CATWOMAN: SAMOTNE MIASTO

Data wydania: 9 sierpnia 2023
Scenariusz: Cliff Chiang
Rysunki: Cliff Chiang
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Oprawa: twarda
Format: 216×276
Ilość stron: 224
Wydawca: Egmont Polska
Wydawca oryginalny: DC Comics
Cena: 119,99 zł

Album ukazujący się w ramach linii wydawniczej DC Black Label. To w pełni autorska opowieść wizjonerskiego artysty Cliffa Chianga („Wonder Woman”, „Paper Girls”), który sam napisał scenariusz, a także stworzył rysunki i nałożył kolory. Ta niezwykle artystyczna i poruszająca wizja losów najważniejszych postaci uniwersum DC na zawsze zmieni twoje spojrzenie na bohaterów i złoczyńców Gotham! 

Dziesięć lat temu w masakrze zwanej Nocą Błazna życie stracili Batman, Joker, Nightwing i komisarz Gordon… a Selina Kyle, Catwoman, trafiła do więzienia. Dekadę później w Gotham zakazano działalności kryjących się za maskami zarówno bohaterów, jak i złoczyńców. Nowe Gotham jest czystsze, bezpieczniejsze… i, pod bacznym nadzorem burmistrza Harveya Denta i jego batglin, o wiele mniej wolne. Nie tylko miasto się zmieniło, również powracająca do niego Selina Kyle jest już zupełnie kimś innym… A jedyne, na czym jej zależy, to odkrycie pewnej tajemnicy, chce odnaleźć Orfeusza – ostatnią rzecz, która łączy ją z Batmanem. 

Album zawiera materiały opublikowane pierwotnie w amerykańskich zeszytach „Catwoman: Lonely City” #1-4.

Jeden z najlepiej ocenianych tytułów DC ostatnich lat, polecany również nad Wisłą, chociażby na kanale naszej strony BatCave. Catwoman. Samotne miasto – nowość w imprincie DC Black Label, bo o tym tytule mowa – było chwalone w ostatnim czasie tak często, że w końcu musiałem się przekonać, czy naprawdę jest to wyróżniająca się na tle reszty powieść graficzna.

Autorem historii o dojrzalszej Selinie Kyle jest Cliff Chiang, który wziął na siebie sporą odpowiedzialność – w przypadku tego projektu odpowiadał za wszystko: od scenariusza, poprzez szkic, tusz, kolory, na okładkach albumów kończąc. Z miejsca zdradzę, że część z tych elementów wyszła mu znakomicie, inne mniej. Na początek skupię się na tych pierwszych.

Catwoman. Samotne miasto to przede wszystkim świetny pomysł zaczerpnięty z kultowego Batman. The Dark Knight Returns Franka Millera (powrót 55-letniej zamaskowanej postaci po 10-latach „emerytury”). Jest to także komiks, który bardzo dobrze wygląda i którego płynnie się czyta. Pod tymi względami największą inspiracją Chianga wydaje się jednak inny klasyk Franka Millera – Batman. Year One. Podział na cztery rozdziały, plansze tytułowe, komentarze-myśli głównej bohaterki i to, w jaki sposób są zapisywane, a także wizualizacja miasta Gotham nocą – wszystko to wpasowuje się w ten sam styl powodując wrażenie obcowania z naturalną kontynuacją Roku pierwszego. Czytelny układ paneli i powiększony format (2,76cm x 2,16 cm) sprawdzają się tu doskonale, a ilustracje Chianga, które wyglądają jak połączenie prac Darwyna Cooke’a z animowanym serialem o Batmanie z lat 90-tych pasują do klimatu opowiadanej historii jak ulał. To wszystko składa się na album, którego lektura mija szybko i przyjemnie, i który potrafi zachwycić niejedną stroną.

O ile wszystko od projektów okładek i projektów postaci po ostatnie detale na stronach wyszło Cliffowi fantastycznie, tak scenariusz jest tutaj zdecydowanie najsłabszym punktem programu. Historia powracającej po 10-letniej odsiadce Seliny Kyle to dobry punkt wyjściowy, ale bardzo szybko przekonałem się, że w ogóle nie wykorzystuje swojego potencjału. Tytułowa bohaterka wraca do Gotham, w którym od lat panuje porządek, nie ma przestępczości, a bezpieczeństwa – aż do przesady i nie dla każdego po równo, o czym za chwilę – pilnują specjalne oddziały bat-policyjne. Selina, która tuż przed trafieniem za kratki była świadkiem śmierci Batmana, ma teraz dwa powody – zewnętrzny i wewnętrzny – aby wrócić do działania i ponownie wcielić się w Kobietę-Kot w nowym Gotham, w którym nie ma już zamaskowanych przestępców, a przywdzianie kostiumu bywa surowo karane. Tylko czy są to naprawdę mocne powody?

Pierwszym (zewnętrznym) jest wspomniana formacja batglin strzegących porządku w mieście. Bywają surowi i mocniej patrolują uboższe dzielnice aniżeli te dla zamożnych mieszkańców (czyli w sumie dokładnie tak samo jak zwykła policja w USA), ale poza tym nie dostajemy nic więcej. Wiemy, że w Gotham jest spokój, Chiang nie przedstawia żadnej sceny z bardzo niezadowolonymi mieszkańcami, ani skorumpowanymi politykami, czy urzędnikami. Selina potrzebuje gotówki i to jest jej pierwszym głównym celem, ale później działa tak jakby miała zostać bohaterką miasta i pomóc w zmianie jego władz, choć nie dostrzegłem konkretnego powodu, aby miasto nowego bohatera i takowej zmiany potrzebowało. Drugim (wewnętrznym) jest jej chęć poznania co oznaczało ostatnie słowo jakie wyszeptał jej Bruce Wayne przed śmiercią: „Orfeusz”. Akurat ten powód uważam za bardzo konkretny, ale – niestety – nie otrzymujemy odpowiedzi na to pytanie tak długo (wydaje mi się że przez 90% komiksu), że po drodze zapominałem czemu Selina robi to, co robi i nie czułem, aby gra była warta świeczki. Kiedy poznałem rozwiązanie przekonałem się, że nie była. Zarówno ukryte intencje burmistrza Harveya Denta, jak i finałowe starcie pozostawiły nie tyle niedosyt, co poczucie rozczarowania.

Poza mało przekonującymi motywacjami dwóch głównych postaci (Seliny i Denta) nie działa też dla mnie zbyt silne odwoływanie się do świata DC/ Batmana. Początek komiksu zwiastował bardziej samodzielną historię – jakie preferuję – ale im dalej w las, tym więcej powrotów: łotrów ze świata Batmana (Waylon Croc, Pingwin Cesarski, Eddie Nygma, Ivy – nie wiedzieć czemu w większości zresocjalizowanych, żyjących na wolności, w miarę porządnych obywateli), innych superbohaterów, a nawet gościnnych występów na dwa kadry, które nic nie wnoszą do tej historii i tylko odwracają od niej uwagę. Zdecydowanie najlepiej pod tym względem wypadają retrospekcje Seliny na temat pierwszych spotkań z Batmanem i wspomnienia jej wcześniejszych wizerunków.

Choć zazwyczaj staram się nie zwracać uwagi na takie rzeczy, trudno mi było również ignorować nieudany komentarz społeczny. Sięgając po komiks o Catwoman wiedziałem, że piszę się na opowieść o silnej postaci kobiecej, a znając świat DC spodziewałem się ich nawet kilku. Nie spodziewałem się natomiast, że głównym złym tej historii będzie biały facet, a jego przeciwnikiem w walce o stołek burmistrza będzie kobieta z całym sztabem/ klubem kobiet o lewicowych poglądach i z tęczowymi flagami w tle. Frank Miller w swoim Powrocie Mrocznego Rycerza również zawarł sporo komentarzy na temat kapitalizmu, amerykańskich mediów i czasów Reagana, ale wszystko to przedstawiał w przerysowany, prześmiewczy sposób. Chiang tymczasem pisał swoje dzieło na serio, bez odcieni szarości, wpasowując się w obecną narrację zachodnich mediów. Harvey Dent był i jest zły, nawet jeśli tylko dlatego, że pragnie wykorzystać Selinę w swoich celach (ale zwraca jej przy tym wolność), rządzi twardą ręką i chce wybudować nowy stadion w mieście. Czy to naprawdę aż takie ciężkie grzechy i przestępstwa? Moim zdaniem nie, a do ostatniego rozdziału nawet swoją rozdartą psychikę trzyma w ryzach jak tylko może. Jego przeciwniczka i wszystkie kobiety, które stoją w obronie jednej, sypiącej się dzielnicy, są dobre. I już, koniec kropka. Nie tylko mnie to nie przekonało, co wręcz raziło w happy endzie, którego od historii o podstarzałej bohaterce szukającej swojego miejsca w nowym świecie i odpowiedzi na pytanie, czy w wieku 55-lat jeszcze się do czegoś nadaje, nie oczekiwałem.

Odpowiedź na pytanie czy jest to dobry komiks nie jest dla mnie prosta. Bez problemu nazwałbym go niezłym, a na tle obecnych serii ongoing o Batmanie być może nawet rewelacyjnym, ale pozostaje takim jedynie w sferze porównań do obecnego stanu komiksów DC, które niekiedy swoim poziomem szorują dno. Porównując go do klasyków, jak chociażby wspomnianych tytułów Franka Millera, nie wypada już tak dobrze, a miejscami wręcz marnie, przez co dziś – kiedy znam zakończenie historii – mam duże wątpliwości czy jeszcze kiedyś będę miał ochotę po niego sięgnąć.

Nie mam uwag w kwestii wydania Egmont Polska – świetna robota. Komiks wzbogacono kilkoma stronami materiałów dodatkowych (proces powstawania przykładowej strony, projekty postaci, szkice, alternatywne okładki), które warto zobaczyć. Czego zabrakło? Wyjaśnienia co oznacza tytuł, który nijak nie odnosi się do fabuły.

Ocena: 3,5 nietoperka

Recenzował: Juby


Wydanie powstało na podstawie komiksu: CATWOMAN: LONELY CITY.



 



na platformie Max i w HBO
 


na Max

Kalendarium

Sonda

Najlepszy komiks z Batmanem wydany przez Egmont w 2024 roku?

Zobacz wyniki