BATMAN, ZIEMIA NICZYJA: KATAKLIZM
Data wydania: 6 grudnia 2023
Scenariusz: Chuck Dixon, Doug Moench, Alan Grant
Rysunki: Klaus Janson, Graham Nolan, Jim Aparo
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Oprawa: twarda
Format: 170×260
Ilość stron: 588
Wydawca: Egmont Polska
Wydawca oryginalny: DC Comics
Cena: 199,99 zł
Album „Batman: Ziemia Niczyja – Kataklizm” rozpoczyna siedmiotomową sagę o upadku Gotham. To jedno z kluczowych dzieł w historii komiksów o Mrocznym Rycerzu. Crossover rozegrał się na łamach różnych tytułów związanych z Batmanem pod koniec lat 90., a jego pomysłodawcą był Jordan B. Gorfinkel.
Po wydarzeniach z albumów „Batman: Epidemia” i „Batman: Dziedzictwo” miasto zostało osłabione, a jego mieszkańcy poważnie ucierpieli na skutek epidemii. Jednak to dopiero początek nieszczęść, które czekają Gotham.
Nowy przeciwnik Batmana pozostawia po sobie wyraźnie widoczne i słyszalne dowody swojej działalności. Uderzy tylko raz, ale na zawsze zmieni życie Mrocznego Rycerza. Gotham staje się ofiarą niespodziewanej siły natury – trzęsienia ziemi o sile ponad 7,6 stopnia w skali Richtera. W jednej chwili Jaskinia Nietoperza i Rezydencja Wayne’ów ulegają zniszczeniu. Giną tysiące ludzi. Choć miasto pogrąża się w chaosie, Nightwing, Robin i reszta batrodziny próbują opanować sytuację. Czy Mroczny Rycerz uratuje to, co zostało z Gotham? A może potężny kataklizm zrujnuje metropolię do tego stopnia, że jej odbudowa nie będzie możliwa?
Autorami scenariusza są legendarni twórcy jak Chuck Dixon, Doug Moench czy Alan Grant. Za rysunki odpowiadają zaś doskonali artyści jak Klaus Janson, Graham Nolan, Jim Aparo i inni.
Album zawiera materiały opublikowane pierwotnie w amerykańskich zeszytach: „Batman” #553–554, „Detective Comics” #719–721, „Batman: Shadow of The Bat” #73–74, „Nightwing” #19–20, „Catwoman” #56–57, „Robin” #52–53, „AzraeL” #36–40, „The Batman Chronicles” #12, „Batman: Blackgate Isle Of Men” #1, „Batman: Huntress/Spoiler Blunt Trauma” #1 oraz „Batman: Arkham Asylum Tales Of Madness” #1.
Wydawnictwo Egmont przyzwyczaiło nas już, że w swojej linii wydawniczej klasycznego Batmana oferuje możliwie najpełniejsze wydania kultowych historii z lat dziewięćdziesiątych – pełniejsze nawet od zbiorczych wydań amerykańskich! Nie inaczej jest w przypadku Kataklizmu, który otwiera drogę do kultowej Ziemi niczyjej (stanowi pierwszy z siedmiu jej rozdziałów). Oryginalnie Kataklizm to 18-częściowy crossover, który rozegrał się na łamach różnych bat-tytułów w okresie marzec-maj 1998 roku. Jednakże polskie wydanie w twardej oprawie zawiera aż 22 oryginalne zeszyty, wzbogacono je o cztery numery serii Azrael poprzedzające trzęsienie ziemi w Gotham City i – co ważniejsze – dopełniające Batman: Dziedzictwo, czyli poprzedni tom najtisowego Batmana od Egmontu.
Na ogół nie przepadam za przygodami Azraela – nie jestem fanem tej postaci – ale w tym konkretnym przypadku bardzo się cieszę z decyzji wzbogacenia polskiego wydania wspomnianym prologiem. Jean-Paul Valley chce coś udowodnić Bruce’owi Wayne’owi dlatego rusza w pościg za pokonanym Bane’m. Ten jednak zawsze ma plan B, przez co sprawa nie będzie tak łatwa, jak mogłoby się wydawać. Starcie byłego Azbata ze Zgubą wypada nie gorzej, o ile nie lepiej od poprzedniego pojedynku prawdziwego Batmana z tym przeciwnikiem, a także ładnie uzupełnia nam lukę, która pojawiłaby się w sytuacji, gdyby zeszyt Azrael #40 występowałby w tym tomie samodzielnie, i to dopiero jako piąty rozdział Kataklizmu. W ten sposób tytułowa katastrofa wprawdzie rozpoczyna się dopiero po ponad stu stronach albumu, ale ma ona lepszą podbudowę i nie wydaje się opóźniana ze względu na zbędny filler, jak to często w komiksowym świecie bywa. Warto też wspomnieć, że Robin #52 to tylko kilka ostatnich stron tego zeszytu odnoszących się do tytułowego wydarzenia.
Powiedziałbym, że o ile Batman: Epidemia napisano w duchu kina katastroficznego, w którym główni bohaterowie toczą nierówną walkę z uciekającym czasem, o tyle Kataklizm jest już typowym disaster movie tworzonym w myśl samego Alfreda Hitchcocka: „Film (w tym przypadku komiks) powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć”. Myślę, że twórcom nie tylko się to udało, ale też całość wypada o wiele wiarygodniej od wirusa, który rozprzestrzeniał się i zabijał zarażonych w tak szalonym tempie, że wydawało mi się to mocno przesadzone. Z trzęsieniem ziemi z kolei jest tak, jak to bywa zazwyczaj – jego efekty zawsze są straszliwe. Gdy czytałem o co najmniej dziesięciu tysiącach ofiar w siedmiomilionowej metropolii, to mimo bardzo sugestywnych ilustracji zgliszcz centrum Gotham, liczby te i tak wydawały mi się niedoszacowane.
Reszta albumu następująca po trzęsieniu o magnitudzie 7,6 stopnia w skali Richtera skupia się na kilku postaciach, w tym na zamaskowanych pogromcach przestępczości z Gotham, którzy starają się pomóc mieszkańcom jak tylko potrafią. Mógłbym w tym miejscu trochę ponarzekać na zepchnięcie Batmana na dalszy plan, kiedy akcja skupia się na Barbarze Gordon, Catwoman, Nightwingu, Robinie, Spoiler i Huntress, ale ich drobne wątki są na tyle ciekawe, że niespecjalnie odczułem niedosyt obecnością Mrocznego Rycerza. To zresztą w jego wątku występuje największy zgrzyt scenariuszowy jaki odnotowałem – Bruce wydostaje się z zawalonej bat-jaskini, w której zostawia Alfreda, planując ocalić go później… ale zajęty pomaganiem ofiarom katastrofy wraca po swojego starego przyjaciela baaardzo późno – całe szczęście, że lojalnemu lokajowi z pomocą przybywają inni bohaterowie, bo nie wiem co by z niego zostało.
Pomijając główną atrakcję tego crossoveru, jaką jest trzęsienie ziemi w Gotham, herosi będą musieli również zmierzyć się z kilkoma mniej, lub bardziej znanymi antagonistami, którzy chcą tę dramatyczną sytuację w mieście wykorzystać. Główny z tych wątków jest dość przewidywalny, ale nie będę zdradzał jego rozwiązania, bo może jednak kogoś ono zaskoczy.
Polskie wydanie Kataklizmu prezentuje się znakomicie. Pogodziłem się już z matowymi okładkami (choć zawsze będę powtarzał, że śliskie prezentowałyby się o wiele lepiej i pasowałyby do tak kolorowych historii z lat dziewięćdziesiątych) i brakiem materiałów dodatkowych, bo sam zbiór zeszytów jest wystarczająco opasły. Jedynym dodatkiem jakiego znajdziemy na samym końcu albumu jest rozpiska dotychczas wydanych, a także planowanych Batmanów w tej linii wydawniczej. Ilustracje w środku ponownie stoją na różnym poziomie: mamy tu groteskową, bardziej nowoczesną kreskę Scotta McDaniela w serii Nightwing, ale też archaicznego Jima Aparo, który – choć nie przepadam za jego stylem – wypada tym razem lepiej niż za czasów Knightfall, a także Klausa Jansona, który rysuje nieznacznie mniej szpetnie niż zazwyczaj. Moja ocena oprawy graficznej nie byłaby więc zbyt wysoka, ale jako fan kolorystyki z końcówki XXI wieku przymykałem na to oko.
Trudno mi porównać jakościowo ten tom z dwoma poprzednimi, ale tak na świeżo wydaje mi się, że z każdym kolejnym, tj. Epidemia, Dziedzictwo i Kataklizm, czyta mi się to coraz lepiej. Czekam na więcej.
Ocena: 4,5 nietoperka
Recenzował: Juby
Wydanie powstało na podstawie komiksu: BATMAN: CATACLYSM NEW EDITION.