Data wydania: 2012
Scenariusz: Doug Moench
Rysunki: Paul Gulacy
Tusz: Terry Austin, Jimmy Palmiotti
Okładka: Paul Gulacy, Terry Austin
Liternictwo: John Costanza, Kurt Hathaway
Kolory: Steve Olif, James Sinclair
Wydane jako: Legends of The Dark Knight #11-15 (1990,91 r.); Legends of The Dark Knight #137-141 (2001 r.)
Ilość stron: 256
Twoja ocena:
loading...
Legenda Mrocznego Rycerza w wysokiej formie.
W 1990 roku Doug Moench i Paul Gulacy dla serii „Legends of the Dark Knight” stworzyli mroczną, pięcioczęściową historię przedstawiającą pierwsze spotkanie Batmana z doktorem Hugo Strangem. Jedenaście lat później, w 2001 roku, ta sama ekipa, dla tej samej serii, zebrała się ponownie do stworzenia (również składającej się z pięciu zeszytów) jeszcze mroczniejszej kontynuacji tej opowieści. Tym razem, poza szalonym doktorem, rolę antagonisty Człowieka Nietoperza pełni także Jonathan Crane alias Scarecrow. Album, pod wspólnym tytułem „Batman: The Prey” zawiera właśnie te dziesięć rozdziałów, stworzonych na przełomie nieco ponad dziesięciu lat, tworzących spójną historię, którą niejeden ocenił by na dziesiątkę…
Oba scenariusze dzieją się w początkowych latach krucjaty Mrocznego Rycerza. Dokładnie tak jak przyzwyczaiła do tego seria „Legends…”. Pierwsza historia dzieje się w drugim roku działalności Batmana. Bruce ma na głowie całą policję Gotham, która woli ścigać go niż, uganiać się za prawdziwymi przestępcami. W mediach toczy się debata na temat zamaskowanego mściciela. Bryluje w niej psychiatra dr Hugo Strange – nieprzeciętnie inteligentny psychoanalityk i dobry mówca. Strange zostaje konsultantem nowej policyjnej grupy specjalnej mającej za zadanie znaleźć i pochwycić Batmana. Burmistrz miasta, na dowódcę jednostki wyznacza kapitana policji Jamesa Gordona. W ten sposób dopiero zaczynają się problemy zarówno dla Gordona jak i dla Nietoperza, gdyż na ulicach miasta pojawia się również tajemnicza kocia włamywaczka oraz nowy zamaskowany mściciel zwany Night Scourge.
Często, jeśli gdzieś pojawia się Hugo Strange, jest to historia związana z odkryciem przez niego tożsamości Batmana. Miało to miejsce choćby w grze „Arkham City” lub w jednym z odcinków „Batman: The Animated Series”. Nie będzie więc dużym spoilerem jeśli ujawnię, że podobnie jest i w tym komiksie. Ma to miejsce w innych okolicznościach niż w TAS-ie, gdzie szalony doktor użył maszyny do odczytywania myśli. Sposób komiksowego Strange’a jest pokazany bardziej na poważnie i jest oparty na psychoanalizie Mrocznego Rycerza. Sam szalony doktorek jest bez wątpienia najjaśniejszym punktem tej historii. Moench świetnie pokazuje obłęd Strange’a, jego problemy z kobietami oraz obsesję na punkcie Batmana. A Bruce, jak to Bruce próbuje robić swoje. Na ulicach Gotham jest pełno śmieci, które trzeba uprzątnąć. Narkotyki, korupcja, dostawcy broni. Batman ma pełne ręce roboty. Do tego teraz ma na głowie jeszcze wspomnianą grupę specjalną skutecznie przeszkadzającą mu w działaniu. W komiksie jest kilka niezłych scen walczącego Nietoperza z glinami. Do niechęci policji i burmistrza dochodzi nagonka medialna bardzo skutecznie prowadzona przez Strange’a, która, o dziwo, skutecznie załazi Mrocznemu Rycerzowi za skórę. To wszystko razem wzięte, w końcu, rzuca cień na psychikę Bruce’a, który zaczyna wątpić czy jego droga do oczyszczenia miasta nie skończy się nim się na dobre zaczęła. Ewidentnie widać, że Bruce jest lekko podłamany całą tą sytuacją. Z jego narracji dowiadujemy się, że bardziej musi obawiać się służb mundurowych niż bandytów. Szuka poparcia swych działań u Gordona, próbuje znaleźć sposób współpracy z policją itd. Strange może nie jest dobrym przeciwnikiem dla Batmana w sensie fizycznym, ale jego machinacje burmistrzem, mediami, policją, a później nawet samym Brucem są nawet groźniejsze niż bezpośrednie starcie. Rewelacyjnie nakreślony przeciwnik, podobnie zresztą jak i reszta bohaterów, jak choćby Gordon, który nieumiejętnie próbuje pogodzić początki współpracy z Batmanem wraz z dowodzeniem grupą, która ma go złapać. Ciekawie również prezentuje się nowy „vigilante” Night Scourge, który niczym Punisher próbuje oczyścić miasto z bandziorów poprzez wyrżnięcie ich w pień. Oczywiście popada w konflikt z wiadomo kim.
Druga część komiksu, następne pięć rozdziałów pod wspólnym tytułem „Terror” jest, jak już wspomniałem we wstępie, kontynuacją „The Prey”. Hugo Strange powraca. Obsesja na punkcie Batmana nie zmniejszyła się. Doktor nadal pragnie zniszczyć Nietoperza. Wyciągnął wnioski z poprzedniego starcia i tym razem dobiera sobie sojusznika w osobie Jonathana Crane’a aka Scarecrowa. Pod przykrywką psychologa więziennego dostaje się do Arkham i uwalnia Stracha. Zdolności hipnotyzowania i psychoanaliza pomagają mu zarówno w bezproblemowym wyprowadzeniu Crane’a na wolność, jak i w gmatwaniu w i tak już pochrzanionym mózgu Scarecrowa. I to na nim właśnie skupia się ta historia.
Muszę przyznać, że jest to najlepiej napisany (i narysowany) Scarecrow jakiego miałem przyjemność widzieć. Rewelacyjne są jego kwestie, motywy którymi się kieruje przez cała historię, sposób walki z Batmanem (nawet w walce wręcz daje radę). Dla samego Scarecrowa warto ten komiks przeczytać. Scenariuszowo „Terror” stoi na wysokim poziomie. Głównie za sprawą kościstego „Boga” strachu, ale są też inne dobre motywy. Jest Gordon, jest większa rola Catwoman – tym razem poza walką z Batmanem wchodzą w pewnego rodzaju współpracę.
Miejsce, w którym toczy się finał historii jest świetne. Wielki, stary dom nastrojem idealnie pasujący do obłędu Strange’a i Scarecrowa. Chyba pierwszy raz byłem tak oczarowany jakąś komiksową lokacją. Przeprowadzone przez Crane’a modyfikacje, zastawione pułapki specjalnie na Nietoperza, atmosfera grozy – to wszystko buduje wyśmienity klimat komiksu.
Odpowiedzialni za ten klimat są twórcy, którzy gościli już na polskim rynku batmanowych komiksów. Scenariusz popełnił Doug Moench, współtwórca takich postaci jak Shondra Kinsolving lub Bane, autor mocno zaangażowany w event „Knightfall”, który swego czasu ukazał się na naszym poletku. Szkicami zajął się Paul Gulacy. Być może niektórzy pamiętają go z rysunków do drugiego starcia Batmana z Predatorem.
Jest to swego rodzaju ewenement, by po jedenastu latach scenarzysta i rysownik (pod skrzydłami tego samego edytora) ponownie połączyli siły, by skończyć swoją opowieść. Albumowi „Batman: Prey” z czystym sumieniem wystawiam ocenę bardzo dobrą. Z pewnością można go polecić miłośnikom klimatu serii „Legends of the Dark Knight” i fanom Scarecrowa. Dla mnie, to najlepszy Strach ever i prawie równie dobry Strange, z którym, co najwyżej może rywalizować tylko „Monster Men” Matta Wagnera. Do tego, świetnie, że udało się pokazać jak może czuć się Batman zaszczuty przez całe miasto. Komiks łatwo jest dostępny w krajowych sklepach internetowych, jednak przeciętnego zjadacza komiksowego chleba może lekko odstraszyć cena. Siedemdziesiąt pięć złotych za jeden tom w miękkiej okładce. Jednak, wg niżej podpisanego, nie będą to wyrzucone pieniądze.
Plusy:
- bardzo dobrze nakreślone postaci, w szczególności Strange i Scarecrow
- wciągający scenariusz i oprawa graficzna
- mroczny klimat
- objętość tomu
Minusy:
- brak dodatków