W wywiadzie dla Empire Jonathan Nolan podzielił się swoimi przemyśleniami na temat postaci Batmana, jego zaangażowaniu w Justice League, a także o postaci Robina w „The Dark Knight Rises”.
O Bane’ie, Jokerze i trendzie w którym złoczyńcy w ramach swoich działań chcą zostać schwytani:
Joker zrobił to w „The Dark Knight” i to jest jedna z moich ulubionych scen. Ale jestem pewny, że zainspirowały nas wcześniejsze produkcje, np. filmy z Bondem lub jakieś inne. Jest w tym coś wspaniałego: w obliczu pewnej klęski okazuje się, że wszystko to zaplanowali. W tym sensie Bane i Joker są do siebie podobni. W obu przypadkach sądzisz, że prawda wygląda inaczej, a potem okazuje się, że wszystko zostało przez nich przygotowane by osiągnąć główny cel. Joker ma jednak wiele celów. Bane zaś skupia się na czymś naprawdę wielkim. W pełni panuje nad sytuacją. Nie boi się, jest niemal całkowicie nieustraszony. Nigdy nie masz żadnych wątpliwości wobec Bane’a. Jest tym kim jest. Jest w pełni… Myśli kreatywnie. Nie bierze pod uwagę, że może czegoś się bać.
O Robinie w „The Dark Knight Rises”:
Ciężko sobie wyobrazić Robina w tym uniwersum, więc cały pomysł musiał się ograniczyć do tej aluzji na końcu filmu. Ale postać Joe jest bardzo ważna dla całej opowieści. W każdym filmie potrzebny jest bohater, który obserwuje wszystko tak jak widzowie, taką postacią w tym filmie jest bohater grany przez Joe. Jedną z moich ulubionych scen jest ta w której John mówi Bruce’owi, że wie, że ten jest Batmanem. To jest podobna scena do tej z „Prestiżu”, gdzie mały dzieciak odkrywa sekret sztuczki Christina. Małe dzieci nie mają żadnych złudzeń, widzą całą prawdę zaistniałych sytuacji. Czuję, że tym miejscu jest pewnego rodzaju duchowe połączenie pomiędzy tymi filmami.
O innych postaciach, które trudno sobie wyobrazić w „Batmanach” Nolana:
Jak Clayface, czy też Pingwin. Tym co jest tak atrakcyjne w podejściu Chrisa to naturalizm, myślę że to jest jedna z tych rzeczy, które spodobały mi się w komiksach Franka Millera, to były głównie miejskie, ponure opowieści o samozwańczym mścicielu. Więc wszystko musiało trzymać się tego wszechświata. Ciężko sobie wyobrazić [w tych filmach], któregoś z łotrów, który ma nadprzyrodzone moce czy nadmierne elementy sci-fi. Myślę, że to jeden z tych aspektów, który jest tak fascynujący w Batmanie: w latach 70-tych bohater został jakby całkowicie wyprany. Ponieważ scenarzyści i rysownicy co miesiąc musieli opowiedzieć inną historię, często pojawiały się różne gatunki i aspekty. Mamy science-fiction, elementy fantasy, a także gdzieś po drodze, horror, komedię oraz camp… Chodzi mi oto, że jest tak wiele wersji.
O perspektywie zobaczenie innej wersji Batmana w „Justice League”:
Jestem bardzo podekscytowany. Od dziecka jestem wielkim fanem Batmana. Tak naprawdę to jedyny komiksowy bohater, którego tak naprawdę lubię. Miałem krótki okres, w którym czytałem Captain Britaina, ponieważ byłem angielskim dzieckiem mieszkającym w USA, i Wolverine’a przez 30 sekund i Spider-Mana także, ale tak naprawdę był tylko Batman. Kocham to, że jest tak wiele wersji tej postaci. Podoba mi się, że w ramach Justice League jest on pewnego rodzaju czarną owcą tej rodziny.