Data wydania: 2002
Scenariusz: Dean Motter
Rysunki: Michael Lark
Tusz: Michael Lark
Kolory: Matt Hollingsworth
Okładka: Michael Lark, Christopher Moeller
Liternictwo: Bill Oakley
Wydane jako: oneshot
Ilość stron: 128
Twoja ocena:
loading...
„Batman Nine Lives” bierze to co najlepsze z klasycznych filmowych kryminałów noir z lat czterdziestych oraz pięćdziesiątych i przeistacza to w równie dobrą, komiksową historię z udziałem Mrocznego Rycerza wraz z innymi znanymi aktorami ze sceny teatru Gotham City.
Komiks spod szyldu Elseworlds, wydany w 2002 roku. Scenariuszem zajął się Dean Motter, który specjalnie nie miał wcześniej do czynienia z postacią Batmana. Może być znany np. z serii „Terminal City” dla imprintu Vertigo. Michaela Larka kojarzę przede wszystkim z pracą nad serią „Gotham Central”, ale pracował także przy albumie „Catwoman: Crooked Little town”.
Właścicielka popularnego nocnego klubu o nazwie „Kit Kat Club” nie żyje. Selina Kyle zginęła w niewyjaśnionych okolicznościach. W zasadzie, należałoby powiedzieć, że została zamordowana. Praca w takim miejscu jak nocny klub, umożliwiła jej zdobycie wiedzy na przeróżne tematy, z których większość z nich nie była do końca legalna. Tym samym, miss Kyle zebrała tzw. haki na prominentnych przedstawicieli towarzyskiego światka Gotham, polityków, a także lokalnych gangsterów. Informacje te pozwoliły jej pływać wśród rekinów i cieszyć się własnym biznesem. Aż do teraz. Kariera Seliny przysporzyła jej wielu wrogów, więc znalezienie winnego nie będzie wcale takie łatwe. Być może ktoś poczuł się zagrożony na tyle, że postanowił pozbyć się niewygodnej persony?
Narracja prowadzona z perspektywy młodego prywatnego detektywa Richarda Graysona. Chodzący w pomiętej koszuli, niedogolony, palący papierosy Dick próbuje rozwiązać sprawę, do której nikt go nie wynajął. Robi to z powodów osobistych, ponieważ ofiarą okazała się być jego była klientka i zarazem przyjaciółka. W czasie rzeczywistym widzimy jak próbuje ułożyć części układanki, a w retrospekcjach dowiadujemy się jakie naprawdę były jego relacje z Seliną, a także jej inne związki. Prowadzone śledztwo przeprowadzi Richarda od szczytu najwyższego wieżowca, aż do dna gothamskich kanałów. Na swojej drodze spotka interesujące postacie, z których najbardziej intrygującym wydaje się być młody milioner Bruce Wayne – również jeden z podejrzanych.
Przerobienie nocnego życia Gotham City na kryminał noir, to żadna nowość. Takie adaptacje były, są i będą. Istnieją takie tytuły jak „Batman Gotham Noir” czy choćby seria „Gotham Central”, która także wyraźnie w tym kierunku podążała. Mroczny Rycerz i jego menażeria doskonale adaptują się do świata prochowców i kapeluszy. Scenarzyście udało się uchwycić odpowiedni klimat z tamtych filmów i zaprezentować ciekawą historię. Praktycznie cała śmietanka gothamskich złoczyńców została wykorzystana w fabule i odpowiednio z sensem przerobiona na kanwę noir, jak np. Joker, który jest tutaj zwykłym oszustem karcianym próbującym się na lewo dorobić. Oprócz księcia zbrodni, rolę w tym dramacie odgrywają także takie tuzy jak Pingwin, Riddler czy Clayface. Moją ulubioną postacią w tym komiksie został Mr Freeze, który przypominał mi Hickeya granego przez Christophena Walkena w filmie pt. „Ostatni sprawiedliwy”. Zimny, totalnie opanowany, z karabinem maszynowym typu Thompson, zajmujący się ochroną interesów jednego z bossów. Nie tylko gangsterzy są tutaj dobrze pokazani. W komiksie, udane występy mają także ludzie stojący po drugiej stronie barykady. Jest Gordon i jego córka Barbara (która jest sekretarką Graysona), jest także chociażby Harvey Dent. Wszystkie te postacie są dobrze wyeksploatowane i mają do odegrania swoją rolę w fabule.
Batman Deana Mottera jest tutaj posępnym mścicielem, w stu procentach zaangażowanym w swoją misję. Nie obchodzi go nic więcej jak tylko zakończenie kolejnej sprawy, złapanie kolejnego przestępcy. Jego determinacja jest wyśmienicie pokazana w scenie samochodowego pościgu, w której młody Grayson obserwuje zachowanie Wayne’a.
Rysunki Michaela Larka, kolory jakimi operuje kojarzą się z Davidem Mazzuchellim. Na jednym z kadrów artysta nawet umieścił swoisty mini hołd dla rysownika „Roku Pierwszego”. Jego brudny, lekko niewyraźny styl idealnie wpisuje się w gangsterski, szemrany klimat. Prawidłowo oddał też ubiór z tamtych lat. Długie prochowce, kapelusze, pomięte krawaty – to wszystko dobrze się ogląda i znakomicie wpływa na ogólny odbiór całości. Świetnie wyglądają także samochody, a w szczególności Batmobile.
„Nine lives” ma nietypowy rozmiar jak na komiks z Batmanem. Album jest szerszy niż dłuższy. Wymiary to 26 cm szerokości na 17 cm długości. Trzyma i czyta się go w taki sam sposób, jak np. „Wybryki Xinophixeroxa” od wydawnictwa Timof i cisi wspólnicy. Z tego co widzę, komiks na naszym rynku jest wyłącznie w wersji miękko okładkowej i póki co nie ma problemu z dostępnością. Album ma tylko pięć stron dodatków, jednak te prezentują się solidnie. Jest posłowie Deana Mottera objaśniające jak doszło do powstania tego projektu, są koncepty postaci oraz całych plansz, wycinki scenariusza wraz z komentarzem, czy w końcu biografie twórców.
Ja bardzo dobrze się bawiłem przy lekturze komiksu, a nawet nie jestem specjalnym entuzjastą klimatu noir. Motterowi udało się stworzyć wciągającą fabułę oraz umiejętnie wykorzystać znane i lubiane postaci oraz schematy z mitologii Mrocznego Rycerza. Album zgrabnie udowadnia, że dobre kryminały z Batmanem potrafi napisać także ktoś inny niż Ed Brubaker czy Greg Rucka.
Plusy:
- wciągająca fabuła
- ciekawie rozpisane postaci
- akcja pościgu samochodowego i Batmobile
- niezłe dodatki
Minusy:
- może przeszkadzać nietypowy format komiksu