BATMAN: THE ANKH

Data wydania: 2001
Scenariusz: Chuck Dixon
Rysunki: John Van Fleet
Tusz: John Van Fleet
Kolory: John Van Fleet
Okładka: John Van Fleet
Liternictwo: John Workman
Wydane jako: mini seria (2 tomy)
Ilość stron: 96

Twoja ocena:

GD Star Rating
loading...

Czyli mumie w Gotham City…

Batman Ankh to dwuczęściowa mini seria, stworzona w końcówce 2001 roku przez scenarzystę Chucka Dixona oraz rysownika Johna Van Fleeta. Dixon, z pewnością znany jest Czytelnikom Batmana z trochę dłuższym stażem. Był bowiem regularnym scenarzystą na łamach Nietoperza wydawanego przez TM-Semic w latach dziewięćdziesiątych. Współtwórca takich postaci jak Bane czy Electrocutioner. Być może gorzej jest z rozpoznaniem nazwiska Van Fleet, gdyż Polscy Czytelnicy nie mieli raczej zbyt wielu okazji z zapoznaniem się ze stylem jakim operuje ten artysta. Niemniej jednak jest on autorem grafiki do takich tytułów jak Batman: Chalice czy Batman/Poison Ivy: Cast Shadows. Zwykle zajmuje się także nakładaniem tuszu oraz kolorów i nie inaczej jest także w tym przypadku.

Komisarz Gordon ma ręce pełne roboty. Jak zwykle zresztą. Gotham równocześnie nawiedzają dwa, z pozoru, „zwykłe” przestępstwa. Zaginięcia niektórych gothamskich miliarderów oraz kradzieże egipskich eksponatów z miejskich muzeów. Komisarz prosi Batmana by zajął się jedną ze zbrodni, jednak niezmordowany Mroczny Rycerz bierze na tapetę obie sprawy. Od czego przecież jest Robin? Może zając się muzealnymi kradzieżami, a Bruce równocześnie pracować będzie nad domniemanymi porwaniami. Obaj są nieświadomi, że te dwie sprawy są ze sobą połączone, a śledztwa jakie obaj bohaterowie prowadzą doprowadzi ich do tego samego podejrzanego. Jednocześnie, w prologu komiksu, dostajemy historię pewnej kobiety ze starożytnego Egiptu obecnie nawiedzonego przez zarazę. Ojciec Khatery – wezyr faraona – pracuje nad lekarstwem, które ma wskrzesić syna władcy poległego w wyniku epidemii i zapewnić mu długowieczność. W wyniku burzy piaskowej wszystko przebiega nie tak jak powinno, a lekarstwo na nieśmiertelność trafia do żył Khatery…

Komiks jest dobry. Przynajmniej zdaniem niżej podpisanego. Umieszczenie Batmana w klimatach egipskich, a raczej klimatów egipskich w atmosferze Batmana wyszło Dixonowi nieźle. Nie jest to żaden Elseworld. Nie mamy również do czynienia ze scenami penetracji zapomnianych grobowców nad Nilem przez Człowieka Nietoperza, ani gonieniu za zmumifikowanymi zombie po korytarzach wewnątrz piramid. Wszystko rozgrywa się w mrocznym Gotham City i chociaż bitwa z mumiami w historii występuje, to nie psuje to w żaden sposób klimatu dobrych detektywistycznych komiksów z Batmanem. Ba, scenarzysta daje nam nawet coś w stylu zapomnianego grobowca w postaci podwodnego muzeum.

Postacie są dobrze nakreślone. Główna motywacja Khatery ma sens. Podobnie ma się z motywami Killer Croca, który w historii także się pojawia. Ze względu na egipską tematykę, udział Croca jest sprawnym zabiegiem scenarzysty. Szkoda, że jego występ jest raczej niewielki, aczkolwiek zapadł mi w pamięć i rola Zabójczego Krokodyla jest niewątpliwie atutem scenariusza Dixona. Autor w bardzo zabawny sposób rozpisał ten charakter. Wcześniej, nigdzie nie spotkałem się z taką wersją przedstawienia tego przeciwnika Batmana i ilekroć pojawiał się on na kartach The Ankh wywoływało to uśmiech na mojej twarzy. Wspomniałem wcześniej, że w komiksie swoją partię dostaje także Robin. Nie do końca jest to prawdą, gdyż Tim Drake nie zakłada nawet swojego „maskującego” kostiumu. Śledztwo, które prowadzi odbywa się bez maski, a jego rola w całej historii jest raczej niewielka. Większość skupia się na Brusie, jego dochodzeniu za dnia jako playboy, konwersacji z Alfredem i inwigilacji ciemnych zaułków w nocy jako Batman.

Komiks jest wciągający i czyta się go szybko. Powiedziałbym, że jego największym plusem jest zakończenie historii. To… było coś innego. Fajnie, chociaż od czasu do czasu przeczytać fabułę, która nie kończy się epickim mordobiciem i zamknięciem villaina za kratami Arkham bądź jego zgonem. To, co zaserwował nam Dixon z pewnością zasługuje na małe wyróżnienie. Największy minus? Niemożność kupna komiksu w krajowych sklepach internetowych oraz być może rysunki Van Fleeta, które mogą nie wszystkim przypaść do gustu. Nie jest to komercyjny styl jakim operuje np. Jim Lee. Niektóre kadry Fleeta prezentują się wyśmienicie, oddane z pieczołowitością wyglądają niczym jakieś stare zdjęcia bądź pocztówki, a postaci prezentują się pełnowymiarowo. Niektóre natomiast są niewyraźne i ze dwa razy zastanawiałem się czy na tym obrazku Batman robi fikołka czy może po prostu siedzi. Van Fleet czasem przesadzi z tuszem, innym razem, z powodu np. braku cieni postać wydaje się płaska. Z pewnością jego styl można nazwać nietypowym i momentami nierównym, jednak nie powinno to wpływać negatywnie na odbiór całości.


Plusy:

  • zakończenie
  • Killer Croc

Minusy:

  • brak dodatków
  • trzeba specjalnie sprowadzać
Autor: Rado

Poprzednia Strona



na platformie Max i w HBO
 


na Max

Kalendarium

Sonda

Najlepszy komiks z Batmanem wydany przez Egmont w 2024 roku?

Zobacz wyniki