Data wydania: 13 lipca 2016
Scenariusz: Frank Miller
Rysunki: Frank Miller, Lynn Varley
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Druk: kolor, kredowy
Oprawa: twarda
Format: 170 x 260 mm
Ilość stron: 256
Wydawca: Egmont Polska
Wydawca oryginalny: DC Comics
Cena: 89,99 zł
Twoja ocena:
loading...
Po raz pierwszy w wydaniu zbiorczym i w nowym przekładzie ukazuje się wyczekiwana przez rzesze fanów kontynuacja komiksu Batman – Powrót Mrocznego Rycerza. Od przedstawionych w nim wydarzeń minęły trzy lata. Wszystko układa się z pozoru znakomicie, lecz jest to jedynie iluzja, gdyż ludzie nie wiedzą, że rzeczywistość doskonale wyreżyserowano, a wszystko, co podłe i paskudne, zostało albo pięknie opakowane, albo sprzątnięte pod dywan. Tylko Batman zna prawdę. I czuje, że nadeszła pora, aby jedyny wolny człowiek, który jest w stanie doprowadzić do zmian, zaczął działać. Mroczny Rycerz powraca z wigorem, który kojarzy się z pierwszymi latami jego działalności. Wraz z armią swoich żołnierzy, wśród których znajduje się Carrie Kelley, dawna Robin, teraz znana jako Catgirl, Batman wypowiada wojnę światu, który kompletnie się zatracił. Na planszach komiksu pojawiają się takie ikony świata DC jak Superman, Wonder Woman, Green Arrow, Marsjański Łowca Ludzi, Atom i Question. Powstaje jednak pytanie: czy pozostali oni największymi bohaterami na świecie, czy może stali się częścią większego spisku?
Zanim sięgnąłem po „DK2” naczytałem się sporo negatywnych opinii na jego temat. Spotkałem się nawet ze stwierdzeniem, że kontynuacja Powrotu Mrocznego Rycerza jest najgorszym komiksem z Batmanem jaki powstał! Mocno się więc zdziwiłem, gdy skończyłem pierwszą z trzech jego części, a ta bardzo mi się podobała.
Akcja „The Dark Knight Strikes Again” rusza z miejsca trzy lata po wydarzeniach z „The Dark Knight Returns”. Tym razem nie tylko Gotham City, ale cały świat chyli się ku upadkowi. Kiedy inni superbohaterowie nie robią nic, lub mają związane ręce, do akcji ponownie rusza staruszek w masce nietoperza i czarnej pelerynie.
Punkt wyjściowy kupiłem bez problemu. Przemianę Carrie Kelley w Catgirl również. Sposób prowadzenia historii, z jednej strony podobny do poprzednika (udane przejście w media nowego millenium, wiadomości połączone z programami erotycznymi oraz adresy e-mail, które były wtedy nowością), z drugiej bardziej przejrzysty i pozwalający szybciej chłonąć historię. Podobał mi się również budowany suspens oraz pierwsze pojawienie się Mrocznego Rycerza, którego w pełnej krasie możemy podziwiać dopiero na ostatniej stronie pierwszego rozdziału. Ochoczo z marszu wziąłem się za rozdział drugi i… wszystko się posypało.
Mroczny Rycerz kontratakuje gna. Gna na złamanie karku i w przeciwieństwie do poprzednika, którego akcja toczyła się długie tygodnie, wygląda na wydarzenie odgrywające się już, teraz, nie dając należycie odetchnąć bohaterom (i czytelnikowi, chyba że sam zrobi sobie przerwę). Bohaterom, których jest zdecydowanie za dużo i nie mają zbyt wiele do roboty. Tytuł kontynuacji to „The Dark Knight Strikes Again”, ale równie dobrze można by go zastąpić „The Justice League Returns”, bo tak gościnny występ w pewnym momencie zalicza tutaj Batman i tak dużą rolę odgrywają inni superbohaterowie DC, tacy jak Wonder Woman, Atom, Superman, Flash, Plastic Man i wielu innych. Nawet Catgirl występuje częściej od swojego mentora.
Osobny akapit muszę poświęcić stronie wizualnej. O ile rysunki Franka Millera z pierwszego Mrocznego Rycerza nie są w moich guście, tak przyzwyczaiłem się do nich i nie potrafię odmówić im fantastycznego klimatu. W kontynuacji Miller posunął się o krok dalej, tworząc paskudne ilustracje, a wyrazistsze kolory nakładane na komputerze sprawiają, że nawet klimat gdzieś wyparował. To bez wątpienia jeden z najbrzydszych komiksów jakie kiedykolwiek oglądałem.
Mroczny Rycerz kontratakuje, ale niekoniecznie triumfuje. Im dalej w las, tym gorzej, czego najlepszym przykładem jest niesatysfakcjonujące rozprawienie się z głównymi antagonistami (nie będę go jednak zdradzał, przeczytajcie i poznajcie je sami). Krytyka jest jednak sporo przesadzona w moich oczach, bo gdyby był to naprawdę tak zły komiks, to czy przeczytałbym wydanie Egmontu (liczy 256 stron) praktycznie za jednym zamachem? Dla mnie to po prostu średniak.
Wydanie powstało na podstawie komiksu: BATMAN: THE DARK KNIGHT STRIKES AGAIN.