BATMAN/ALIENS

Data wydania: 1997
Scenariusz: Ron Marz
Rysunki: Bernie Wrightson
Tusz: Bernie Wrightson
Kolory: Matt Hollingsworth
Okładka: Bernie Wrightson
Liternictwo: Sean Konot
Wydane jako: Batman/Aliens #1-2
Ilość stron: 104 (dwa tomy po 52 str.)

Twoja ocena:

GD Star Rating
loading...

W 1979 roku pierwszy raz poznaliśmy najbardziej rozpoznawalny wytwór wyobraźni szwajcarskiego malarza H. R. Gigera. Ksenomorf, zwany po prostu Obcym, zadebiutował w filmie pod tytułem „Ósmy pasażer Nostromo”. Z miejsca stał się bardzo popularny, co zaowocowało oczywiście kolejnymi filmami, ale także grami video, książkami czy komiksami. Bez wątpienia stał się ikoną popkultury. Mija osiemnaście lat od czasu debiutu krwiożerczej istoty z kosmosu, a DC Comics, w roku 1997 decyduje się na crossover z wydawnictwem Dark Horse (do którego należą prawa do marki Aliens) i skonfrontowanie Obcego z Batmanem na komiksowym ringu.

Dwuczęściowa miniseria „Batman/Aliens” to pierwsze starcie Mrocznego Rycerza z Ksenomorfami. Jednak nie jest to bynajmniej pierwsze połączenie uniwersów DC z Dark Horse, bowiem wcześniej były już dwie rundy pojedynku gothamskiego mściciela z kosmicznym łowcą Predatorem, a Człowiek ze Stali zdążył już zapoznać się z Obcymi. Były to naprawdę dobrze napisane i wciągające historie, toteż poprzeczka dla „Batman/Aliens” była zawieszona wysoko. Ostatecznie, autorzy komiksu poradzili sobie wyśmienicie.

Scenariusz napisał Ron Marz. Patrząc na jego dorobek związany z uniwersum DC, to twórca ten jest przede wszystkim kojarzony z postacią Green Lanterna. Ma na swoim koncie pojedyncze epizody związane z Batmanem, jak na przykład, nota bene, crossover Mrocznego Rycerza z Tarzanem w komiksie pt. „Batman/Tarzan: Claws of the Catwoman”. Oprawą graficzną zajął się Bernie Wrightson – autor rysunków do rewelacyjnego „Batman: the Cult”.

Fabuła prezentuje się następująco: Batman, w celu odnalezienia zaginionego naukowca z Wayne Tech, opuszcza Gotham City i udaje się do dżungli gdzieś na granicy Meksyku i Gwatemali. Na miejscu spotyka grupę najemników, wykonujących tamże tajną misję dla rządu Stanów Zjednoczonych. Po szybkiej wymianie uprzejmości (Batman oczywiście preferuje pracować sam) oraz z uwagi na fakt, że wszyscy podążają w tym samym kierunku – postanawiają połączyć siły i razem przeczesują dżunglę. Wkrótce, niedaleko jednej z opuszczonych świątyń cywilizacji Majów trafiają na ogromny, rozbity pojazd, który wydaje się być niczym innym, jak statkiem kosmicznym obcej rasy. Na owym statku znajduje się coś, co sam Batman nazwie „sercem grozy”.

Komiks czyta się znakomicie. Jak w najlepszych filmach z Obcym, najpierw odpowiednio długo dawkowane jest napięcie zanim zobaczymy antagonistę (a raczej w tym wypadku – antagonistów). Batman wraz z najemnikami początkowo znajdują tylko poszlaki sugerujące, że na statku jednak nie wszystko wymarło. Charakterystyczny śluz rozmazany po ścianach, dziwne, na wpół otwarte jaja, czy wreszcie wiszące zwłoki z rozdartą od środka klatką piersiową. Takie sceny idealnie budują uczucie grozy i klimat komiksu. A jeśli chodzi o atmosferę, to początkowo przeszkadzał mi brak Gotham City i umiejscowienie akcji w dżungli, a w zasadzie w świątyni Majów – bo tam toczą się główne wydarzenia. Moim zdaniem gothamska arena pasowałaby bardziej do wijących się Ksenomorfów. Jednak z uwagi na to, że w fabule występuje tylko kilku Obcych, rozsądniejszym rozwiązaniem było umieszczenie akcji w zamkniętym otoczeniu. Na takim terenie zdecydowanie lepiej, pod względem atmosfery, sprawdza się walka z tymi istotami. Najemnikom towarzyszy uczucie klaustrofobii, obawiają się, że coś złego czai się za rogiem. Nawet samemu Batmanowi udziela się nastrój grozy, kiedy podczas krótkiego odpoczynku w świątyni śni mu się pamiętna noc, gdy z rodzicami opuszczał kino Monarch. Tym razem jednak rodzice Bruce’a nie giną w „tradycyjny” sposób, lecz zaangażowane są w to Ksenomorfy. Ten obraz brutalnego koszmaru sennego jest jedną z mocniejszych scen w całym komiksie.

Scenariusz, w moim odczuciu, nie ustrzegł się kilku błędów. Przykładem może tu być motyw opuszczenia Gotham City przez Batmana. Wiadomo, że Nietoperz nie wybiera komu ma uratować życie, ale pozostawienie swojego miasta w celu odnalezienia jednego zaginionego pracownika Wayne Tech, według mnie jest powodem lekko naciąganym. Przydałoby się uzasadnienie lub pokazanie jakichś pobudek osobistych, tak jak to miało miejsce choćby w historii „Batman Werewolf” – gdzie Bruce wybierał się do Londynu. Zauważyłem jeszcze może ze dwa takie „wątpliwe” posunięcia scenarzysty, jednak ogólnie rzecz biorąc nie wpływają one znacząco na odbiór lektury. Nieliczne błędy nadrabiane są klimatem opowieści oraz rysunkami Bernie Wrightsona (duży plus za okładki). Autorom udało się przemycić najbardziej charakterystyczne elementy z najlepszych filmów z Obcymi i umiejętnie wmontować w nie Mrocznego Rycerza. Komiks powinien szczególnie spodobać się właśnie wielbicielom ekranizacji filmowych „Aliens”, a poza tym, to zawsze fajnie jest popatrzeć na Batmana wysadzającego granatem paszczę Ksenomorfa.

Niestety, albumu na próżno szukać w krajowych sklepach internetowych i trzeba ratować się zagranicznymi serwisami lub okazyjnym polowaniem na Allegro. Szkoda, że komiks nie ma też żadnych dodatków.


Plusy:

  • klimat
  • scena koszmaru Bruce’a
  • ogólna oprawa graficzna oraz okładki
  • znane i lubiane schematy z filmów z Obcymi

Minusy:

  • niedostępność
  • brak dodatków
  • drobne nielogiczności

Poprzednia Strona



na platformie Max i w HBO
 


na Max

Kalendarium

Sonda

Najlepszy komiks z Batmanem wydany przez Egmont w 2024 roku?

Zobacz wyniki