Data wydania: 2014
Scenariusz: Dennis O’Neil, Chuck Dixon
Rysunki: Klaus Janson, Jim Aparo, Dick Giordano
Tusz: Klaus Janson, Bill Sienkiewicz
Kolory: Pamela Rambo, Ian Laughin, Kevin Somers
Okładka: Klaus Janson
Liternictwo: Clem Robins, John Costanza
Wydane jako: Batman: Gordon’s Law 1-4 (1996), Batman: GCPD (1996), Batman: Gordon of Gotham (1998)
Ilość stron: 288
Twoja ocena:
loading...
W czasie telewizyjnej premiery serialu „Gotham”, jesienią 2014 roku, DC Comics wypuściło na rynek nowe wydanie zbiorcze. Zrobiono to zapewne nieprzypadkowo, gdyż z powodu serialu, postać Jamesa Gordona z pewnością zyskała na popularności. Ten „nowy” komiks składa się z trzech „starych” miniserii wydanych pomiędzy latami 1996 – 1998, które łączą w jednym albumie historie skupiające się w pełni na wąsatym detektywie. Tak przynajmniej jest w teorii, patrząc po tytule zbioru i opisie na tylnej okładce albumu. W rzeczywistości wygląda to nieco inaczej, gdyż tylko dwie opowieści traktują stricte o Gordonie. Nie użyję tutaj określenia „oszustwo”, ale moim zdaniem jest to trochę nabijanie Czytelnika w butelkę – ja przynajmniej tak się czułem.
Pierwsza historia w tym zbiorze została napisana przez Chucka Dixona, a zilustrowana przez Klausa Jansona. Opowiada ona o policyjnej akcji odbicia zakładników z rąk napastników okradających jeden z banków federalnych. Akcją dowodzi, będący na miejscu, komisarz Gordon, więc wszystko powinno pójść bez problemu. Tak się jednak nie dzieje. Sprawcy uciekają z pieniędzmi, wszyscy zakładnicy giną, a cała akcja wygląda tak, jakby napastnicy doskonale znali policyjne metody i procedury obowiązujące podczas tego rodzaju sytuacji. Krótko mówiąc – Gordon wraz z ekipą zostają wyrolowani. Śledztwo szybko wykazuje, że za całą akcją mogą stać wysocy rangą funkcjonariusze policji, a komisarz nie wie komu może w tej sprawie zaufać.
Opowieść łączy w sobie elementy detektywistyczne i sensacyjne. Jest trochę bijatyk i strzelanin, a także szczypta prostego łączenia faktów i pracy pod przykrywką. Batman, w całej historii pojawia się tylko w trzech scenach, ale komisarz wcale nie chce jego pomocy w tej sprawie. Dochodzi pomiędzy nimi nawet do pewnego rodzaju sprzeczki. Gordon twierdzi, że akurat w tym wypadku wszystko powinno zamknąć się tylko i wyłącznie w kręgach policyjnych i odbyć się bez udziału zamaskowanego mściciela. To jego departament, więc on musi posprzątać. Ta motywacja komisarza mi się podobała, aczkolwiek nie obyło się bez pomocy starego kolegi z przeszłości szefa gothamskiej policji.
Ogólny poziom pierwszej historii w tym zbiorze oceniam na średni. Jest kilka dobrze zapowiadających się motywów, ale generalnie bez szału. Fabuła aż tak mnie nie wciągnęła, a ogólny obraz całości psuły mi rysunki Klausa Jansona, które ewidentnie nie są w moim guście.
Scenariusz tej historii również napisał Chuck Dixon, zaś rysunkami zajął się Jim Aparo. Ta opowieść ma aż trzy duże wątki plus jeden mniejszy, poboczny. W skrócie, te cztery zeszyty można nazwać troszkę uboższym „Gotham Central”, gdyż generalnie koncepcja jest podobna do tej w dziele Brubakera i Rucki. Dixon chciał pokazać codzienne życie zawodowe „zwykłych” policjantów z Gotham. Ci zwykli stróże prawa to:
- Harvey Bullock, który razem ze swoim nowym partnerem próbują rozwiązać sprawę seryjnego mordercy zostawiającego jako swoją wizytówkę pluszowe misie
- Renee Montoya, uwikłana w sprawę organizacji terrorystycznej wywierającej wpływ na zagranicznego ambasadora przebywającego w Gotham
- porucznik Kitch, który stara się rozwikłać problem gangu złodziei plądrujących miasto, którzy prawdopodobnie mają kontakty w wysokich kręgach prawniczych
Tak więc, widzimy teraz w głównym świetle naszych starych znajomych, którzy do tej pory pełnili raczej role drugoplanowe. Na pierwszy plan wysuwa się tutaj moim zdaniem wątek Bullocka i problemy z jakimi się boryka. Przydział nowego partnera, odejście starego, sama sprawa którą rozwiązuje, czy w końcu wizyta u policyjnego psychiatry z powodu ciężkiego pobicia jednego z „super” kryminalistów (swoją drogą ciekawe wykorzystanie jednego z głupszych przeciwników Mrocznego Rycerza). To wszystko nieźle się czyta i właśnie ten wątek trzymał mnie przy lekturze. Trochę gorzej było z pozostałymi dwoma tematami, ale znów, tak jak w przypadku pierwszej części komiksu, to rysunki nie pozwalały mi w pełni skupić się na fabule. Do fanów Jima Aparo również nie należę, a tutaj, moim zdaniem jego rysunki wyglądają najgorzej z tych, które widziałem. Z pewnością, duża w tym „zasługa” Billa Sienkiewicza, który zajął się tuszem.
Pisząc we wstępie o lekkim oszustwie, to właśnie tę historię miałem na myśli. Kupując ten album oczekiwałem opowieści, z Gordonem na pierwszym planie. Tutaj nie można nawet powiedzieć, że jego rola jest drugoplanowa. Pojawia się dwa lub trzy razy gdzieś tam w tle, mówi jedno zdanie i znika. Zdecydowanie nie jest to to, na co liczyłem. Ogólnie rzecz biorąc, poziom „Batman: GCPD” nie jest zły, jednak ten rozdział mnie rozczarował z powodu niemal kompletnego braku komisarza. Do tego, jak już się wcześniej czytało serię „Gotham Central”, wszystko wydaje się lekko ubogie jeśli chodzi np. o dialogi.
Jak dowiedzieliśmy się z „Roku Pierwszego” Franka Millera, James Gordon został przetransferowany do Gotham z Chicago. Przeniesienie to bynajmniej nie było nagrodą za dobrą służbę, ale wiązała się z tym pewna legenda, która poruszana była także i w innych komiksach. Tytułowa historia tego tomu opowiada właśnie o tym szczególnym epizodzie w Wietrznym Mieście, a my, na własne oczy możemy się przekonać dlaczego tak naprawdę Gordon podpadł oraz czym sobie zasłużył na to „wyróżnienie” w postaci przeprowadzki do Gotham. Ponadto, dostajemy informację dlaczego przyszły komisarz zdecydował się zapuścić wąsy.
Moim zdaniem, trzecia historia tego zbioru jest najlepsza. W końcu nie przeszkadzały mi rysunki, a temat i narracja były bardzo interesujące. Napisana została przez żywą legendę komiksów z Mrocznym Rycerzem – Denny’ego O’Neila – a narysowana przez niemniejszą postać – Dicka Giordano. O’Neil wie jak zaciekawić Czytelnika swoją opowieścią. Scenariusz traktuje głównie o Gordonie, ale nie mogło zabraknąć także sporego udziału Batmana. Fabuła dzieje się w dwóch okresach. Czas przeszły opisujący losy w Chicago, oraz czas teraźniejszy, w którym komisarz opowiada Mrocznemu Rycerzowi jakie okoliczności doprowadziły go do Gotham. Oczywiście grzechy przeszłości nie pozwolą o sobie zapomnieć i komisarz będzie musiał się zmierzyć z dawno niewidzianym znajomym.
Podsumowując, komiks przeznaczony jest głównie dla zainteresowanych postacią komisarza Gordona. Można po niego sięgnąć, jednak trzeba pamiętać, że druga historia jest niemal w pełni pozbawiona naszego siwego protagonisty. Ja się czułem trochę oszukany z tego powodu, a album powinien się raczej nazywać „Gordon, Montoya and Bullock of Gotham”. Do tego, moim zdaniem można było dobrać bardziej adekwatne historie do tego zbioru. Przydałoby się porządnie wydać „Room full of Strangers” lub, zamiast drugiej fabuły, umieścić choćby takie „Batman: Turning Points”, które może w stu procentach nie skupia się na Gordonie, ale w mojej opinii jest najlepszym komiksem pokazującym relację komisarza z Batmanem. Do tego szata graficzna ewidentnie mi nie podeszła, co siłą rzeczy obniża moją ocenę. Jeśli komuś nie przeszkadza styl Klausa Jansona wespół z Jimem Aparo i Billem Sienkiewiczem może wykreślić ten minus. Przydałyby się też jakiekolwiek dodatki do albumu. Może krótki bios Gordona, lub jakieś ciekawe arty przedstawiające komisarza w akcji. Jak już wydajemy taki album, to przydałoby się to zrobić porządniej. W końcu taka postać jak szef gothamskiej policji na to zasługuje.
Komiks jest łatwo dostępny w naszych sklepach internetowych.
Plusy:
- świetny Bullock i niezła Montoya
- można poznać chicagowski epizod w życiu Gordona
- narracja trzeciej historii
Minusy:
- brak dodatków
- Klaus Janson i Jim Aparo nie w formie
- w drugiej historii nie ma Gordona
- mylący tytuł i opis na tylnej okładce