BATMAN 4/1995

Miesiąc wydania: kwiecień 1995 [NR 53]
Format: B5
Papier: offsetowy
Oprawa: miękka
Okładka: Sam Kieth
Ilość stron: 52
Druk: kolor
Tłumaczenie: Arek Wróblewski
Liternictwo: Ewa Grzesiak
Redakcja: Marcin Rustecki
Wydawca: TM-Semic
Wydawca oryginalny: DC Comics

Twoja ocena:

GD Star Rating
loading...

„Nikt” (The Nobody)

Scenariusz: Alan Grant
Rysunki: Norm Breyfogle
Kolor: Adrienne Roy

Do siedziby Fundacji Wayne’a wpada jakiś bezdomny, ranny człowiek i żąda spotkania z Wayne’em. Bruce szybko orientuje się w sytuacji i zgadza się na rozmowę z umierającym człowiekiem. Okazuje się bowiem, że człowiek ten… zna tajemnicę Bruce’a. Wie, że jest on Batmanem. Kilka dni wcześniej był on przypadkowym świadkiem pojedynku Batmana z członkami jednego z gangów, podczas którego Batman na chwilę stracił maskę. Ten moment wystarczył, żeby bezdomny rozpoznał, że to Bruce Wayne nosi strój Batmana. Następnego dnia postanowił sprzedać tą tajemnicę jednemu z gangsterów, lecz został oszukany i zraniony nożem. Teraz przybył, żeby ostrzec Batmana, że człowiek ten zamierza urządzić aukcję, na której sprzeda tą tajemnicę. Bruce przybywa na miejsce i wprowadza zamieszanie, podczas którego jeden z gangsterów Jokera zabija organizatora aukcji. Tajemnica Batmana jest znów bezpieczna…

Dziwne uczucie niepokoju zostaje w człowieku po przeczytaniu tego odcinka Batmana.

Po raz kolejny pewna drugoplanowa postać ginie w komiksie, co daje pretekst Batmanowi do kolejnego zapolowania na tych złych, którzy rzucili mu wyzwanie tą śmiercią. Na pierwszy rzut oka można powiedzieć – sztampa, nie raz to inni, ważniejsi ludzie, ginęli na kartach zeszytów z Nietoperzem, co zmuszało Mrocznego Rycerza do wyruszenia na misje? Niby tak, jednak śmierć tego człowieka, który sam siebie nazywa nikim, robi o wiele większe wrażenie na czytelniku niż śmierć niejednego super-cudaka w śmiesznym kostiumie (zwłaszcza gdy herosi niezmiernie rzadko umierają „na stałe”). Poznanie przez bezdomnego tajemnicy Batmana jest tylko pretekstem do opowiedzenia historii niezmiernie ludzkiej, takiej dzięki której człowiek w przebraniu nietoperza przestaje być na moment postacią papierową i zyskuje duszę. Opowieść ta pokazuje jak niezmiernie łatwo jest stać się nikim z dnia na dzień w społeczeństwie. Ogromny plus za niebanalny scenariusz dla mistrza „krótkich opowiastek o czymś” – Alana Granta, oraz dla Norma Breyfogle’a, który po raz kolejny pokazał klasę, rysując wspaniale dynamiczne sceny walki jak i za zabawę z komiksowym kadrem – rzeczą charakterystyczną dla tego twórcy.

Alan Grant zaserwował nam po raz kolejny historie poruszającą tematy społeczne, o których przeciętny człowiek nie chcę nic słyszeć, bo musiał by zabrać wobec nich stanowisko. A to nie jest już takie wygodne.

Ocena: 5 nietoperków

„Bóg wojny” (God of Battle)

Scenariusz: Chuck Dixon
Rysunki: Michael Netzer
Tusz: Scott Hanna
Kolor: Adrienne Roy

Do siedziby jednego z gangów w Gotham przybywa… mały chłopiec. Kilkunastoletnie dziecko potrafi jednak przekonać gangsterów, żeby wykonały jego plan zdobycia potężnego arsenału broni. Okazuje się, że chłopiec ten był uczniem Akademii Wojskowej dla młodzieży, w której czytając mnóstwo książek o tematyce wojskowej stał się samorodnym talentem przywódczym. Teraz jego plan przeprowadzony z precyzją czyni z jego gangu (bo po zabiciu poprzedniego przywódcy, chłopak został szefem gangu) jedną z potężniejszych grup ulicznych. Wkrótce pod przywództwem Generała (tak kazał się nazywać chłopak) gang o nowej nazwie „Psy Wojny”, zmusza inną grupę do przyłączenia się do nich. Teraz Generał przygotowuje większy plan, który ma ich doprowadzić do władzy nad miastem. Plan ten wymaga wyeliminowania kolejnych dwóch gangów (w tym jednego Czarnej Maski) oraz Batmana i… policji Gotham!! Ambitny plan, nieprawdaż?

Cóż, nie pierwszy to raz, kiedy w Gotham pojawia się przestępca skrzykujący innych bandytów, aby stworzyć gang, który przejmie władze w mieście. Wyjątkowością tego pozbawionego skrupułów zbira jest jego wiek. Rzeczywiście, przynajmniej w Polsce połowy lat 90-tych, czyli momentu, kiedy ów komiks został opublikowany, była to jakaś nowość – przestępca, który ledwo co odrósł od ziemi a już jest tak zdemoralizowany i bezwzględny. Teraz to żadna rewelacja, w czasach nauczycieli w szkołach z kubłem śmieci na głowie, wsadzonym mu tam przez „kochane pociechy”. No, ale komiks pochodzi z Ameryki, państwa w którym kształtowane są wzorce zachowań, które dopiero po jakimś czasie importujemy do Nas – i te dobre i te złe. Dobra, żeby nie kontynuować dywagacji o wpływie norm amerykańskich, poprzez popkulturę na resztę tzw. zachodniego świata, powrócę do samego komiksu. Przy w sumie błahości samej historii jest ona całkiem zgrabnie napisana przez pana Dixona, człowieka, który „czuje Batmana”. Ratował on tą opowieść jak tylko się dało. No ale ile nawet ktoś taki jak Dixon mógł wycisnąć z historii, która była tylko „zapchaj dziurą” przed wydarzeniem jakim miał być Knightfall. Nie jest to rewelacyjna opowieść, szczególnie, że jest ona pierwszą z trylogii i niestety nie spełnia swojej roli – rozbudzenia u Czytelnika chęci poznania reszty historii, której zakończenia można się domyślić. Mimo to od biedy można ją przeczytać, chociażby żeby sobie później ponarzekać… „a za moich czasów młodzież to…”.

Ocena komiksu jest w sumie nie najgorsza, jest to bowiem najlepsza część całej trylogii o dzieciaku -maniakalnym bandziorze – czym dalej w las tym niestety gorzej. Nowy artysta – Michael Netzer początkowo zrobił całkiem niezłe wrażenie, nie jest on mistrzem ołówka, ale strony Batmana widziały zdecydowanie gorszych od niego. Dodatkowy plus za wątek edukacyjny – młody czytelnik być może właśnie z tego komiksu dowiedział się o Kartaginie i kwestii posypania zdobytej ziemi, solą, aby nic więcej na niej nie wyrosło.

Ocena: 3 nietoperki


Numer powstał na podstawie komiksów: BATMAN: SHADOW OF THE BAT #13 (czerwiec 1993), DETECTIVE COMICS #654 (grudzień 1992). Okładka pochodzi z DETECTIVE COMICS #654.


 



na platformie Max i w HBO
 


na PVOD

Kalendarium

Sonda

Jak oceniasz serial "The Penguin"?

Zobacz wyniki