Data wydania: 13 kwietnia 2016
Scenariusz: Marv Wolfman
Rysunki: George Pérez
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Druk: kolor, kredowy
Oprawa: twarda z obwolutą
Format: 180 x 275 mm
Ilość stron: 392
Wydawca: Egmont Polska
Wydawca oryginalny: DC Comics
Cena: 119,99 zł
Twoja ocena:
loading...
Zbiorcze wydanie bestsellerowej serii, która w latach 80. XX wieku całkowicie zmieniła i usystematyzowała uniwersum superbohaterów wydawnictwa DC Comics. Do dziś jest uważana za jeden z kamieni milowych w rozwoju amerykańskiej sztuki komiksowej. Na początku czasów istniał wszechświat, który został podzielony na wiele alternatywnych wszechświatów istniejących obok siebie w różnych wymiarach. Na każdym z nich historia potoczyła się nieco inaczej. Kiedy w pewnym momencie niektóre rzeczywistości nawiązały ze sobą kontakt, okazało się, że istnieje kilku Supermanów, kilku Batmanów, kilku Lexów Luthorów… I stan ten trwałby nadal, gdyby nie Antymonitor, wszechwładny złoczyńca z wszechświata całkowicie odmiennego, gdyż złożonego z antymaterii. Kiedy już podbił całe swoje uniwersum, postanowił zniszczyć wszystkie globy z wszechświatów alternatywnych. Tak rozpoczyna się monumentalna opowieść o walce setek superbohaterów z różnych rzeczywistości o ocalenie znanych nam wszechświatów. Ta totalna wojna zmieni wszystko. Scenariusz serii napisał jeden z najsławniejszych amerykańskich twórców komiksowych Marv Wolfman (Green Lantern, Fantastyczna Czwórka, The New Teen Titans), a rysunki są dziełem nie mniej znanego grafika George’a Péreza (JLA, Firestorm, The New Teen Titans).
Kiedyś przeczytałem dość trafne spostrzeżenie, że komiksy „kultowe” dzielą się na komiksy znakomite i komiksy ważne. Znakomite komiksy to te, które po latach wciąż świetnie się czyta, a po lekturze chcemy do nich wracać. Natomiast ważne komiksy cieszą się zasłużoną renomą, którą doceniamy, ale samo czytanie ich po latach nie robi już takiego wrażenia. „Kryzys na Nieskończonych Ziemiach” zdecydowanie zaliczyłbym do tej drugiej kategorii.
Czytanie go było dla mnie naprawdę ciężkie. Ogrom światów, czasoprzestrzeni, bohaterów oraz łotrów, w historii będącej kulminacją pięćdziesięciu lat wydawnictwa DC, zaowocowało ogromną ilością ekspozycji, która mnie zwyczajnie zmęczyła. Wszechwiedzący narrator często opowiada o tym, co się wydarzyło, lub wydarzy, a bohaterowie tłumaczą sobie i czytelnikowi co się wydarzyło, dzieje się teraz, lub niedługo się stanie jeśli czegoś nie zrobią, lub zrobią coś niewłaściwie. Większość dialogów to zadawanie pytań i tłumaczenie skąd wynikła taka, a nie inna sytuacja, a mimo to najważniejsze wytłumaczenie – o co właściwie chodzi i kto jest za to odpowiedzialny – pojawia się niemal w połowie historii. Według mnie o wiele za późno. Nie mogę odmówić widowiskowości tego projektu i pewnie czytając go w odcinkach można złapać trochę oddechu, a gdy zapomni się jakiegoś szczegółu, przydatne są te przypomnienia o czym właściwie czytamy. Ja jednak pochłonąłem całość przez dwa dni i byłem po tym dość wyczerpany.
Najmocniejszym punktem pierwszego „Kryzysu” DC są rysunki George’a Péreza. Idealnie trafiają w mój gust, bo wychowałem się na kreskach z lat 80-tych, to jest właśnie mój styl. Samo wydanie Egmontu popełnia jednak duży błąd, bo wydrukowano je na kredzie, a tamte rysunki – z o wiele mniejszą ilością kolorów i cieni – znacznie lepiej prezentują się na szorstkim, gorszej jakości papierze. Według mnie ten nowy papier i odrestaurowana kolorystyka odbierają warstwie wizualnej jej uroku, klimatu tamtych lat.
Jako fan Batmana jestem też lekko rozczarowany znikomą rolą mojego ulubionego superbohatera w całej historii. Spodziewałem się, że taka ikona DC odegra ważną rolę w tym Kryzysie, a zarówno on, jak i Robin oraz Batgirl, zaliczają zaledwie gościnne, mało istotne występy. Albo zadają komuś ciosa w jednym panelu na 30 stron, albo błąkają się przez chwilę zdając sobie sprawę jak mało mogą zrobić w obliczu tak ogromnego zagrożenia. Trochę słabo.
Wydanie powstało na podstawie komiksu: CRISIS ON INFINITE EARTHS.