David Ayer udzielił ostatnio odpowiedzi jednemu z fanów na Twiterze, w której przyznał, że gdyby miał taką możliwość to zrobiłby kilka rzeczy inaczej w „Suicide Squad”.
„Szkoda, że nie mam wehikułu czasu. Zrobiłbym z Jokera głównego złoczyńcę, który stałby za bardziej przyziemną historią. Muszę się uczyć na tym co dobre i złe. Kocham kręcić filmy i kocham DC… Następnym razem muszę dać tym postaciom historie i fabułę na jaką zasługują.”
Reżyser po raz kolejny stwierdził, że nie ma żadnej ukrytej wersji „Suicde Squad” z większą ilością sen z Jokerem.
Czy David Ayer wyciągnie wnioski z „Suicide Squad”, o tym będzie można się przekonać po premierze „Gotham City Sirens”, który ma wyreżyserować.
„Szkoda, że nie mam wehikułu czasu. Zrobiłbym z Jokera głównego złoczyńcę, który stałby za bardziej przyziemną historią.”
Ożeż ty w mordę jeża! Nie trzeba być geniuszem, żeby wiedzieć, że „SSquad” był materiałem na przyziemną historię. Bez udziału CGI dziwactw i wiedźmy-lebiegi. To że Ayer to odkrył, dopiero po nakręceniu tego syfu, nie świadczy o nim dobrze. To że uważa rozciągnięcie wątku Jokeru za dobry pomysł, na naprawę czegokolwiek, tym bardziej nie napawa optymizmem.
A gadka o tym, że nie ma wersji „Suicde Squad” z większą ilością sen z Jokerem, tylko potwierdza moje przypuszczenia. To od początku była chała, zrealizowana bez żadnego pomysłu, którą ostatecznie studio chciało jakoś ratować dokrętkami, ale było na to za późno.