Tytuły historii: DKIII The Master Race Book One; Dark Knight Universe Presents: The Atom #1
W sprzedaży od: 25.11.2015 (USA)
Scenariusz: Brian Azzarello, Frank Miller
Rysunki: Andy Kubert, Frank Miller
Okładki: Klaus Janson, Andy Kubert; Frank Miller i Alex Sinclair; Jim Lee; Scott Williams i Alex Sinclair; Dave Gibbons; Klaus Janson i Brad Anderson; Jill Thompson
Kolor: Brad Anderson, Alex Sinclair
Tusz: Klaus Janson
Liternictwo: Clem Robins
Ilość stron: 54
Twoja ocena:
loading...
Epicki koniec, którego nigdy się nie spodziewaliście jest tutaj, ponieważ tego chcieliście! Mroczny Rycerz ponownie wkracza do akcji by zmierzyć się rasą panów!
„DKIII The Master Race Book One”
Scenariusz: Brian Azzarello, Frank Miller
Rysunki: Andy Kubert, Frank Miller
Kolor: Brad Anderson, Alex Sinclair
Tusz: Klaus Janson
Liternictwo: Clem Robins
„Dobra śmierć? Nie ma czegoś takiego.” Jaskinia. Szyba gabloty, w której wisi kostium Batmana zostaje zbita, ubiór zabrany. Sam Mroczny Rycerz powraca po raz kolejny by zaprowadzić należytą sprawiedliwość, a jego pierwszymi dwoma rozliczonymi są policjanci ścigający młodego mężczyznę, gotowi zastrzelić go na miejscu. Poskromienie ich wywołuje w mediach burzę o brutalności policji i granicach bohaterstwa. Komisarz Yindel zaś staje przed złaknionymi informacji dziennikarzami pytającymi o powrót Człowieka Nietoperza.
Tymczasem Wonder Woman powraca do swojego domu u Amazonek wraz z malutkim synkiem Jonathanem. Ma zamiar szkolić dalej córkę, Lara jednak znów uciekła. Gdzie się podziewa? Przybyła na biegun, gdzie w dawnej kryjówce płacze przy zamarzniętym ciele swojego ojca – Supermana, siedzącym na fotelu. „Dlaczego pozwoliłeś mrówkom by straciły cię z nieba?” pyta. „Czy jest coś, co mogę zrobić?” Przerywa jej dziwny dźwięk dobiegający z Kandoru. Na kopule Miasta w butelce pojawia się nagle płonący napis: Pomóż nam.
W Gotham kolejne doniesienia o spotkaniach Batmana przeplatają się z rozważaniami o korupcji w policji. Nagle Yindel dostaje wiadomość – policja jest bliska schwytania Batmana. Pościg kończy się walką Mrocznego Rycerza z funkcjonariuszami. Batman jest wyjątkowo brutalny, ale zostaje poskromiony. Okazuje się, że pod maską kryje się nie Bruce Wayne, a Caroline Keene Kelly, jego dawna pomocnica. Zapytana o Bruce’a, dziewczyna odpowiada szokującymi słowami: „Bruce Wayne nie żyje”!
„Dark Knight Universe Presents: The Atom #1”
Scenariusz: Brian Azzarello, Frank Miller
Rysunki: Frank Miller
Kolor: Alex Sinclair
Tusz: Klaus Janson
Liternictwo: Clem Robins
Doktor Palmer, Atom, jest w swoim gabinecie. Trenuje. Kiedy wraca do normalnych rozmiarów, czytając wiadomości o aresztowaniu i zdemaskowaniu Batmana słyszy, że ktoś nie jest sam. Wyjmuje broń, ale widzi tylko niewielkich rozmiarów postać, Baala. Zaraz potem natyka się na Larę, która przyniosła ze sobą Kandor. Czego oczekuje dziewczyna? Według słów Baala, Kandorczycy mają już dość bycia malutkimi!
NIE MA CZEGOŚ TAKIEGO, JAK DOBRA ŚMIERĆ
Ten komiks był jednym z najbardziej przeze mnie wyczekiwanych tegorocznych zeszytów i nadzieje pokładałem w nim wielkie. Równie wielkie żywiłem także obawy, całkiem zresztą uzasadnione, jeśli spojrzy się na ostatnie dokonania Millera. Co z tego wynikło?
Batman znów powraca. Niegdyś zmusiła go do tego przestępczość, potem to, co działo się z Ameryką, teraz przybywa by stawić czoła nowym problemom, w tym brutalności policji. Pytanie tylko – kto kryje się za maską? Komisarz Yindel zaczyna swoją krucjatę…
Jaki jest ten nowy DK? Nie do końca określony. Właściwie nie ma tu póki co żadnego wątku przewodniego, który splatałby wszystko, co widzimy w jedną całość. Poza samym powrotem Mrocznego Rycerza, obserwujemy tu poczynania Wonder Woman, która powraca do swego domu (wraz z dzieckiem, oczywiście), śledzimy losy Lary, która nie rozumie, jak Superman mógł upaść, płacząc przy jego zamrożonym ciele, dostajemy też ciekawą wiadomość z Kandoru. W dodatku „Atom” zaś, razem z Ray’em Palmerem poznajemy rozwinięcie wątków pokazanych wcześniej. Zadane zostają pytania, finalna retardacja, choć udziela odpowiedzi jednej, zadaje nowe. Intrygujące? Owszem, ale rodzące obawy o banał.
Miller, który w 1986 roku „Powrotem Mrocznego Rycerza”, wespół z Moorem i jego „Strażnikami”, zrewolucjonizował komiks, którego dzieła królują po dziś dzień na listach najlepszych powieści graficznych i są wzorem do naśladowania, niedoścignionym przykładem i dowodem wielkości tego scenarzysty i rysownika, w ostatnich latach popadł w zapomnienie. Ze średnim skutkiem wrócił do Batmana, tworząc marny „DK2, Mroczny Rycerz Kontratakuje” i niezłego jedynie „Cudownego chłopca”, album niby osadzony w realiach DK, ale absolutnie niepasujący postacią Bruce’a. Potem był dość udany, ale zbyt patetyczny i miałki powrót do realiów znanych z „Sin City” w traktującej o terroryzmie powieści graficznej „Holy Terror” (swoją drogą pierwotnie planowanej jako kontynuacja „DK” właśnie). A później już tylko długi okres ciszy – kilka lat porzucenia komiksów na rzecz kina. I, o ile „Sin City” było udane, a sequel wcale nie zepsuł aż tak wrażenia, o tyle „Spirit” niemal od razu popadł w zapomnienie, a wcześniej w niełaskę. Było więc się o co bać.
Ratunkiem wydawało się przyłączenie do tworzenia scenariusza Briana Azzarello, człeka, który serią „100 naboi” i wieloma wielkimi albumami zapisał się złotymi zgłoskami w historii gatunku. Niestety całość nie spełniła pokładanych oczekiwań. Rewolucji nie ma. Komiks jest udany, lepszy od „DK2”, ale nawet odrobinę nie zbliża się do „Powrotu…”. Poziomem bliżej mu do niedokończonego nawet „Cudownego chłopca”, szczególnie, że jest i krwawo i nowy Batman nie stroni od brutalności.
Rysunki Kuberta to najlepsza rzecz w zeszycie. Bliskie zarazem temu, co pokazał przy okazji pracy nad batmanowskim runem Morrisona, a z drugiej strony mocno wzorowane na pracach Millera. Kolor jest niezły. To nie cudowne akwarele ex Millera, Lynn Varley, ale także nie jej komputerowe wybryki kojarzące się z narkotycznymi wizjami kogoś, kto o kolorach nie ma pojęcia, jakie pokazała w „Mroczny Rycerz Kontratakuje”. Graficznie jest więc spójnie i przyjemnie, pomoc Klausa Jansona, współtwórcy grafiki do „Powrotu…” zrobiła swoje. Całościowo zaś produkt wart jest poznania, ale chyba niewiele stracą ci, którzy darują sobie lekturę. Z ostateczną oceną wstrzymam się do finału, nie mniej póki co nowy Mroczny Rycerz jest jak inne okazjonalne wydania na rynku. Po prostu jest. Do przeczytania. Bez refleksji, bez zaskoczeń, bez zachwytów.