Batman i Mr. Freeze: Subzero prezentuje rozpaczliwą walkę tytułowego złoczyńcy o życie swojej żony. Jak się okazuje jedynym na to sposobem jest transplantacja organów od Barbary Gordon, czyli Batgirl co czyni już na samym początku historię niewiarygodną. Dalej mamy bzdury większe i mniejsze jak latająca motorynka czy telefon dzwoniący wtedy kiedy Batman i Robin akurat tego oczekiwali aż do absurdalnie przesłodzonego happy endu.
Wizualnie nie jest źle. Niestety twórcy nie przyłożyli się zbytnio do szczegółów twarzy bohaterów. Szczególnie zaś denerwuje człowiek bez białek ocznych. Gdyby to był Mr. Freeze nie miałbym nic przeciwko całkiem niebieskim oczom, w przypadku człowieka jest to jednak niedopuszczalne.
Głosu postaciom użyczyły te same osoby co w serialu
Batman: TAS (Kevin Conroy, Loren Lester, Mary Key Bergman). Są już więc obeznane z rolą, a i widzowie są do nich przyzwyczajeni. To bardzo dobry pomysł.
Muzyka przywołuje tę ze wspomnianego serialu. Niestety nie wnosi absolutnie nic nowego.
Oglądanie ostatnimi czasy kreskówek związanych z serialem animowanym o Batmanie zburzyło moje dobre o nim zdanie. Każda kolejna pełnometrażówka zawiera w sobie absurdalną fabułę i nie ma żadnych plusów, którymi mogłaby zatrzeć złe wrażenie. Być może serial podobał mi się tylko dlatego, że byłem dzieckiem, a być może do filmów twórcy podchodzili już wypaleni? W każdym bądź razie ten film jest zdecydowanie najsłabszym osadzonym w uniwersum TAS. Chyba dobrze się stało, że teraz dostajemy zupełnie inne animacje z Mrocznym Rycerzem w roli głównej.