Data wydania: 1999
Scenariusz: James Robinson
Rysunki: Mike Mignola
Tusz: Mike Mignola
Okładka: Mike Mignola
Liternictwo: Willie Schubert
Kolory: Matt Hollingsworth
Wydane jako: miniseria (2 zeszyty)
Ilość stron: 64
Twoja ocena:
loading...
Crossovery pomiędzy wydawnictwami zawsze były rzeczą atrakcyjną. Rzecz jasna, dla czytelników, bo któż nie chciał zobaczyć jak wyglądać będzie spotkanie twardzieli z różnych światów? No i oczywiście, takie przedsięwzięcia były jeszcze bardziej atrakcyjne dla samych wydawnictw, ponieważ nawet jeżeli sam komiks okazał się być denny, to i tak ludzie pędzili do sklepów, a sałata rosła w kieszeniach włodarzy.
Chyba żadna z komiksowych postaci nie zaliczyła tyle gościnnych udziałów co Batman. Mroczny Rycerz skakał po drzewach z Tarzanem, okładał się po pyskach z Sędzią Dreddem, kładł na łopatki Predatorów, a Obcym nie raz udowodnił swoją wyższość w łańcuchu pokarmowym. W 1999 roku przyszedł czas na spotkanie Batmana i mniej znanego Starmana z Piekielnym Chłopcem z Dark Horse Comics. Co z tego wyszło?
Otóż Ted Knight, Starman Złotej Ery, zostaje porwany przez tajemniczych nazioli. Nie nazistów – nazioli – mają swastyki nawet na podeszwach, a w dodatku strzelają wiązkami energetycznymi z dłoni. Rudolf Hess wydaje się być przy nich tolerancyjny jak Palikot. Na miejscu zdarzenia oczywiście pojawia się Gacek, ale pomimo jego interwencji, Knight zostaje uprowadzony. Batman zdołał jednak pojmać jednego ze skinów. Ten zaś obwieścił:
It will soon be October
… po czym rozsypał się w pył. Następnego wieczora, Batman wezwany sygnałem, frunie na dach GCPD. Tam jednak, prócz Gordona spotyka właśnie Hellboya. Okazuję się, że w związku z porwaniem Teda Knighta, B.B.P.O postanowiło wspomóc policje Gotham w dochodzeniu, wysyłając właśnie swojego demonicznego agenta. Do sprawy włącza się także Jack Knight, syn Teda, obecny Starman. Ślady prowadzą aż do Amazonii, a to co odkryją herosi wymagać będzie połączonych sił nauki i mistycyzmu…
Wiecie, team-upy protagonistów z różnych uniwersów przeważnie mają jeden schemat. Herosi spotykają się podczas rutynowej misji, spuszczają sobie nawzajem bęcki, okazuje się, że wcale nie muszą walczyć, bo zaszło nieporozumienie i tak naprawdę mają jednego wspólnego wroga… albo nie, lepiej! Najwięksi wrogowie każdego z nich zawierają sojusz w arcynikczemnym celu! I przepis na crossover gotowy. Na szczęście, James Robinson nie poszedł na łatwiznę i od początku zbudował relację na zasadzie współpracy. Kontrast Batman – Hellboy jest świetnie ukazany, gdyż Gacek kieruje się tylko swoim ludzkim umysłem i zmysłami, Hellboy zaś widzi, to, co nadprzyrodzone. Do tego dochodzi Starman, czyli umysł stricte naukowy.
Jak na team-up przystało, herosi maja odpowiedni podzielony czas „ekranowy”. I tu fani Gacka mogą się zawieść, ponieważ Uszaty nie jest tu najważniejszą postacią. Ba, Jack Knight odgrywa w tej historii większą rolę, zaś na pierwszym planie jest właśnie Hellboy. Kolejność bohaterów w tytule jest, jak widać, podyktowana marketingiem. Komiks został wydany w dwóch- 32-stronicowych zeszytach, z czego pierwszy skupia się na duecie Hellboya z Gackiem, a drugi na współpracy Czerwonego ze Starmanem. Trochę szkoda, że rola Batmana w rozwiązaniu akcji jest właściwie żadna. Ale nie powinniśmy narzekać, bo ten komiks to naprawdę ciekawa, zwięzła i bardzo klimatyczna pozycja. Atmosfera opowieści też jest bardziej „hellboyowa”. Okultyzm, hitlerowcy i klimaty lovecraftowskie, to podwórko Diabła z Dark Horse i to panowie z DC goszczą u niego, chociaż część akcji rozgrywa się w Gotham.
Oprawa graficzna, co o niej powiemy? No, to jest po prostu Mike Mignola. Jego twórczość jest jak dubstep. Albo widzisz w tym sztukę i harmonię, albo pokraczny, odpychający twór. Ja rysunki Mike’a uwielbiam (w przeciwieństwie do dubstepu). To gość, który potrafi rysować najabsurdalniejsze koncepty i nadać im klimat grozy. Naprawdę, naziole z tego komiksu to majstersztyk. Łysi, z białymi oczami, cali w swastykach i jeszcze te wiązki strzelające z rąk. Brzmi jak koncept z bez budżetowego horroru klasy „Ź”. A jednak Mignola nadał klimat nawet takiej bzdurze. Generalnie, grafika do subiektywnej opinii, ale według mnie jest świetna.
Podsumowując Batman/Hellboy/Starman to jeden z lepszych team-upów. Choć bardzo krótki, to czyta się przyjemnie i ma świetna atmosferę. Pod warunkiem, że lubi się klimaty komiksów z Hellboyem. Bo to właśnie do nich, w pierwszej kolejności trzeba zaliczyć ten komiks.
Plusy:
- klimat i grafika, dla fanów Hellboya i twórczości Mignoli
- więcej sensu niż w typowych team-upach
Minusy:
- mała rola Batmana
- stanowczo za krótki