ZEMSTA W DESZCZOWYM GOTHAM

Po kilku latach i różnych podejściach ponownie wkraczamy do świata Batmana. Nie ma tu innych superbohaterów ani globalnego zagrożenia. W „The Batman” miasto rozpaczliwe potrzebuje pomocy. Czy jednak działający od dwóch lat Batman wie co robi. Przesłanie Zemsty budzi strach w kryminalistach tak jak włączany przez Jima Gordona bat-sygnał. Ostrzeżenie, przed czającym się w mroku zagrożeniem może budzić lęk, ale w przesiąkniętym korupcją mieście nie na wiele się to zdaje.

Reżyser Matt Reeves będący też współscenarzystą zabiera widzów w mroczny świat zepsucia i zgnilizny. Od samego początku budowany klimat na każdym kroku podkreśla beznadziejną sytuację miasta, w której tajemniczy Riddler postanowił odsłonić kłamstwa, którymi byli karmieni mieszkańcy Gotham City.

Pierwsze zabójstwo i wiadomość skierowana do Batmana, rozpoczyna śledztwo bohatera. Film w dużej mierze kładzie nacisk na detektywistyczną stronę opowieści i rzeczywiście Bruce ma tu okazję się wykazać. Czy to rozwiązując zagadki, czy łącząc inne elementy układanki. Jednakże cały czas wszystkie postępy dokonywane są po ruchach podjętych przez Riddlera. Dobrze, że postanowiono pokazać Batman detektywa, ale sama struktura filmu nie w pełni to wykorzystała.

Znaczna część filmu odbiega od superbohaterskich produkcji do których w ostatnich latach przyzwyczaiło nas kino. „The Batman” próbuje podążyć inną drogę, co doskonale pasuje do Mrocznego Rycerza, pełnego gniewu i nie stroniącego od bezpośredniej konfrontacji. Sceny walki, klimatyczne ujęcia, czy pościg, to wszystko jest. Nie ma nadmiernych gadżetów. Twórcy stawiają na prostotę lub rozwiązania, który funkcjonują w otaczającym nas świecie. Mamy najbardziej przyziemnego Batmana ze wszystkich dotychczasowych filmów. Z takim podejściem zgrzyt pojawia się w ostatnim akcie, gdzie można odnieść wrażenie, że nagle ktoś sobie przypomniał, że w superbohaterskim filmie powinno być coś więcej niż śledztwo. Ten zabieg pozwala Batmanowi lepiej zrozumieć siebie i swoją misję, ale w przypadku trwającego prawie 3 godziny filmu, można było lepiej wszystko rozplanować.

„The Batman” to nowe otwarcie dla filmowego Batmana i nowi aktorzy w kultowych rolach. Wersji obrońcy Gotham było już wiele, Robert Pattinson pokazuje nam kolejne oblicze słynnego mściciela, które wcześniej nie było eksponowane. W tym przypadku nie ma wątpliwości, że to pod maską nietoperza Wayne jest prawdziwym sobą. Sam Bruce jako samotnik stroniący od ludzi, nie ma potrzeby błyszczeć czy prowadzić życia bogatego playboya. Udręczony Wayne funkcjonuje tylko po to by w pełni oddać się swojej misji. Jego duszę dobrze odwzorowuje batmobil, który jest istną bestią budzącą postrach samym rykiem silnika.

Pozostali członkowie obsady też spisują się wyśmienicie. John Turturro jako iście bezwzględny mafioso Carmine Falcone. Zoe Kravitz jako Selina Kyle, której najbliżej do komiksowego pierwowzoru ze wszystkich filmowych wersji i która tworzy zgrany duet z Batmanem. Oraz oczywiście Colin Farrell jako Pingwin, jeszcze niedoceniany zbir ale już z potencjałem na zostanie szefem światka przestępczego. Jeffrey Wright w roli Gordona, jednego z nielicznych uczciwych glin, ma okazję być prawdziwym partnerem Batmana, który momentami niczym samotny bohater westernu potrafi docenić sojuszników. Na tym tle jedynie Andy Serkis jako Alfred nie ma specjalnie okazji zabłysnąć. Pomaga Bruce’owi wykorzystuje swoje doświadczenie, ale jego obecność mimo wszystko nie wydaje się niezbędna.

Paul Dano to zupełnie inny Riddler od tego, z czym zazwyczaj kojarzymy tego złoczyńcę. Nie określa go tylko zamiłowanie do zagadek, ale sadystyczne podejście. To przerażający przeciwnik, który wszystko idealnie zaplanował i nic nie pozostawił przypadkowi. Nie sposób momentami wspierać jego chęci ujawnienia skorumpowanego systemu rządzącego miastem, ale metody jakie obrał czynią go jednego z najniebezpieczniejszych szaleńców.

Najnowsza produkcja Warner Bros. jest poważna i pełna ciężkiego klimatu i wszechobecnego deszczu ale przez cały czas potrafi utrzymać uwagę widzę, a przy tak długim filmie to nie lada sztuka. Nie ma tu miejsca na humorystyczne momenty, nawet elementy sarkazmu są znikome. Prowadzona intryga idzie jednak zbyt jak po sznurku. Bohater podąża od jednego tropu do drugiego nim trafi na właściwy cel. Nie ma potrzeby na jakieś zaskakujące zwroty akcji, ale pewnych schematów można było uniknąć. Mamy więc skorumpowanych polityków, policjantów, a także motyw nieszczęśliwego dzieciństwa. Osobiście największy zgrzyt wzbudza u mnie zasugerowanie obecności pewnej postaci. Podobny motyw był już w filmach o Batmanie i naprawdę przy tak kompletnej historii nie ma potrzeby sugerowanie co może przyjść następnym razem.

„The Batman” nie jest pozbawiony pewnych zgrzytów, ale zalety i niepowtarzalny klimat tworzący poprzez prace kamery i muzykę bezsprzecznie przeważają i nie sposób nie oczekiwać na powrót do tego mrocznego świata, który już zaczyna ewoluować. Batman może odniósł zwycięstwo, ale w tym świecie nie ma co liczyć by jeden bohater w magiczny sposób wszystko zmienił, to dopiero początek walki o lepsze jutro.

Ocena: 5 nietoperków

Recenzował: Q



» P O W R Ó T   D O   W Y B O R U   RECENZJI «



na platformie Max i w HBO
 


na PVOD

Kalendarium

Sonda

Jak oceniasz serial "The Penguin"?

Zobacz wyniki