Data wydania: 04.03.2013
Scenariusz: Scott Snyder
Rysunki: Greg Capullo
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Druk: kolor, kredowy
Oprawa: twarda
Format: 170 x 260 mm
Ilość stron: 176
Wydawca: Egmont Polska
Wydawca oryginalny: DC Comics
Cena: 75,00 zł
Twoja ocena:
loading...
W 2011 roku wydawnictwo DC Comics rozpoczęło wydawanie aż pięćdziesięciu dwóch nowych serii komiksowych. Tym samym przygody znanych od dziesięcioleci kultowych postaci komiksu i popkultury zaczęły się oficjalnie od początku. Rewolucyjny zamysł wydawców pozwala wszystkim fanom komiksu poznawać Batmana, Supermana czy członków Ligi Sprawiedliwości bez oglądania się na ich zawiłą przeszłość. Autorzy serii twórczo i ambitnie podeszli do wymagającego tematu, pozostawiając główne rysy osobowości i atrybuty postaci, a jednocześnie rozbudowując ich charakterystyczne światy. W pierwszym tomie zbiorczym nowego Batmana akcja zawiązuje się w oparciu o pewną miejską legendę. Batman nieraz słyszał opowieści o Trybunale Sów rzekomo działającym w Gotham. Jego członkowie uważali się za prawdziwych władców miasta. Podobno spotykali się w ciemnościach, naśladując pohukiwanie nocnego drapieżnika… Dotychczas Mroczny Rycerz nie traktował tych historii poważnie. Odkąd jednak w Gotham zaczął grasować brutalny morderca, likwidujący zarówno najważniejszych, jak i najniebezpieczniejszych mieszkańców miasta, Batman uświadomił sobie, że nie wie o Gotham wszystkiego…
Nowe DC Comics zawitało do naszego kraju za sprawą wydawnictwa Egmont. Od marca fani mogą cieszyć się lekturą nowych przygód Batmana i jego sprzymierzeńców w odświeżonym uniwersum DC. Na początek poznajemy pierwszy tom bardzo dobrze przyjętej za oceanem historii The Court of Owls. Scenarzysta Scott Snyder znany polskiemu czytelnikowi jako twórca nagradzanej serii Amerykański Wampir oraz Greg Capullo, już trochę mniej znany u nas rysownik m.in. serii Spawn, łączą siły aby opowiedzieć o starciu nietoperza z sowami. W sieci można przeczytać już kilka dłuższych i krótszych recenzji omawianego albumu. Są to teksty pisane przeważnie z punktu widzenia profesjonalistów znających bardzo dobrze świat Mrocznego Rycerza. Postanowiłem więc zrecenzować album mając na uwadze okazjonalnego czytelnika komiksów z Batmanem, który z grubsza rzecz ujmując zna tę postać, ale nie śledzi jej przygód.
W roku 2011 wydawnictwo DC postanowiło zrestartować swój komiksowy wszechświat i przedstawić odświeżoną wersję 52. wydawanych tytułów. Siłą rzeczy rewitalizacji uległ także świat Batmana. To dobra okazja, aby rozpocząć przygodę z tą kanoniczną postacią. Ale nie martwcie się nie będziecie musieli po raz kolejny słuchać historii o tym jak to milioner Bruce Wayne został sierotą itd. Tak naprawdę to stary dobry Bruce/Batman w odświeżonym wydaniu. Bohater ma do rozwiązania kolejną mroczną zagadkę dotyczącą Gotham i jego najznamienitszych mieszkańców. W zwalczaniu zbrodni pomagają mu stróże prawa na czele z komisarzem Jimem Gordonem. Przez większość albumu oglądamy klasyczny thriller detektywistyczny w klimacie znanym z filmu Siedem. Mroczny Rycerz ma do dyspozycji technologię high–tech, która pomaga mu w pierwszych etapach śledztwa. W pewnym momencie sprawy się nieco komplikują. Tym razem wróg jest zbiorowy. To tajne stowarzyszenie zwane Trybunałem Sów, które rządziło miastem na długo przed Batmanem. Uśpiona do tej pory organizacja wraca by odebrać Gotham Mrocznemu Rycerzowi. Sowy mają na swoich usługach płatnych morderców zwanych Szponami. Postacie te łączą w sobie w ciekawy sposób przeszłość i teraźniejszość miasta. Jak się przekonamy, te maszyny do zabijania potrafią nieźle poturbować obrońcę Gotham i zagrozić jego przyjaciołom. Tym razem Nietoperz autentycznie się boi. Przez pewien czas Bruce Wayne odrzuca od siebie myśl, że Trybunał w ogóle istnieje. Dość szybko jednak musi stawić czoło swoim największym lękom.
W komiksie pojawiają się postaci, które na trwałe wpisały się w siedemdziesięcioletnią historie Batmana. W tym przypadku niestety starych i nowych znajomych jest za dużo. Przyznam szczerze, że sam mam kłopot z rozszyfrowaniem kim jest niejaka pani Harper. Mam również nadzieję, że postać Lincolna Marcha, kandydata na burmistrza, nie skończy na pierwszym tomie swoich występów. Co do postaci takich jak Robin, Red Robin i Nightwing, ich nowe status quo ma się dopiero wyjaśnić. W jakiejś części dostajemy historię wyrwaną
z większej całości.
Rysunki Grega Capullo są niezłe, lecz nie olśniewające. Rysownik jest wprawnym rzemieślnikiem, stosującym znane chwyty tam gdzie wymaga tego historia. W przedstawieniu postaci przeszkadzał mi nieco kreskówkowy styl. Retrospekcje obrazujące wspomnienia Wayne’a są narysowane w ciekawy sposób i wyróżniają się na tle całego albumu. Duże wrażenie zrobił na mnie cało stronnicowy panel przedstawiający sowę chwytającą w locie nietoperza. Jednym słowem jest dobrze, ale czegoś zabrakło.
Pierwszy tom Batman: Trybunał Sów to wydanie warte swojej ceny. Fabuła trzyma w napięciu i zaciekawia. Jedyny problem dla przeciętnego czytelnika mogą stanowić naleciałości z długiej historii Nietoperza. Niektóre kluczowe wątki zamknięte zostaną w drugim tomie. Na razie zostaje uczucie niedosytu.
W 2011 roku wydawnictwo DC Comics postanowiło podjąć odważny i jednocześnie kontrowersyjny krok. Po finale wielkiego wydarzenia „Flashpoint” uniwersum naszych bohaterów zostało odświeżone, a na rynku zaczęły pojawiać się regularnie 52 serie zaczynające się z numerem 1 na okładce. W ten sposób takie legendarne tytułu jak „Batman”, „Detective Comics”, czy „Action Comics” musiały pozbyć się swojej wysokiej numeracji (w przypadku flagowego tytułu z Supermanem był to już 904 zeszyt) i zacząć wszystko od początku. Wydawca zapewnił, że w ten sposób nowi czytelnicy będą mogli rozpocząć przygodę z ich postaciami a starzy wyjadacze mogą być spokojni, gdyż wprowadzone zmiany (większe lub mniejsze) nie mają wpłynąć na znane im kluczowe aspekty.
Do odświeżonej serii „Batman” został przydzielony Scott Snyder. Scenarzysta dał się już poznać czytelnikom i krytykom, gdy zajmował się serią „Detective Comics” oraz miniserią „Batman: Gates of Gotham” (wspólnie z Kylem Higginsem). Do roli rysownika wybrany został Greg Capullo, znany między innymi z pracy przy serii „Spawn”. Snyder postanowił przedstawić w tzw. New 52 (w wersji polskiej – Nowe DC Comics) historię, którą planował pokazać już w „Detective Comics”. W Gotham City pojawia się tajemniczy morderca, który pracuję na zlecenie Court of Owls, organizacji znanej tylko z fikcyjnych opowieści. Czy aby na pewno tylko fikcyjnych? Batman będzie musiał zmierzyć się z miejską legendą i przekonać się, że nie do niego należy miasto.
„Batman Vol. 1: The Court of Owls” wydany u nas w marcu 2013 roku przez Egmont jako „Batman. Tom 1: Trybunał Sów” to zbiór pierwszych siedmiu zeszytów serii „Batman” z New 52, gdzie rozgrywa się wyżej opisana historia. Jest to dopiero połowa całej opowieści, której konkluzja znajduje się w części kolejnej.
Komiksowi Scotta Snydera trudno odmówić lektury, gdy już pierwsze strony mocno zachęcają czytelnika do poświęcenia albumowi swojego czasu. Autor „Amerykańskiego Wampira” swoją narracją potrafi w przyjemny sposób wprowadzić odbiorcę w świat, który dla niego kreuje. Mimo założenia New 52 polegającego na tym, że nowy czytelnik nie powinien mieć problemu z podejściem do komiksów, to Batman zdaję się trochę trudniejszym przypadkiem, biorąc pod uwagę ile zawirowań towarzyszyło tej postaci przez ostatnie lata i jak bardzo różni się od wizerunku pokazywanego w kreskówkach czy filmach. Mimo tego Scott Snyder bez problemu na kilku stronach określił podstawy na jakich opiera się Gotham City, działalność Batmana oraz jego współpracowników, włącznie z tym, jakie łączą go z nimi relacje. Całości pomaga również fakt, że Mroczny Rycerz musi zmierzyć się z zupełnie nowym zagrożeniem.
Wspomnianemu wcześniej niebezpieczeństwu chciałbym poświęcić osobny akapit. Amerykański scenarzysta postanowił przygotować nie jednego wroga, nie grupę złoczyńców, a potężną, tajną organizację, która od lat działa w Gotham. Niejednokrotnie fani Nietoperza podkreślali, że lubią tą postać za jego człowieczeństwo, które przejawia się między innymi poprzez popełnianie błędów. Tutaj Batman ma ich na sumieniu kilka, przy czym jeden o dosyć mocnym wydźwięku – zignorował najbardziej oczywistą poszlakę, za co przyjdzie mu srogo zapłacić. Wszystkiemu towarzyszy też zamieszanie związane z jednym z członków Bat-Rodziny, gdzie nie obejdzie się także bez wątpliwości i braku zaufania. To wszystko sprawi, że Batman będzie wystawiony nie tylko na próbę fizyczną, ale również na test utrzymania czystego umysłu. Dobór przeciwników dla Mrocznego Rycerza też nie jest przypadkowy – są nimi ludzie, którzy posługują się symbolem sów, czyli naturalnych wrogów nietoperzy (nie jest to pierwszy raz – z podobnego pomysłu skorzystał Grant Morrison w swojej historii „JLA: Ziemia 2”). Snyder przez cały komiks doskonale buduje napięcie, gdzie czytelnik wraz z Mrocznym Rycerzem odkrywają powoli, że Trybunał Sów nie jest tylko fikcją.
Mimo dobrze napisanego scenariusza, pewne elementy zgrzytają. Przede wszystkim dla czytelnika, który z komiksami jest na bieżąco, kolejna historia o wielkiej, tajnej organizacji nie robi już tak dużego wrażenia po tym, co pokazał Grant Morrison. Co prawda Black Glove i Leviathan to zupełnie odmienne grupy w porównaniu do Trybunału Sów, ale wystąpienie tego typu organizacji jedna po drugiej pozostawia pewien niesmak. Snyder pokusił się też o mocne rozbudowanie technologii, którą operuje Batman. O ile wysoce zaawansowany sprzęt nie powinien być obcy Mrocznemu Rycerzowi, tak tutaj mam wrażenie, że scenarzysta zdecydowanie przesadził. I nie chodzi bynajmniej o to, że technologia stała się bardziej nieprawdopodobna. Batman przez swoje nowe zabawki działa jeszcze bardziej na odległość, co doprowadziło do takich sytuacji jak oględziny ciała zamordowanego w jaskini za pomocą specjalnej kamery umieszczonej w prosektorium. Oby nie skończyło się na tym, że Batman przestanie już bezpośrednio odpowiadać na sygnały Gordona z dachu.
Zanim swoją premierę miał pierwszy zeszyt serii, byłem bardzo ciekaw jak spisze się Greg Capullo w roli rysownika. Jego prace w „Spawnie” zrobiły na mnie dobre wrażenie i nie mogłem się doczekać jego wizji Batmana i Gotham City. Było na co czekać, gdyż Capullo zdaje się czuć jak ryba w wodzie tworząc razem ze Snyderem Mrocznego Rycerza w odświeżonej konwencji. Amerykański artysta łączy w swojej kresce proste kształty i sylwetki z precyzyjnymi detalami (stroje Szponów, morderców Trybunału Sów, są najlepszym przykładem tego drugiego). Dosyć swobodny sposób nakładania tuszu przez Jonathana Glapiona sprawia, że ilustracje Capullo są bardziej żywe, niż statyczne (nawet w momentach, gdzie zdaje się nic nie dziać). Upust swoim umiejętnościom artysta zdecydowanie dał przy scenach brutalnych i szczególnie szalonych, które robią największe wrażenie. W jednym z zeszytów Batman coraz bardziej traci zmysły, co Capullo udoskonalił swoim własnym pomysłem (za zgodą Snydera i edytora serii) na to, aby strony zaczęły stopniowo zmieniać orientację. Efekt jest zdumiewający i wywołał też trochę zamieszania – na samym początku czytelnicy myśleli, że dostali zeszyt z błędem drukarskim. Odbiorcy lubujących się w mniej legalnych sposobach lektury z kolei nie wiedziały o co chodzi, gdyż osoba odpowiedzialna za zeskanowaną wersję komiksu odwróciła strony do poprawnej orientacji. Warto również dodać, że Capullo emocje postaci przedstawia głównie przy pomocy ich… ust. Dla mnie jest to coś zdecydowanie nowego i ciekawego.
Jeśli zaś chodzi o samo wydanie zbiorcze, to amerykańska wersja w twardej oprawie standardowo posiada obwolutę, pod którą na czarnej okładce kryje się tytuł i logo komiksu. W dodatkach znajdziemy fragmenty scenariusza do pierwszego zeszytu serii oraz ich wstępne wizualizacje wykonane przez Grega Capullo. Ponadto, możemy też przyjrzeć się galerii alternatywnych okładek do wszystkich zebranych numerów (na szczególną uwagę zasługuję praca Dustina Nguyena) oraz szkicom poszczególnych postaci, które wystąpiły w komiksie.
Polska edycja nie posiada obwoluty, zaś ilustracja z niej jest nadrukowana na oprawie tomu. W porównaniu do amerykańskiego wydania, Egmont wydrukował komiks na grubszym i lepszym jakościowo papierze. Lektura przekładu Tomasza Sidorkiewicza nie pogarsza przyjemności w lekturze i nie znajdują się w nim poważne błędy (osobiście żadnych nie wychwyciłem). Niektórym czytelnikom niezbyt pasowało przetłumaczenie Talona na Szpona, jednakże jest to zdecydowanie dobry krok, biorąc pod uwagę kontekst tej postaci i użycia jej w rymowance, która przewija się przez historię.
„Batman Vol. 1: The Court of Owls” to komiks zdecydowanie wart polecenia – zarówno scenariusz i strona wizualna sprawdzają się bardzo dobrze. Mimo, że część wyjadaczy ma powody do narzekań, jest to historia, z którą warto się zapoznać i polecić osobom, które wcześniej z komiksami nie miały bliższej styczności.
Za egzemplarz do recenzji dziękujemy wydawnictwu Egmont.
Na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat, Mroczny Rycerz mierzył się z zastępami najróżniejszych złoczyńców. Każdy kojarzy zgraję kultowych łotrów, którzy przewijają się na kartach komiksu od dawien dawna. Rynek się zmienia, a czytelnicy czekali na postać, która okaże się prawdziwym wyzwaniem dla Batmana i odświeży nieco już skostniałą serię. Któż nie nadaje się lepiej na nowego przeciwnika nietoperza, niż jego pierwotny łowca – sowa?
„Trybunał Sów” to pierwsza historia wchodząca w skład zrestartowanego tytułu „Batman”. Relaunch o nazwie „The New 52” (znany w Polsce jako „Nowe DC Comics”) od początku budził olbrzymie zainteresowanie i był przełomowym wydarzeniem w historii amerykańskiego komiksu. Pięćdziesiąt dwie serie wystartowały na rynku i przyniosły całą masę pozytywnych, jak i negatywnych zmian w uniwersum. Nie da się ukryć, że recenzowany przeze mnie komiks jest jak najbardziej korzystnym posunięciem…
Album składający się z pierwszych siedmiu zeszytów objętego restartem miesięcznika „Batman”, opowiada o spotkaniu Nietoperza z tajemniczym Trybunałem Sów. Prastara sekta po kilkuset latach wychodzi z cienia i po krótkim starciu prawie pokonuje Mrocznego Rycerza. Czemu Sowy chcą zabić bohatera? Jest to związane z urazem jaki Trybunał od pokoleń żywi do rodziny Wayne’ów. Sceptycznie nastawiony do całej sytuacji Bruce, twierdzi, że zabójca podający się za członka organizacji chce jedynie przerazić obywateli Gotham. Zlekceważenie nowego wroga okaże się największym błędem Zamaskowanego Mściciela.
Scenarzystą „Trybunału Sów” jest Scott Snyder, czyli komiksowy wizjoner naszych czasów. Autor radzi sobie w każdym gatunku, co udowodnił pisząc serie w rodzaju „Amerykańskiego wampira”, „Wake’a” oraz najnowszego hitu DC Comics – „Superman Unchained”. Twórca zamiast bazować na oklepanych schematach, wciąż zaskakuje nas nowymi pomysłami, które przemawiają do każdego czytelnika komiksów. Wprowadzenie ciekawego wroga, a właściwie całego ich zastępu było według mnie strzałem w dziesiątkę. Szpon już od pierwszych zeszytów podbił serca fanów i odświeżył nieco zestarzałą formułę historii Człowieka Nietoperza.
Osobą odpowiedzialną za rysunki jest Greg Capullo, czyli artysta znany m.in. z pracy nad „Spawnem”. Jego nieco kreskówkowe, ale bardzo mroczne ilustracje idealnie odzwierciedlają wizję scenarzysty. Możecie mówić co chcecie, ale Capullo jest według mnie o wiele lepszym grafikiem, niż odpowiadający za konkurencyjną serię – Tony S. Daniel. Znajomość perspektywy oraz wprost genialne kadrowanie plasują Capullo w czołówce rysowników pracujących dla wydawnictwa. Przy pierwszym zetknięciu z kreską autora miałem nieco wątpliwości jak poradzi sobie nie z postaciami drugoplanowymi, ale z samym Batmanem. Na szczęście, moje obawy szybko zostały rozwiane… Im dłużej czytałem opowieść miałem wrażenie, że zespoł Snyder-Capullo idealnie się rozumie i wie w jaki sposób zaskoczyć czytelnika całkowicie nowymi rozwiązaniami. W czasie lektury komiksu spotkacie się z ciekawym zabiegiem graficznym polegającym na odwróceniu stron, który zmusi Was do wytężenia zmysłów…
Skoro chwalę każdy aspekt komiksu, czemu nie napisałem, że już niedługo tytuł stanie się klasyką, którą powinien znać każdy szanujący się pochłaniacz historii obrazkowych? Nie da się ukryć, że „Trybunałowi Sów” daleko jeszcze do najnowszych dokonań Snydera i Capullo („Death of the Family”, trwający „Zero Year”), a tym bardziej kultowych Nietoperzowych pozycji. Myślę, że jeszcze doczekamy się historii ich autorstwa, która naprawdę odmieni komiksowy światek. Album jest powiewem świeżości i udowadnia, że temat Batmana nie został wyeksploatowany.
„Batman: Trybunał Sów” został wydany w Polsce, w marcu tego roku nakładem Egmont Polska. Edycja bazuje na amerykańskim komiksie „Batman Vol. 1: The Court of Owls” dostępnym w wersji w twardej oraz miękkiej oprawie. W październiku na polskim rynku ukaże się kontynuacja i zarazem finał historii o nazwie „Batman: Miasto sów”. Jeśli macie ochotę zapoznać się z solidnym komiksem z Mrocznym Rycerzem, „Trybunał Sów” jest pozycją, którą powinniście przeczytać.
Wydanie powstało na podstawie komiksu: BATMAN: THE COURT OF OWLS VOL. 1.