu, dopiero rozmawia o tym z Alfredem w swojej jaskini), a ostatni już po ogłoszeniu werdyktu w stolicy. Sądziłem, że Egmont postawił na nierozdzielanie tych zeszytów, aby nie wybijać czytelnika z rytmu, ponieważ każda seria ma tutaj swój wątek główny i każda ilustrowana była przez innego artystę. Moja teoria jednak nie trzyma się kupy, bo po zakończeniu historii o Azylu Arkham album wraca do serii Batman (numer #562), a następnie do Detective Comics (numer #729), które bezpośrednio kontynuują wydarzenia sprzed serii Shadow of the Bat. Wygląda więc na to, że wszystko można było poprzestawiać tak, aby było bardziej konsekwentne.

Tylko komu mógłbym wytknąć moje uwagi z powyższego akapitu? Wydawnictwu Egmont? Najprawdopodobniej wydano to zgodnie z odpowiednikiem z USA, więc chyba nie. Wydawnictwu DC? Być może, choć nie wiedziałbym któremu. Czy temu sprzed kilku lat, ustawiającemu w ten sposób zeszyty w wydaniu zbiorczym, czy raczej redaktorom z lat 1998-1999, kiedy trafiały one do sprzedaży? Myślę, że nie ma tutaj pewnego winnego, taki już los crossoverów wydawanych na łamach wielu serii bieżących, które trafiają do sprzedaży tego samego dnia i należałoby je czytać w tym samym czasie. O ile z przeskokami czasowymi jeszcze da się jakoś nadążyć, tak trzeci tom No Man’s Land leży również pod względem konsekwencji przedstawianych wydarzeń względem poprzedników. W trakcie Kataklizmu, a dokładniej w zeszycie The Batman Chronicles #12 w historii Love Me 2 Times dowiadujemy się, że Two-Face był w Gotham w trakcie trzęsienia ziemi – przeżył je i jest na wolności. Przedostatni zeszyt tego albumu pokazuje nam również los Azylu Arkham, w którym personel i szaleńcy zostają odcięci od reszty świata. Walkę o Gotham zaczyna The Batman Chronicles #16, a dokładnie historia Moneta o detektyw Renee Montoyi, w której okazuje się, że Two-Face zgodnie z tym, co podpowiada mu jego pieniążek przeszedł na przysłowiową jasną stronę mocy i pomaga mieszkańcom w ratowaniu ofiar katastrofy. W finale tej opowieści zarówno tytułowa moneta jak i jej właściciel zostają u policjantki. Tymczasem trochę później, w trzech zeszytach Batman: Shadow of the Bat opowiadających losy rezydentów Arkham, scenarzysta Alan Grant postanowił olać to wszystko i dodał postać Dwóch-Twarzy do galerii psychopatów zamkniętych w azylu od czasu pierwszych wstrząsów! Nie ma to za grosz sensu i nie da się tego logicznie wytłumaczyć. Odpowiedzi na pytanie gdzie znika Bruce/Batman po przemowie w Waszyngtonie też nie znam (może będzie to wyjaśnione w kolejnym tomie?).

Pomijając najsłabszą z dotychczasowych treść albumu, samo wydanie Egmontu również prezentuje się zdecydowanie najsłabiej. Choć był to najkrótszy tom serii, nie zdecydowano się na umieszczenie w nim jakichkolwiek materiałów dodatkowych, wstępu, czy posłowia. Nie ma nawet reklamy poprzednich i nadchodzących tomów tego cyklu, co było standardem do tej pory. Okładka też robiłaby o wiele lepsze wrażenie w połysku, aniżeli w macie. Jak już wspomniałem na początku mojej recenzji, nie czyta się tego źle, wręcz przeciwnie, album minął mi szybko i nadal czuć w nim urok historii obrazkowych z lat dziewięćdziesiątych. Szczególnie dobrze wypadają bardziej przyziemne nowele o Montoyi, jej bracie, Haroldzie oraz o Oracle i Man-Bacie. Odniosłem jednak wrażenie, że tom 3 to jedynie bardzo długi filler – mam nadzieję, że od teraz będzie tylko ciekawiej.

Ocena: 3 nietoperki

Recenzował: Juby



 



na platformie Max i w HBO
 


na Max

Kalendarium

Sonda

Najlepszy komiks z Batmanem wydany przez Egmont w 2024 roku?

Zobacz wyniki