Data wydania: 1991
Scenariusz: Brian Augustyn
Rysunki: Eduardo Baretto
Tusz: Eduardo Baretto
Kolory: James Steve Oliff
Okładka: Eduardo Baretto
Liternictwo: Willie Schubert
Wydane jako: oneshot
Ilość stron: 63
Twoja ocena:
loading...
„Batman: Master of the Future”, to komiks z serii Elseworlds. Wydany został w roku 1991 i jest sequelem ciepło przyjętego, także i w naszym kraju, albumu „Batman: Gotham by Gaslight” (polskie wydanie „Batman: Gotham w świetle lamp gazowych” – Egmont 2004 r.) Scenariuszem, tak jak w przypadku pierwszej części, zajął się Brian Augustyn, który w swoim dorobku ma pozycje takie jak „JLA Year One” lub pojedyncze epizody przy takich seriach, jak „Detective Comics”, „Batman Chronicles” lub „Legends of The Dark Knight”. Szkicami zajął się Edurado Barreto, który może pochwalić się np. crossoverem Batmana z Daredevilem lub innym Elseworldsem, dziejącym się w czasach prohibicji pt. „Batman: Scar of the Bat”.
Akcja komiksu nie dzieje się od razu po zakończeniu „Gotham by Gaslights”. Mija trochę czasu, a Bruce, po odkryciu kim jest oraz po pokonaniu Kuby Rozpruwacza odwiesza swoja pelerynę na kołek. Uważa, że teraz, gdy pomścił śmierć swoich rodziców, jego krucjata się zakończyła. Na kapturze Nietoperza zalegają pajęczyny, zamaskowany mściciel żyje tylko w pamięci ludzi, których miał okazję jeszcze uratować lub im pomóc. Jednak wkrótce będzie zmuszony ponownie przywdziać kostium, gdyż miasto będzie go potrzebować bardziej niż kiedykolwiek. Na scenie bowiem pojawia się tajemniczy i niebezpieczny człowiek – Alexandre LeRoi, każący zwać się Master of the Future, który pragnie by Gotham spłonęło i ma ku temu chore powody.
Brian Augustyn umiejętnie przedstawił dalsze losy swojego wiktoriańskiego Batmana. Moim zdaniem komiks, choć mniej znany od swojego poprzednika, nie jest na pewno od niego znacząco gorszy. Najbardziej w scenariuszu zaciekawił mnie motyw odstawienia kostiumu Mrocznego Rycerza na wieszak, mimo, że siły wcale Bruce’a nie opuściły. Wciąż jest młody, sprawny i świetnie wyszkolony, jednak po całej aferze z Kubą Rozpruwaczem wydaje się jakby spełniony i nie ma ochoty na kontynuowanie swojej misji. To, że Bruce powróci do bycia obrońcą Gotham było pewne, ale cały czas z zaciekawieniem czekałem w jakich okolicznościach zrozumie, że Gotham potrzebuje kogoś takiego jak Batman.
Interesujący jest również tytułowy przeciwnik. Jego geneza owiana jest mgiełką tajemnicy, a motywy wydają się zbliżone do tych, którymi charakteryzuje się Ra’s al Ghul. Jest także po trosze genialnym wynalazcą, naukowcem, a także powietrznym piratem, dysponującym śmiertelną bronią. Swoją techniką przewyższa czasy obecne, jednak nie jest to jakieś hard sf, a LeRoi nie pochodzi z odległej przyszłości – wszystko jest w granicach logiki.
Rysunki Eduarda Barreto bardzo cenię, chociaż nie miałem zbyt wielu okazji, by je podziwiać. Poza jego dorobkiem, który wymieniłem na początku, najbardziej utkwiła mi w pamięci historia pt. „Video Ohyda” z polskiego „Batmana” nr 3/91. Już wtedy bardzo podobał mi się styl tegoż rysownika, a w „Master of the Future” dostałem dokładnie to, czego się po nim spodziewałem. Gotham City wzorowane na San Francisco z początku dwudziestego wieku prezentuje się dobrze. Wnętrza budynków, stroje i fizyczność postaci idealnie wpasowują się w epokę. Barreto wykonał porządną robotę, a Steve Oliff świetnie wsparł go kolorami.
Pierwotnie komiks ten wyszedł jako oneshot i w tej formie jest nieosiągalny na naszym rynku. Jednakże, łatwo dostępna jest nowa edycja „Gotham by Gaslights”, w której to omawiany przeze mnie komiks jest dołączony do wcześniejszej historii Augustyna i Mignoli. Jeżeli ktoś np. nie ma polskiej edycji „Gotham w świetle lamp gazowych”, jest to pozycja z pewnością atrakcyjna. Gorzej, jeśli ktoś jest w posiadaniu egmontowskiego wydania, no to wtedy pozostaje sprowadzenie komiksu zza granicy.
Sequel ma zupełnie inny klimat niż część pierwsza. Wcześniej dostaliśmy mroczny i ciężki thriller. Tutaj otrzymujemy historię lżejszą, bardziej kolorową z elementami steampunku, jednak czytało mi się to równie dobrze i szkoda, że tak szybko się skończyła.
Plusy:
- ciekawy przeciwnik
- wciągający klimat
Minusy:
- brak dodatków
- za krótka